Wpisy

Jak kontrolować złość?

Jak kontrolować złość?

„Nie radzę sobie z emocjami! Często złoszczę się, wręcz mam ataki agresji. Całe moje ciało aż drży od tych emocji, a mnie dzieli tylko tak niewiele od wybuchu!”.

W dzisiejszym artykule, chciałbym właśnie skupić na odpowiedzi na tytułowe pytanie – czy można poradzić sobie ze złością? Jeśli tak, jak to zrobić i od czego zacząć? Zapraszam do dalszej lektury.

Złość – czym jest i skąd się bierze?

Złość to jedna z podstawowych ludzkich emocji, którą dostaje każdy człowiek w pakiecie biologicznym. Potrafimy ją przeżywać podobnie jak radość, smutek i lęk. Złość jest emocją, równie istotną i użyteczną jak każda inna.

Bardzo często – z racji złych doświadczeń osobistych, złoszczenie się może wydawać się nam czymś negatywnym, lub zagrażającym – dla nas, lub naszego otoczenia. Dlatego ponieważ prawdopodobnie byliśmy świadkami aktów agresji wobec innych, lub wobec nas samych – błędnie mylimy emocję z zachowaniem. Złość to emocja, a agresja to destrukcyjny sposób jej ekspresji. Tak być nie musi.

Jeśli w dzieciństwie widzieliśmy kłócących się rodziców, którzy sobie wytykają błędy i krytykują się, przy tym krzycząc i obrażając się, to byliśmy świadkami agresji słownej (psychicznej). Jeśli rodzice robili nam to samo, to jesteśmy ofiarami aktów przemocy.

Dlaczego złość jest ważna w naszym życiu?

Złość pełni bardzo ważną rolę w naszym życiu. Najczęściej w codziennym funkcjonowaniu jest sygnałem, że dzieje się nam coś niedobrego, coś co przekracza nasze osobiste granice. Jest informacją jaką wysyła nam nasz umysł i/lub ciało, że dzieje się nam coś nieprzyjemnego i należałoby zająć swoje stanowisko, aby skutecznie się obronić przed tym co interpretujemy jako atak, niesprawiedliwość, krzywdę etc.

Skutecznie posługiwać się złością to znaczy – rozumieć swoje granice, dać sobie prawo do ich obrony, w sposób, który nas chroni pozwala de-eskalować konflikt, a nawet wpływać pozytywnie na nasze relacje z ludźmi. Niestety najczęściej mamy doświadczenie, że złość prowadzi do pogłębiania się konfliktów. W generowaniu się emocji złości najczęściej w pierwsze kolejności pojawia się lęk – sygnał o zagrożeniu i bardzo szybka reakcja obronna, która pozwala nam unikać konfliktu i/lub zmniejszyć poczucie zagrożenia.

Strategie ekspresji emocji

W czasie rozwoju i wychowania uczymy się bezwiednie wzorców zachowania – od naszego najbliższego otoczenia. W późniejszym życiu najczęściej replikujemy je na relacje, lub sytuacje, które niosą w sobie ukryte skojarzenia wcześniejszych naszych doświadczeń. Chociaż tak naprawdę my świadomie nie kontrolujemy swojej złości. Mamy wyuczone strategie nieadaptacyjne, w których to złość wpływa negatywnie na nasze zachowanie, życie i relacje.

Strategia I – nieadaptacyjna, tłumienie złości

Kiedy w dzieciństwie nie dostajemy przestrzeni na konstruktywne wyrażanie swoich emocji, doświadczamy np.: złości na naszą złość: „nie krzycz!”, „nie wolno Ci się złościć”, „od złości zrobisz się brzydka” itd. Albo jak się zezłościmy to doświadczaliśmy kary słownej, lub fizycznej. Możemy zatem nauczyć się tłumić złość, a zatem będziemy przyjmować bierną postawę wobec naszych granic.

