Wpisy

Młodszy brat terroryzuje naszą rodzinę Sensity.pl

Mój młodszy brat terroryzuje naszą rodzinę.Co robić?

Dzień dobry! Mam pewien problem, otóż mama i ja jesteśmy terroryzowane przez mojego 12-letniego brata. Bije nas i czuje się panem domu. Nie chce się uczyć. Mama musi go prosić o odrabianie zadań domowych.

Natomiast, gdy mama chce mu zabrać pilota i schować, aby miał karę, zaczyna się bójka i dochodzi do pobicia mojej mamy. Mama próbowała już rożnych sposobów np. chodziła z bratem do psychologa, ale to nie działa. Proszę o poradę.

Witam,

trudno mi się odnieść do Twojego pytania, ponieważ nie mam wystarczającej ilości informacji. Nie wiem w jakim jesteś wieku, co robisz, co robi Wasza mama. Zastanawiałam się też co się dzieje z Waszym tatą. Zastanawiałam się co się dzieje w Waszym domu w chwilach, gdy nie ma sytuacji konfliktowych. Na podstawie kilku zdań, które napisałaś trudno o diagnozę i receptę.

Rozważam jednak, czy nie pomogłaby w Waszej sytuacji terapia rodzinna. Zgodnie z koncepcją rodziny jako systemu, w którym poszczególne jego części są od siebie zależne, dziecko najczęściej prezentuje objawy, a swoim zaburzeniem (np. zaburzeniem zachowania) ujawnia problemy rodzinne. Często istnieje potrzeba udziału całej rodziny w leczeniu, aby można było dokonać zmiany jakości życia i tym samym przynieść ulgę zarówno dziecku, jak i całej rodzinie.

Czy jest to odpowiednia forma pomocy dla Was – być może. Myślę, że terapeuta rodzinny spotykając się z Waszą rodziną na konsultacjach mógłby to określić.

Skutecznie pomagamy rodzicom doświadczającym problemów wychowawczych z dzieckiem. Skontaktuj się z Nami!

 

Logo Sensity.pl

Sensity.pl to poradnia psychologiczna, której misją jest pomoc rodzinom w pokonywaniu kryzysów, ze szczególnym uwzględnieniem pracy z parami i małżeństwami, które znajdują się w sytuacji około rozwodowej. Sensity.pl nie mediuje rozwodów, zawsze walczymy o uratowanie związku i rodziny.

Dlaczego syn mojego partnera nas okłamuje Sensity.pl

Dlaczego syn mojego partnera nas okłamuje?

Jestem w związku z kochanym mężczyzną, który posiada dziecko w wieku 13 lat z poprzedniego związku. Relacje pomiędzy nim a byłą żoną w obecnej chwili są bardzo dobre. Rozstali się jak dziecko miało 4 lata. Oboje z byłych małżonków układało sobie życie. Była żona założyła nową rodzinę i ma kolejne dziecko w wieku 2 lat. Podzieli opiekę nad dzieckiem między sobą po 1 tygodniu, a w weekend i okres wakacji dziecko przebywa u babci, oddanej i kochającej je bezgranicznie. Od dwóch lat dziecko nie ma żadnych ambicji, nie pomaga w domu, nie robi nic bez wcześniejszej reprymendy, ma bardzo złe oceny w szkole. Już od początku roku ma 17 jedynek, w szczególności za brak zadania domowego. Rodzice poświęcają mu czas i uwagę, jednak on cały czas mówi, że nie ma nic zadane i nie ma żadnych jedynek. Czasem robi jakieś zadanie, ale nie wiemy dlaczego tak kłamie. Wszyscy powoli tracimy cierpliwość, nie wiemy co robić.

Proszę o pomoc i wskazówki, Natka

Pani Natko,

Ogólnie znana prawda mówi o tym, że niemożliwe są “bezbolesne” dla dzieci rozstania ich rodziców. Niby o tym wiemy, ale jednak liczymy na to, że będziemy w stanie złagodzić przez nasze starania ich skutki. W pełni jest to jednak niemożliwe.

Te negatywne skutki rozstania rodziców małego dziecka są czasem odległe w czasie i dają znać o sobie pod koniec dzieciństwa i w wieku dorastania, poprzez na przykład  wyostrzenie przebiegu pewnych naturalnych rozwojowo kryzysów i zjawisk. Do takich może należeć okresowy spadek zainteresowania szkołą, aspiracji i motywacji osiągnięć; pojawienie się niepowodzeń szkolnych. Zdarza się pewien regres do naturalnej rozwojowo fazy tzw. “kłamstwa dziecięcego” i utrwalenie się takiego nawyku. Czasem występują różnego typu kryzysy emocjonalne związane z obniżeniem nastroju. Możemy też mieć do czynienia z zachowaniami, przez które dziecko sygnalizuje jakieś nowe, ważne, niezaspokojone potrzeby, tematy, na które chciałoby porozmawiać. Są one często związane z innymi niż szkoła sferami jego życia. Budzi się na przykład w tym wieku i nasila nowa  potrzeba budowania własnej tożsamości innej niż u  młodszych dzieci – opartej na refleksji nad sobą. Bywa więc, że trudności szkolne są przejawem wołania o pomoc i  inne niż dotychczas formy kontaktu emocjonalnego i wsparcia niż te, które dotychczas dziecko otrzymywało od rodziców będących w powtórnych związkach, babć, dziadków, czy innych osób.

Inne ważne  czynniki, to zmiany w sytuacji rodzinnej. Na przykład przez narodziny przyrodniego rodzeństwa. Być może zbieżność w czasie urodzenia kolejnego dziecka w nowym związku przez matkę chłopca i wystąpienia u niego opisywanych przez Panią trudności nie jest tu przypadkowa. Organizacja życia chłopca między domami rodziców i pobytami u babci może być tu też istotnym czynnikiem. Jeśli nawet poprzednio spełniała nawet jakoś swoją rolę – od pewnego czasu może już tak nie być.

Ważną rolę odgrywa też nowa rodzina matki chłopca, a zwłaszcza ojciec jej drugiego dziecka no i oczywiście Pani. Szczupłość nadesłanej relacji pozwala tylko na stawianie otwartych pytań i ostrożnych hipotez.

Pomoc to przede wszystkim próba refleksji i zrozumienia sytuacji z perspektywy dziecka. W bliskim kontakcie, w rozmowie wprost, czy nie wprost można wiele zrozumieć, zauważyć i na nowo przemyśleć sposób wsparcia i wychowywania go. Koncentrowanie się przede wszystkim na trudnościach szkolnych i kłamstwach nie wydaje się tu dobrą drogą. Podobnie należy unikać natarczywego wypytywania. Raczej poświęcanie dziecku więcej czasu, przebywanie razem, bliższy kontakt uczuciowy  i uważna obserwacja; podchwytywanie tematów, które pojawią wówczas ze strony dziecka. Podjęcie na nowo refleksji nad sytuacją przez rodziców naturalnych, a następnie również przez pozostałe osoby z obu rodzin wraz z nimi.

Jest też sporo wartościowych publikacji na te tematy; można też zasięgnąć bezpośrednio porady specjalistów. Unikać jednak należy przerzucania odpowiedzialności na nich; niezastąpionymi „naturalnymi specjalistami” są tu po prostu rodzice.

Logo Sensity.pl

Sensity.pl to poradnia psychologiczna, której misją jest pomoc rodzinom w pokonywaniu kryzysów, ze szczególnym uwzględnieniem pracy z parami i małżeństwami, które znajdują się w sytuacji około rozwodowej. Sensity.pl nie mediuje rozwodów, zawsze walczymy o uratowanie związku i rodziny.

aktywności, które wzmocnią relację ojca z córką Sensity.pl

Trzy aktywności, które wzmocnią relację ojca z córką

Naukowcy z Uniwersytetu Baylor postanowili zbadać, jakie są najskuteczniejsze sposoby na budowanie więzi między ojcem i córką. Na podstawie wyników badań przeprowadzonych na 43 parach ojców i córek, przedstawili trzy podstawowe aktywności, które wpływają na poprawę relacji:

1. Uprawianie sportu

Poświęć czas, aby wyjść na świeże powietrze i naucz córkę zasad Twojego ulubionego sportu. Wspólna aktywność fizyczna jest dla Was dobra, ponieważ ojciec staje się głównym towarzyszem zabaw, a córka ma szansę być w centrum uwagi. Warto także zabrać dziecko, aby zobaczyło wydarzenie sportowe na żywo – wspólne przeżywanie emocji bardzo zbliża.

2. Praca na projektem

Znajdź zadanie, nad którym możecie wspólnie popracować. Może to być naprawa drobnej usterki w domu, grabienie trawnika, umycie samochodu lub pomoc w wykonaniu pracy domowej Twojej córki. Ważne, abyś poświęcił swój czas na projekt, w który oboje się zaangażujecie. Ten punkt jest szczególnie istotny dla ojców, którzy spędzają długie godziny poza domem.

3. Wspólne wakacje

W tym punkcie nie chodzi o długie podróże, lecz o to, aby spędzić czas sam na sam z dzieckiem. Nawet jednodniowa wycieczka poza miasto, kemping, czy wspólne wyjście z córką na obiad wpłynie pozytywnie na Waszą relację. Wiele dzieci biorących udział w badaniu przyznało, że dopiero podczas wypraw sam na sam z ojcami, mogło z nimi po raz pierwszy szczerze porozmawiać.

——
Tekst opracowała Agata Baca

*na podstawie artykułu: Elizabeth Elizardi, psychologytoday.com

Logo Sensity.pl

Sensity.pl to poradnia psychologiczna, której misją jest pomoc rodzinom w pokonywaniu kryzysów, ze szczególnym uwzględnieniem pracy z parami i małżeństwami, które znajdują się w sytuacji około rozwodowej. Sensity.pl nie mediuje rozwodów, zawsze walczymy o uratowanie związku i rodziny.

Dysleksja Sensity.pl

Dysleksja – co z nią począć?

Wielokrotnie na forach internetowych, bądź w luźnych rozmowach pomiędzy znajomymi pada temat dysleksji. Niektórzy ją traktują wręcz jako nieuleczalną chorobę, inni zaś problemy z nauką próbują przypisać lenistwu ucznia, nieudolności nauczyciela czy bezstresowemu wychowaniu (jeden z moich znajomych wręcz przekonywał mnie, że dysleksję można leczyć paskiem).

Do zdiagnozowania tzw. specyficznych trudności w nauce niezbędna jest poprawna diagnoza prowadzona przez specjalistę posiadającego odpowiednie kompetencje. W polskich warunkach zajmują się tym głównie psychologowie i pedagogowie zatrudnieni w poradniach psychologiczno-pedagogicznych. Warto wspomnieć, że na stosowne badania rodzic może udać się bez żadnego skierowania. W trakcie badań jest ustalane czy źródłem trudności w nauce są zaniedbania edukacyjne, zaległości, czy też trudności te wynikają ze złego funkcjonowania naszych zmysłów, a więc czegoś na co niekoniecznie mamy wpływ.

Czy warto zatem załamywać ręce?

Absolutnie nie. Dziecko dyslektyczne z pewnością wymaga znacznie więcej pracy – poświęcenia mu czasu, aby mogło rozwijać swoje kompetencje, zdolności. Trudno wyrokować, jaki osiągniemy rezultat, niemniej z pewnością najgorszą kombinacją jest dziecko, które oprócz “wrodzonych” trudności jest pozbawione wsparcia.

Pamiętajmy również, że uzyskanie opinii o występowaniu problemów w nauce nie może stanowić rozgrzeszenia lub powodu do załamywania rąk. Dziecko przystosowujemy do życia w otaczającym świecie, w którym każdego dnia posługujemy się słowem pisanym – od tego nie uwolni nas żaden dokument.

Spośród metod pracy warto wspomnieć o możliwości udziału dziecka w zajęciach terapii pedagogicznej, potocznie zwanej reedukacją. Niezbędna jest także praca w domu. Bardzo ważne jest również to, aby rodzic miał świadomość ograniczeń małego dyslektyka. Motywując dziecko pamiętajmy, że jest mu ciężko mierzyć się nieustannie z zadaniami, w których rówieśnicy radzą sobie zwykle nieco lepiej. Dziecko wymaga wsparcia, pomocy oraz oczekiwań ze strony osób dorosłych, niemniej warto mieć na uwadze to, iż jest to dla niego trudna i nierzadko frustrująca walka ze swoją słabością.