To tak jakby do naszego kraju wjechał wrogi czołg, ale będziemy udawać, że jest tylko jeden i nie warto się przejmować. Problem polega na tym, że my boimy się interweniować i wtedy nieświadomie nie zauważając granic – do naszego kraju może wjechać więcej czołgów i nasz poziom lęku wzrośnie. Interwencja stanie się jeszcze trudniejsza.

Jednocześnie istnieje szansa, że wrogie czołgi nie zauważyły granic i panoszą się jak u siebie, trochę przypadkiem. Im dłużej tu są, tym bardziej będą budować sobie przekonanie, że są u siebie i zaproszą kolejnych żołnierzy. Nam lęk wzrośnie, a jak żołnierzy będzie już dużo to może dojść do wojny, gdyż uznamy, że mamy już dosyć. Brak wcześniejszej reakcji ugruntował przekonanie u wroga, że jest u siebie. Jak spróbujemy mu wskazać, żeby się wynosił poczuje logistyczny ciężar, wynikający z faktu, że zdążył już postawić sobie bazę na naszym terenie. Więc też się zezłości, że traci wpływy tam, gdzie już zdążył sobie zorganizować poligon, a zainwestował tu zasoby.

Dość często strategia ta prowadzi do czasowego tłumienia, ale po przekroczeniu pewnego progu – wybuchu złości (akt agresji). Następnie pojawi się poczucie winy, oraz „obietnica poprawy”. A to z kolei napędza błędne koło tłumienia i agresji, ze stanem zawieszenia (poprawy) pośrodku cyklu.

Strategia II – agresja, nadmierna reakcja na lęk

Odnosząc się do przykładu z czołgami, wyobraźmy sobie, że obcy czołg zbliża się do granicy i już zostaje ostrzelany z karabinu, lub co gorsza z działa. Na pewno pozwoli nam to na chwilę zlikwidować potencjalne zagrożenie, ale najprawdopodobniej podsyci konflikt.

Na granicy zrobi się gorąco i zaczną się ruchy wrogich już wojsk. A obcy czołg mógł być tylko na patrolu… Inaczej mówiąc agresja będzie aktem zgodnym z dewizą, że najlepszą obroną jest atak. Ale jeśli naszym celem jest czuć się w relacji bezpiecznie będzie to dalece nieskuteczna strategia radzenia sobie ze złością i lękiem.

Strategia III – bierna agresja, uszczypliwości i wbijanie szpilek

Najprościej mówiąc – obcy czołg pojawi się blisko granicy i zamiast podjąć rozmowy dyplomatyczne nałożymy na sąsiedni kraj zakaz handlu. Na reakcję tego kraju będziemy udawali, że to nie ma związku z tym, że cokolwiek dzieje się blisko granicy. Nawet o tym nie wspomnimy. W zasadzie sami ograniczymy sobie handel z tym krajem interpretując jego zachowanie jako zagrażające i nie dając możliwości negocjacji. Tak jakbyśmy wiedzieli najlepiej jakie on ma intencje.

W relacjach z ludźmi na co dzień najprostszą strategią jest obrażanie się – czyli karanie milczeniem. Inne przykłady zachowania bierno-agresywnego to: unikanie kontaktu, rozmowy, „nic się nie stało”, ciche dni, utrudnianie jakiś działań w białych rękawiczkach, pozorne zgadzanie się, przewracanie oczami itp.

Możemy nauczyć się też innych strategii, które to mogą mieć wpływ pozytywny.

Strategia IV – adaptacyjna: asertywność, otwartość, wyrażanie swoich granic i potrzeb, dyplomacja

Powszechnie wiadomo, że jak kręci się obcy czołg blisko granic to mamy prawo się bać. I trzeba mieć sporo odwagi, żeby podejść i zapytać się o to jakie ma intencje, oraz wskazać własne granice.

W codziennych interakcjach społecznych poziom lęku jakiego możemy doświadczać może być naprawdę paraliżujący, chociaż realne zagrożenie utraty życia, lub zdrowia jest znikome, mało możliwe. Ale i tutaj też trzeba odwagi. Warto uczyć się wyrażać siebie w komunikacie „ja”.