Autor:  Paweł Stępień

Logo Sensity.pl

Sensity.pl to poradnia psychologiczna, której misją jest pomoc rodzinom w pokonywaniu kryzysów, ze szczególnym uwzględnieniem pracy z parami i małżeństwami, które znajdują się w sytuacji około rozwodowej. Sensity.pl nie mediuje rozwodów, zawsze walczymy o uratowanie związku i rodziny.

Ryzyko depresji u dzieci Sensity.pl

Czy u dzieci, które grają w brutalne gry komputerowe występuje większe ryzyko depresji?

Ostatnio wiele uwagi skupia się na związkach brutalności gier komputerowych z agresją wśród młodzieży. Natomiast nowe badanie przeprowadzone wśród piątoklasistów z trzech miast w Stanach Zjednoczonych przez Susan R. Tortolero oraz zespół naukowców z Centrum Nauk o Zdrowiu Uniwersytetu Teksańskiego w Houston skupia się na problemie brutalności gier i ich związku z depresją.

Naukowcy wykazali, że u dzieci, które spędzają czas codziennie grając w brutalne gry komputerowe znacznie wzrasta ryzyko pojawienia się objawów związanych z depresją.

Dzieci, które są świadkami realnej przemocy oraz brutalnych wydarzeń są znacznie bardziej narażone na depresję, niż te, które takich wydarzeń nie doświadczyły. Zdaniem naukowców większość gier zawiera bardzo realistyczne sceny. Dlatego codzienna ekspozycja na przemoc jest związana ze zwiększonym ryzykiem występowania depresji wśród dzieci i młodzieży.

W badaniu wzięło udział 5 147 uczniów piątej klasy. 34,5% dzieci zgłosiło, że gra na komputerze powyżej dwóch godzin dziennie, a 12,9% zgłosiło, że gra w brutalne gry powyżej dwóch godzin dziennie. Znacznie więcej chłopców niż dziewczynek wybiera gry o wysokim poziomie przemocy. Wśród grających powyżej dwóch godzin chłopcy stanowią większą grupę niż dziewczynki – aż 47,6% chłopców gra codziennie powyżej dwóch godzin i 20,8% dziewczynek.

Badacze zarejestrowali znacznie więcej objawów depresji u piątoklasistów, którzy zgłosili, że grają w pełne przemocy gry dwie lub ​​więcej godzin dziennie, niż u pozostałych dzieci. Wyniki były zgodne we wszystkich grupach rasowych i etnicznych. Zaobserwowano także, że czas spędzany na codziennym graniu wśród młodych Amerykanów stale się wydłuża.

—–

Tekst opracowała Agata Baca

*na podstawie artykułu: Mary Ann Liebert, medicalxpress.com

Logo Sensity.pl

Sensity.pl to poradnia psychologiczna, której misją jest pomoc rodzinom w pokonywaniu kryzysów, ze szczególnym uwzględnieniem pracy z parami i małżeństwami, które znajdują się w sytuacji około rozwodowej. Sensity.pl nie mediuje rozwodów, zawsze walczymy o uratowanie związku i rodziny.

Wychowani za słodko Sensity.pl

Pokolenie XL – wychowani za słodko

Polecamy ciekawy artykuł autorstwa Doroty Łosiewicz pt.”Wychowani za słodko” (Sieci, 19(23)2013), z udziałem Marty Mauer- Włodarczak.

Scena 1: Dwie 7-letnie dziewczyny w jednej z warszawskich szkół podstawowych jedzą w stołówce obiad. Nie znika nawet połowa porcji, a surówka jest ledwo tknięta. Dziewczynki oddają niemal pełne talerze do okienka.

Scena 2: Te same dwie dziewczynki stoją przed szkolnym automatem ze słodyczami. Jedna kupuje pokaźnego batona, druga czipsy. 7-latki siadają na korytarzu i konsumują “deser”.

Całą sytuację obserwuje mama, która przyszła do szkoły po córkę i cierpliwie czeka przy stołówce, aż dziecko skończy posiłek. – Najchętniej potrząsnęłabym rodzicami tych dziewczynek. Przecież to ich wina, że one właściwie nie zjadły nic zdrowego, pożywnego, a zamiast tego wolały zapchać się chemią i cukrem – słyszę telefoniczną relację kilka godzin później.

Obserwację mądrej mamy potwierdzają eksperci. – Gdy mówimy o dzieciach i słodyczach, to warto zauważyć, że zbiegają się w jednym punkcie dwa problemy: zdrowie i wychowanie. Niestety, niewielu rodziców świadomie wychowuje dzieci. Większość pociechami się po prostu opiekuje, a to nie to samo – mówi Marta Mauer-Włodarczak, psycholog z poradni SENSiTy, prywatnie mama trójki dzieci. Na aspekt zdrowotny nacisk kładzie Barbara Lewicka-Kłoszewska, wiceprezes fundacji BOŚ: – Nadwaga postrzegana jest w Polsce jako sprawa estetyki, nie zdrowia. A tkanka tłuszczowa zmienia gospodarkę hormonalną organizmu. W ślad za tym idą ciężkie choroby. Najczęściej z nadwagą kojarzy się cukrzycę. Tymczasem cukrzyca II typu może być skutecznie opanowana przez stosowanie odpowiedniej diety – tłumaczy ekspert.

W Polsce na otyłość i nadwagę w grupie 7-18 lat cierpi 18 proc. chłopców i 14 proc. dziewcząt. 20 lat temu statystyki te były niemal czterokrotnie niższe. – To dane będące wynikiem badania wykonanego przez Centrum Zdrowia Dziecka na ponad 17 tys. dzieci. Są więc bardzo wiarygodne – mówi Barbara Lewicka-Kłoszewska. I dodaje: – Tempo wzrostu otyłości jest w tej chwili w Polsce dziesięciokrotnie wyższe niż w USA.
Trudno się więc dziwić, że coraz więcej młodych ludzi ma problem z nadciśnieniem, cukrzycą oraz miażdżycą.
Dlaczego jest źle? Przede wszystkim dlatego, że rodzice nie przywiązują wagi do tego, co jedzą ich dzieci, oraz nie uczą ich zasad zdrowego żywienia. – Rodzice nie bilansują ilości cukru przyjmowanej przez pociechy. Mają słodycze w każdej postaci. Zaczyna się od prostych węglowodanów na śniadanie, bo najłatwiej podać słodkie chrupki do mleka, przez słodkie smarowidła na białe pieczywo, do szkoły dostają słodkie batoniki, jest jeszcze obowiązkowy słodki deser po obiedzie – relacjonuje wyniki badań Fundacji BOŚ Barbara Lewicka-Kłoszewska.

Na pytanie o ulubioną przekąskę dziecka , ponad 30 proc. rodziców odpowiada, że to czekolada, baton, ciastko, ewentualnie “mleczna kanapka”. Na drugim miejscu są czipsy, dopiero na trzecim owoce. Rodzice pytani o ulubione napoje potomstwa odpowiadają najczęściej: sok (43 proc.), ale wymieniają popularne marki słodzonych napojów, które sokami nie są. Drugie miejsce zajmują słodzone napoje gazowane (32 proc.), dopiero na trzecim znajduje się woda. Dlatego dieta dzieci to głownie cukier (prawie 40 proc. je słodycze codziennie), a coraz częściej także frytki (co trzecie zjada je kilka razy w tygodniu). – Nawet soki, które są wyciskane bezpośrednio z owoców (nie te robione z koncentratów), powinny być spożywane w ograniczonych ilościach. Wystarczy szklanka dziennie. Kilka szklanek to przesada, bo w ten sposób dzieci też przyjmują cukier – tłumaczy Lewicka-Kłoszewska.
Namawia, żeby rodzice kontrolowali dietę swoich pociech, pilnowali ilości spożywanego cukru i czytali etykiety, by nie wprowadzać go w sposób nieświadomy. Według ekspertów dobrym pomysłem ograniczenia spożycia słodyczy przez dzieci jest wprowadzenie zasady, że je się je tylko raz w tygodniu. Do tego pomysłu wraca coraz więcej rodziców.

Psycholog Marta Mauer-Włodarczak: – Moje dzieci jedzą słodycze wyłącznie w niedziele i święta oraz wakacje. Jednak gdy te dni nadchodzą, pociechy wcale nie rzucają się na łakocie i nie pochłaniają ich bez opamiętania. Wezmą kawałek czekolady czy ciasta i to im wystarcza. Podobnie, gdy w sklepie wybierają sobie słodycze na weekend – robią to z umiarem.

I tu właśnie dotykamy kwestii świadomego wychowania. – Stosunek do słodyczy to także element wychowania. W ten sposób uczymy dziecko umiaru oraz podejmowania decyzji. Kiedy przychodzi niedziela, dziecko już wie, że może zjeść wszystko naraz, i wówczas na pewno rozboli je brzuch. Może też, to co ma przygotowane do zjedzenia, rozłożyć na cały dzień. To nic innego, jak praca nad charakterem, wyrabianie umiejętności kontrolowania siebie. Dobrze, kiedy rodzice mają świadomość, czego uczą swoje dziecko, i gdy to nazywają – podkreśla psycholog.

Marta Mauer-Włodarczak zdradza kulisy okoliczności, w jakich doszło do wprowadzenia “słodkich niedziel” w jej domu. Tak naprawdę zmusiły ją do tego babcie, które nie dawały sobie wytłumaczyć, że słodycze szkodzą dzieciom. Prawdopodobnie większość babć jest przekonana, że mają prawo rozpieszczać wnuki łakociami. – A dzieci fantastycznie się w tych zasadach odnalazły. Doszło do tego, że gdy babcie próbują przemycić jakieś słodycze wbrew nam, pociechy biorą je i odkładają na półkę, mówiąc, że zjedzą w niedzielę. Podobnie jest z gośćmi. Gdy ci przynoszą słodkie niespodzianki, dzieci dziękują, i je odkładają. Wiedzą, że zjedzą w niedzielę i nie mają z tym najmniejszego problemu – relacjonuje z zadowoleniem mama psycholog.

Podobnymi doświadczeniami dzieli się Paulina Bosak, mama 4,5 letniego Franciszka Józefa, która nie ma wykształcenia psychologicznego, lecz sporo zdrowego rozsądku. – Mój synek po obiedzie zawsze dostaje “talerz owoców”. Sam to tak nazywa. Dostępność owoców jest zależna od sezonu. Jabłka, gruszki, cytrusy, melony, truskawki, maliny – chyba zaspokajają jego potrzebę na cukry. Na tzw. przekąski dostaje: orzechy, słonecznik, pestki dyni, suszoną żurawinę – opowiada Pani Bosak. – Synek wie, że tych bardzo kolorowych słodyczy się nie kupuje, bo są po prostu niezdrowe. Sama ich nie dotykam, nawet nie patrzę w ich stronę. Widocznie dziecko to czuje i dawno nie miałaś prośby o kupno czegoś takiego – podkreśla mama Franciszka. Zastrzega jednak, że nie umie sobie odmówić pieczenia ciast. W tym nawyku nie widzi nic złego psycholog Marta Mauer-Włodarczak: – Wspólne upieczenie ciasta, a przy tym przyjemna rozmowa, ma na pewno większą wartość niż kupienie dziecku w sklepie cukierka. Zapach pieczonego ciasta w domu to coś niezapomnianego, co wspomina się w dorosłości i co buduje naszą tożsamość.

Barbara Lewicka-Kłoszewska apeluje do mniej świadomych rodziców, by dawali pociechom do szkoły kanapki z pieczywem ciemnym, wieloziarnistym, a do picia – głownie wodę. Podkreśla też, że ważne jest, by ograniczać słodkie desery. – Nawyki zdrowego żywienia warto kształtować w dzieciach od najmłodszych lat. Z biegiem czasu będzie coraz trudniej. Są książeczki, które rodzice mogą czytać z dziećmi. Na prostych przykładach można tłumaczyć plusy i minusy wynikające ze zdrowego żywienia. Np. zestawić jabłko z czipsem i pokazać, co dobrego jest w jabłku, a co złego w czipsie. Wówczas dziecko zrozumie, że w jabłuszku są uśmiechnięte witaminki i wszystko, co najlepsze, a w czipsie – złe tłuszcze i sól. Takimi metodami najłatwiej przekonać małe dziecko. Starszym można już tłumaczyć wprost – radzi ekspert. Skuteczność tej metody potwierdza Paula Bosak: – Gdy Franciszek miał 3,5 roku, dostał książkę “Było sobie życie” i zaczął się interesować organizmem człowieka. W ten sposób dowiedział się, do czego potrzebne są witaminy, minerały, itp.

Wiceprezes Fundacji BOŚ ma radę dla tych, którzy nie myślą o tym, co jedzą. – Przecież do samochodu nie nalejemy byle paliwa. Czemu więc sami wrzucamy w siebie byle co? Za mało uwagi przywiązujemy do związku zdrowia z jedzeniem. Warto poznać instrukcję obsługi samego siebie i przełożyć to na dzieci. Paulina Bosak jest pewna, że zdrowe nawyki są podstawą. Jeżeli w domu nie ma produktów “śmieciowych”, to dziecko nie będzie ich jadło. Mądra mama martwi się jednak o przyszłość: – Nie wiem, co będzie, gdy pociecha pójdzie do szkoły, czy te nawyki pozostaną. Mam nadzieję, że tak.

Marta Mauer-Włodarczak uspokaja: – Nie możemy być cały czas przy dziecku. Nie patrzymy mu na ręce w szkole czy na placu zabaw. Gwarantuję jednak, że gdy niejedzenie słodyczy jest kwestią wychowania, wpojonych zasad, dzieci po prostu nie wezmą łakoci.

A jeśli chodzi o mnie – chyba powieszę sobie ten tekst na lodówce, by móc na niego rzucać okiem, kiedy któreś z moich dzieci poprosi o lizaka po obiedzie. Może wtedy łatwiej będzie mi zaproponować jabłuszko lub marchewkę…

Logo Sensity.pl

Sensity.pl to poradnia psychologiczna, której misją jest pomoc rodzinom w pokonywaniu kryzysów, ze szczególnym uwzględnieniem pracy z parami i małżeństwami, które znajdują się w sytuacji około rozwodowej. Sensity.pl nie mediuje rozwodów, zawsze walczymy o uratowanie związku i rodziny.

Jak sprawić, aby Twoje dziecko czuło się doceniane Sensity.pl

Jak sprawić, aby Twoje dziecko czuło się doceniane – 20 prostych sposobów

Relacje rodzinne mają bardzo duży wpływ na całe nasze życie, dlatego tak ważne jest, aby wypracować w nich poczucie bliskości i zaufania. Chwile, które spędzamy z dziećmi tworzą wspomnienia, które będą nam towarzyszyć do końca naszych dni. Warto więc pracować, nad rozwijaniem swoich kompetencji rodzicielskich.

Oto 20 prostych sposobów, aby Twoja pociecha poczuła, że Ci na niej zależy.
  1. Mów dziecku, że je rozumiesz i spraw, aby poczuło, że tak jest naprawdę.
  2. Pytaj o jego opinię, a później uważnie jej słuchaj.
  3. Przytulaj swoje dziecko.
  4. Chwal za mówienie prawdy.
  5. Doceniaj jego wysiłki.
  6. Ucz dziecko zasad, poprzez dopuszczanie konsekwencji. Pozwól mu wyciągnąć wnioski z popełnionych błędów.
  7. Staraj się zauważać i chwalić rzeczy, które Twoje dziecko robi dobrze.
  8.  Budując bliskie relacje z dzieckiem postaw na poczucie humoru.
  9. Śmiejcie się razem tak często, jak to tylko możliwe.
  10. Bądź przy dziecku, kiedy czuje się zranione.
  11. Akceptuj jego uczucia i pomóż mu się z nimi pogodzić.
  12. Rozmawiaj i dziel się swoimi uczuciami.
  13. Ucz dziecko dbania o siebie i szacunku do samego siebie.
  14. Unikaj nadmiernych, przesadnych wykładów.
  15. Zainteresuj się tym, czym interesuje się Twoje dziecko.
  16. Podziel się zmaganiami, których doświadczyłeś w swojej przeszłości. Staniesz się dla dziecka przykładem.
  17. Stwórz nową wspólną tradycję.
  18. Nie wyśmiewaj i nie ośmieszaj dziecka.
  19. Zrób to, co powiedziałeś/aś, że zrobisz, czyli dotrzymuj danego słowa.
  20. Pamiętaj, że nie tylko dziecko cały czas się uczy – Ty także.

Poczucie bycia docenianym, to w dużej mierze poczucie własnej wartości.

——

Tekst opracowała Agata Baca

*na podstawie artykułu: Jeffrey Bernstein,  20 Quick, Powerful Way to Show Your Children You Care, psychologytoday.com

Logo Sensity.pl

Sensity.pl to poradnia psychologiczna, której misją jest pomoc rodzinom w pokonywaniu kryzysów, ze szczególnym uwzględnieniem pracy z parami i małżeństwami, które znajdują się w sytuacji około rozwodowej. Sensity.pl nie mediuje rozwodów, zawsze walczymy o uratowanie związku i rodziny.

Jak przestać krzyczeć na dziecko Sensity.pl

Jak przestać krzyczeć na dziecko – 10 kroków

Większość rodziców uważa, że powinno przestać krzyczeć na swoje pociechy, lecz nie wierzy, że są inne sposoby, aby zdobyć ich uwagę. Podnoszenie głosu na dziecko sprawia, że krzyk oraz kłótnie z rodzicami będą dla niego normą, gdy stanie się nastolatkiem. Będzie także bardziej podatne w przyszłości na presję grupy rówieśniczej.

Dziecko słyszy krzyk, ale nie słyszy jego treści

Krzycząc na dzieci uczymy je, że należy nas słuchać dopiero wtedy, kiedy podnosimy głos. Warto zwrócić uwagę, że w momencie, kiedy dziecko odczuwa strach przestaje się uczyć – gdy będziesz krzyczeć, to nie zrozumie tego, co chcesz przekazać. A jeśli dziecko nie boi się już Twojego podniesionego głosu, to znaczy, że słyszało go zbyt często i zdążyło już wypracować obronę przed nim – i przed Tobą.

Polecamy Twojej uwadze 10 kroków, które pomogą Ci nauczyć się nie krzyczeć oraz nie przenosić własnych negatywnych emocji na Twoją pociechę.

1.  Umowa i odpowiedzialność

Obiecaj dziecku, że będziesz rozmawiać z nim tylko spokojnym głosem – wytłumacz mu, że się uczysz, więc będziesz na początku popełniać błędy, ale z czasem będzie coraz lepiej. Kto inny, niż Twoje dziecko może tak dobrze nauczyć Cię odpowiedzialności za dane słowo?

2. Kontroluj emocje

Zapanuj nad swoimi emocjami – ucz się wraz ze swoją pociechą  kontrolowania emocji. Pamiętaj, że gdy podnosisz głos, to także uczysz swoje dziecko krzyczeć. Dzieci doskonale wyczuwają emocje, więc lepiej, gdy będą uczyły się empatii, niż przejmowały Twoją złość.

3. Dzieci mają prawo być dziećmi

Pamiętaj, że dzieci mają prawo zachowywać się jak dzieci – eksperymentować, wypróbowywać Twoje granice, aby zobaczyć, na ile sobie mogą pozwolić. One dopiero uczą się co jest dobre, a co złe, co wypada a co nie. Staraj się na spokojnie tłumaczyć im, dlaczego pewnych rzeczy nie wolno robić i nie pozwól wyprowadzić się z równowagi.

4.  Nie czekaj na wybuch

Nie gromadź w sobie urazów – nie gromadź negatywnych myśli, które się mnożą, gdy masz zły dzień. Nie czekaj do momentu, w którym wybuchniesz. Weź odpowiedzialność za własne samopoczucie. Pozwól sobie na to, czego potrzebujesz w danej chwili, aby poczuć się lepiej.

5. Pomóż swojemu dziecku poradzić sobie z jego emocjami

Okaż empatię, gdy dziecko wyraża emocje – Twoje dziecko poczuje się rozumiane, zacznie akceptować własne uczucia. To pierwszy krok w nauce radzenia sobie z emocjami. A kiedy Twoja pociecha nauczy się nimi zarządzać, wtedy będzie mogła kontrolować także swoje zachowanie, dzięki czemu na przykład nie będzie zbyt często podpadała w zły nastrój.

6. Popatrz na świat oczami dziecka

Popatrz na świat z perspektywy dziecka, nawet gdy ustalasz dla nich pewne ograniczenia- po prostu, kiedy dzieci wierzą, że jesteśmy po ich stronie, to chcą się dobrze zachowywać, chociażby po to, żeby sprawić nam przyjemność.

7. Weź głęboki oddech

Kiedy poczujesz, że złość bierze górę – zatrzymaj się, nie podejmuj żadnych decyzji, ani działań. Oddychaj głęboko. Jeśli już zacząłeś krzyczeć, to zatrzymaj się w połowie zdania. Nie kontynuuj, dopóki się nie uspokoisz.

8. Pracuj nad świadomością własnych emocji

Zwróć uwagę na uczucia, jakie Ci towarzyszą – przesuń uwagę z dziecka na swój stan wewnętrzny. Pod Twoim gniewem może kryć się strach, smutek lub/i rozczarowanie. Oddychaj głęboko, pozwól sobie na łzy. Pozwól sobie poczuć to, co jest pod gniewem. Poczekaj, bez podejmowania działań, aż złość się po prostu rozpłynie.

9. Znajdź autorytet

Pomyśl, co on by zrobił w danej sytuacji, może uda Ci się spojrzeć na problem z większym dystansem?

10.  Podejmij pozytywne działania
  • powiedz czasem słowo “przepraszam”,
  • pomóż dziecku poradzić sobie z jego uczuciami – na przykład, pozwól mu się wypłakać.
  • przytul swoje dziecko, dopóki każde z was nie poczuje się lepiej.

Czasem wystarczy naprawdę niewielki krok, a przede wszystkim to Twoje samopoczucie się polepszy.

Na początku opanowanie krzyku może wydawać się trudne, ale nie zniechęcaj się. Z każdym kolejnym krokiem z coraz większą łatwością będziesz zamieniać krzyk w stanowczą, ale spokojną rozmowę. A jeszcze lepsza wiadomość – Twoje dziecko będzie coraz chętniej współpracować z Tobą, a w końcu zobaczysz, że Cię słucha, nawet gdy nie podnosisz głosu.

—–

Tekst opracowała Agata Baca

*na podstawie: Laura Markham,10 Steps to Stop Yelling, psychologytoday.com

Logo Sensity.pl

Sensity.pl to poradnia psychologiczna, której misją jest pomoc rodzinom w pokonywaniu kryzysów, ze szczególnym uwzględnieniem pracy z parami i małżeństwami, które znajdują się w sytuacji około rozwodowej. Sensity.pl nie mediuje rozwodów, zawsze walczymy o uratowanie związku i rodziny.

Stres żłobkowy Sensity.pl

“Stres żłobkowy” – wSieci

Poniżej przedstawiamy artykuł z udziałem Marty Mauer- Włodarczak, który ukazał się w tygodniku “wSieci”. Kopię wersji drukowanej opublikowaliśmy tutaj.

————-

Urlop macierzyński zawsze kiedyś dobiega końca. Na szczęście mamy teraz będą mogły zajmować się dziećmi przez pierwszy rok ich życia. Niestety, i tak przyjdzie ten dzień, kiedy młodzi rodzice będą musieli odpowiedzieć sobie na pytanie co dalej? Żłobek, babcia, opiekunka czy może rezygnacja z pracy? Ten ostatni wybór w dzisiejszych czasach wydaje się luksusem, na który zwyczajnie nie wielu stać. Jednak zanim zapadnie ta niezwykle ważna dla całej rodziny decyzja, warto poznać kilka faktów związanych z “wychowaniem żłobkowym”. Okazuje się, że żłobki wcale nie mają tak dobrego wpływu na maluchy, jak twierdzą eksperci lansujący tezę o zbawiennej socjalizacji dziecka.

Prof. Magdalena Środa niedawno na łamach “Gazety Wyborczej” stwierdziła, że to żłobek ma być miejscem, w którym dziecko zdobędzie umiejętności empatii, wzajemnej pomocy, czy zaangażowania społecznego “bo model konserwatywny uniemożliwia budowanie społeczeństwa obywatelskiego, […], nie jest prawdą, że rodzina nas dobrze przygotowuje do życia społecznego. Rodzina uczy raczej egoizmu i sprytu”.

Państwo nie zastąpi matki.

Badania światowych naukowców zdają się zadawać kłam tezom głoszonym przez Prof. Środę. Specjaliści od rozwoju dzieci podkreślają, że przez pierwsze trzy lata życia pociechy potrzebują stałej i indywidualizowanej opieki, a nie co raz wcześniejszej i intensywniejszej edukacji. Na amerykańskie i brytyjskie badania powołują się także eksperci z Niemiec, gdzie trwa dyskusja nad kształtem polityki prorodzinnej.

Ostatnio pediatra z Sozialpadiatrisches Zentrum w Bielefeld-Bethel i jednocześnie doradca komisji ds. rodziny niemieckiego Bundestagu, Rainer Bohm, przypomniał o światowej wiedzy na temat wychowania żłobkowego. Ostrzegał on polityków, że szczególnie w żłobkach wydziela się u malców ponadprzeciętna ilość hormonu stresu, co zagraża bardzo wrażliwym komórkom nerwowym, które rozwijają się w mózgu. Zdaniem niemieckiego eksperta nadmierne obciążenie stresem we wczesnym dzieciństwie powoduje negatywne zmiany w tej części mózgu, która odpowiedzialna jest za zachowania społeczne. “Długotrwałe obciążenie stresem ma bezpośredni związek z agresywnym lub depresyjnym zachowaniem maluchów” – przypomina Bohm.

Sue Palmer, brytyjska pisarka i pedagog, spod pióra której wyszedł poradnik wychowania młodego mężczyzny “21st Century Boys”, twierdzi, że żadnemu dziecku do lat trzech nie powinno się zastępować miłości i uwagi jednego opiekuna zinstytucjonalizowaną opieką pańswa. Zdaniem Palmer, problem szczególnie dotyczy chłopców. Autorka powoływała się na państwowe analizy:

“Rządowi badacze odkryli małą, ale znaczącą, różnicę w rozwoju u dzieci, u których punkty dziennej opieki (państwowe i prywatne) wywołały uczucie wycofania i smutku lub odwrotnie – wzbudzały napady agresji. Badając w mózgach dzieci poziom kortyzolu, hormonu stresu, podczas i po pobycie w żłobku, stwierdzono jego niebezpiecznie wysokie stężenie, wielokrotnie przekraczające normę. Co gorsza, ten wysoki poziom kortyzolu utrzymywał się w domu, po powrocie ze żłobka. Potężny stres odnotowano zarówno u dzieci nadaktywnych, jak i tych uznanych za grzeczne. U tych, których mózgi były marynowane w kortyzolu, z wiekiem będą się pojawiały liczne problemy emocjonalne i społeczne”.
W moich przekonaniach pedagog nie jest osamotniona. Okazuje się, że niemożność zbudowania właściwej więzi z matką we wczesnym dzieciństwie objawia się w późniejszym czasie wieloma zaburzeniami, m. in. nadpobudliwością, impulsywnością, napadami lęku, drażliwością. Według badaczy z Wielkiej Brytanii i USA, m. in. Johna Bowlby’ego i Renego Spitza, dzieci do trzeciego roku życia odseparowane od mam przechodzą głęboki stres. Niemowlęta pod opieką instytucjonalną, gdzie nie brakowało jedzenia, higieny i nadzoru medycznego, ale nie było matki lub jednej, wyłącznej opiekunki, zaczynały się cofać w rozwoju, okazywać oznaki głębokiego cierpienia, traciły na wadze, nawet umierały. Bowlby odkrył, że wszystkie wyższe żywe istoty mają ewolucyjnie zakodowany biologiczny mechanizm, który ma im zagwarantować przeżycie i dotrwanie do dorosłości. Chodzi tu o mechanizm przywiązania.

Spitz badał dzieci oddane pod opiekę instytucjonalną, gdy ich matki trafiały do więzienia. Bowlby badał sieroty oraz malców pozostawionych w żłobku całodobowym na czas porodu i rekonwalescencji matek, co w Anglii w latach 50. było rutyną. Rozłąka okazywała się dla maluchów druzgocąca, a ich śmiertelność z powodu separacji z matkami wzrosła dwukrotnie.

Przypadek 17-miesięcznego Johna

Irena Koźmińska w tekście “Więź kontra żłobki” opisała badania prowadzone przez zespół Bowlby’ego: “Jeden z filmów nagranych przez naukowca dokumentuje pobyt 17-miesięcznego Johna w żłobku całodobowym w czasie, gdy matka poszła na osiem dni do szpitala urodzić kolejnego potomka. Najpierw widzimy chłopca przed rozstaniem z matką – ma z nią serdeczne relacje, jest radosnym, dobrze przystosowanym, grzecznym i współpracującym dzieckiem. Gdy znalazł się nagle w żłobku, przez pierwszy dzień trwał w stanie oszołomienia, ale dawał siękarmić i zachowywał grzecznie – nie umiał się bronić przed agresywnymi malcami, którzy w instytucji spędzili już prawdopodobnie wiele tygodni, a może miesięcy, potrafili już bez pardonu walczyć o swe potrzeby i czerpali przyjemność z bicia. Starał się pozyskać uwagę jakiejś opiekunki, jednak żadna nie mogła zająć się tylko nim. Wieczorami ojciec odwiedzał Johna, ale po krótkiej wizycie, ku rozpaczy malca, odchodził. Film pokazuje, jak dzień po dniu w psychice chłopca następuje proces dewastacji: dziecko z miłego, otwartego i ciekawego świata, zmienia się w nieszczęśliwe, przerażone i wyalienowane. Po kilku dniach całkowicie odmawia jedzenia, nieustannie płacze i tuli się do dużego misia, chowając się pod nim. Kiedy matka przychodzi wreszcie, by go odebrać, John ucieka od niej i patrzy na nią z goryczą. To było tylko osiem dni. Dla małego, 17-miesięcznego człowieka, aż osiem”.

Odkrycia Bowlby’ego, Spitza oraz innych uczonych wpłynęły na zmianę prawodawstwa w USA i Wielkiej Brytanii, zainspirowały też podjęcie dalszych badać nad mechanizmem przywiązania i wpływem zaburzeń więzi na całe życie człowieka. Zdaniem naukowców małe dzieci oddawane pod opiekę instytucjonalną nie przyzwyczajają się wcale do braku mamy czy taty, lecz wskutek okoliczności i stresu wypierają niektóre potrzeby i tracą pewne odruchy, np. przywierania i patrzenia: odpychają, nie patrzą w oczy. Stają się apatyczne lub rozdrażnione, zaczynają mieć problemy ze spaniem, tracą łaknienie, wymiotują. I bardzo często chorują – separacja z matką uderza bowiem we wszystkie biologiczne systemy malca.

Także inny amerykański psycholog, Jay Belsky, dowodzi, że bardzo rozległa i wczesna opieka pozarodzicielska może wiązać się ze znacznym ryzykiem skrzywienia relacji na linii rodzic-dziecko. Jego zdaniem im więcej czasu pociechy spędzają w żłóbku, tym więcej wykazują zachowań antyspołecznych, takich jak kłótliwość, bójki, wandalizm, kłamanie, zastraszanie innych, okrucieństwo, nieposłuszeństwo, płaczliwość. Z badań wynika też, że nastolatki, które przekroczyły piętnasty rok życia, wychowywane w żłobkach, częściej sięgają po alkohol i papierosy oraz eksperymentują z narkotykami. Częściej też dopuszczają się kradzieży i ataków przemocy.

Jeszcze inne analizy, opisane w książce Erica Jensena “Teaching with a Brain in Mind” (Nauczanie z myślą o mózgu), wskazują, że mózg jest jedynym systemem w organizmie, który nie wraca do swego pierwotnego sposobu funkcjonowania po ustaniu traumy, lecz funkcjonuje według nowego wzorca – adaptacji do warunków traumatycznych. Dlatego fundowanie dzieciom silnego i przewlekłego stresu jest działaniem niewskazanym, a dla większości malców pobyt w żłobku wiąże się z silnym stresem.

Również polscy eksperci zwracają uwagę na niekorzystny wpływ żłobków na rozwój małego człowieka. Jednak ich głos jest słabo słyszalny. Podczas dyskusji w Polsce nad ustawą żłobkową prof. Irena Namysłowska, krajowy konsultant ds. psychiatrii dzieci i młodzieży, pisała:

“[…] Bez dobrego, bezpiecznego przywiązania nie jest możliwy ani prawidłowy rozwój emocjonalno-społeczny dziecka, ani też jego rozwój umysłowy w związku z interakcją pomiędzy przywiązaniem a kształtowaniem się mózgu. Nawet najlepszy żłobek, dobrze wyposażony i zatrudniający wykształcony i zaangażowany persolen, nie jest w stanie zastąpić zindywidualizowanej relacji rodzic-dziecko w bezpiecznym, stałym otoczeniu domowym, a nie instytucjonalnym. Wyniki badań wskazują, że zaburzenie więzi dziecko-rodzic może być prekursorem wystąpienia zaburzeń emocjonalnych i psychicznych w okresie dziecięcym, dorastania i w okresie dorosłości. […] Co więcej, tak wczesne umieszczanie niemowlęcia w żłobku grozi przedwczesnym kontaktem z chorobami, także zakaźnymi, a więc wiąże się z potencjalnie większymi nakładami na opiekę medyczną […]”.

Co robić, gdy nie ma wyboru?

Z badań wynika więc, że zbyt wczesne oddanie malca pod opiekę instytucjonalną wcale nie musi go uspołecznić, a wręcz może zaszkodzić jego kruchej psychice. Co jednak poradzić mamom, które nie mają wyjścia?
Dorota Gruchalska opowiada, że jej Michałek “poszedł do żłobka, ponieważ nie było innego wyboru”. Dorota jest samotną mamą i musi zarabiać na życie. – Gdybym miała wybór, nie posłałabym go jeszcze do żłóbka – relacjonuje. I to jest najczęstsza motywacja młodych matek. Po prostu nie mają wyjścia. Dorota Gruchalska przyznaje, że choć wie, iż placówka, do której chodzi Michałek, jest jedną z lepszych w Warszawie, a dzieci mają tam wiele atrakcji – od koncertów muzycznych, poprzez teatrzyki, rytmikę, zajęcia plastyczne – to jednak są sytuacje, kiedy żałuje, że nie może być przy swoim synku.

– Początkowo Michałek na żłobek reagował dobrze, choć bywał agresywny w stosunku do rówieśników, prawdopodobnie tak odreagowywał stres. Jednak teraz, choć mamy za sobą prawie rok żłobkowania, nadal rano są płacze pt. “Nie chcę do żłobeczka”, z histerią włącznie.Na takie sytuacje radzi reagować Sylwia Kępińska, która sama prowadzi miniżłobek, bardziej domowy klubik malucha. Jej zdaniem mama musi wsłuchiwać się w to, co mówi maleńkie dziecko, i reagować na każdy niepokojący sygnał.

Marta Mauer-Włodarczak, psycholog z poradni SENSiTy, która sama jest mamą trójki urwisów, twierdzi, że dzieci do trzeciego roku życia potrzebują kontaktu z osobą dorosłą jeden na jeden. – Jeśli nie może być mama, to lepiej, żeby była to niania, która poświęci małemu uwagę. W żłóbku panują prawa dżungli. Lepiej radzą sobie silniejsi. Nagle w jednym miejscu znajdują się maluchy, które są wychowane w różnych środowiskach, w różnych hierarchiach wartości.

Marta Mauer-Włodarczak uważa, że dziecko do trzeciego roku życia jest jak masa plastyczna. – Można wyprostować wiele jego negatywnych zachowań, napompować je poczuciem własnej wartości, akceptacji, samodzielności i odpowiedzialności, co zaprocentuje w przyszłości, ale również w tym okresie można bardzo wiele przeoczyć i stracić. Panie w żłobku, mimo szczerych chęci, nie są w stanie zaspokoić potrzeb emocjonalnych malucha. Kiedy jedno się przewróci i płacze, nikt nie może poświęcić tyle czasu, ile mam, bo trzeba biec i ratować z opresji inne.
Może więc, jeśli już trzeba, lepiej oddać pociechę w ręce sprawdzonej, zaufanej opiekunki. Jak ją znaleźć – to już całkiem inna historia. Jednak mam w tej dziedzinie wspaniałe doświadczenie i wiem, że dobra opiekunka, choć nigdy nie zastąpi mamy, może wspaniale stymulować rozwój dziecka.

Na koniec radę dla mam, które muszą lub chcą wrócić do pracy, ma Sylwia Kępińska:
– Szukajmy miejsca, które odda w miarę możliwości atmosferę w domu. Może lepiej zdecydować się na mniejszą, kameralną placówkę. Wiadomo, że wychowawczyni nigdy nie zastąpi mamy, podobnie jak nic nie zastąpi mleka matki. Jednak dobrze dobrany opiekun może ją dobrze imitować. I obserwujmy nasze dzieci.

Marta Mauer-Włodarczak - psychoterapeuta par

Marta Mauer-Włodarczak jest właścicielem poradni Sensity.pl, w której prowadzi terapię par i małżeństw, a także konsultacje dotyczące problemów wychowawczych. Czytaj więcej…