Istnieje szereg metod nauki asertywnej komunikacji. Metoda oparta na koncepcji „porozumienie bez przemocy” (z ang. NVC) zakłada, że jasna komunikacja swoich emocji, potrzeb i granic pozwala nie eskalować emocji, ale daje prawdopodobieństwo wzbudzenia zrozumienia i empatii u odbiorcy, nawet jeśli wyrażamy złość. Przepis jest taki, że jasno określamy co czujemy, nie oceniamy i nie „odbijamy piłeczki” adresatowi komunikatu. Określamy swoje potrzeby i granice, czekamy na efekt, lub wracamy do rozmowy kiedy emocje opadną: „Czuję niepokój i złość, gdyż przekraczasz moje granice. Chcę abyś się teraz wycofał, lub jeśli chcesz ja to teraz zrobię. Zależy mi na tym, aby mieć z tobą poprawne relacje.” To tylko przykład, do którego zastosowania potrzebne są konkretne umiejętności.

Kontrola złości = rozumienie swoich emocji, potrzeb i granic

Aby poradzić sobie ze złością trzeba będzie się nauczyć rozpoznawać swoje osobiste granice. Czyli sytuacje i zdarzenia w relacjach z ludźmi, które powodują dyskomfort: lęk, niepewność, złość, zniesmaczenie, etc. Warto nauczyć się tego i zacząć budować listę takich sytuacji, oraz dopasowywać do nich odpowiednie emocje. Np.: wtedy, gdy ktoś stoi za blisko mnie w autobusie odczuwam dyskomfort – mogę to zauważyć i nazwać. Lub jak ktoś zwraca się do mnie w sposób, który niesie ze sobą złe skojarzenia – mogę zauważyć i opisać swoją złość.

Następnie zastanawiam się, jakie działanie będzie najlepsze dla mnie, aby zredukować poziom stresu. Ale jednocześnie nie spowoduje u mnie eskalacji napięcia i nie wzbudzi poczucia krzywdy u drugiej osoby. Warto sobie zanotować jak bym chciał/a aby ktoś zachował się wobec mnie w podobnej sytuacji. Następnie warto to wszystko sobie zapisać i próbować tworzyć komunikat w formie „Ja”. Mówimy co czujemy, do jakiej sytuacji się odnosimy, oraz jaką mamy potrzebę. Uważnie słuchamy – uznajemy co jest prawdą, ale nie pozwalamy przekraczać granic np.: „Rozumiem, że jesteś zaskoczony, ale zależy mi bardzo na tym, abyś na mnie nie krzyczał. Czy jesteś w stanie to zrobić, gdyż chcę rozwiązać nasz konflikt?”.

Jeśli to nie przynosi efektu dajmy sobie prawo do przerwy, jednocześnie jasno to komunikując. Bez tego adresat może poczuć się zignorowany, co może spowodować eskalację napięcia: „Potrzebuję uspokoić nerwy. Chcę wrócić do tej rozmowy później/jutro. Czy możemy się tak umówić”.

Na naszym blogu powstał też podobny wpis – Wybuch, atak, napad złości – jak sobie z nimi radzić?

Profilaktyka – dbać o siebie na co dzień = redukować napięcie

Ważna kwestią jest też zadbanie o swoje potrzeby na co dzień. Jeśli będziemy przeżywać frustrację z powodu braku czasu, lub niewyspania, będziemy stanowczo bardziej drażliwi i skłonni do konfliktów. Podobnie z innymi potrzebami. Jedzenie, rozmowa, bliskość, seks, sport. Trzeba i warto nauczyć się je rozpoznawać i dać sobie prawo do samorealizacji i ekspresji – komunikacji ze światem i ludźmi.

Jak to mówią tłumiona złość jest karaniem siebie, za to że dzieje nam się krzywda. Chyba nie warto marnować na to czasu i swojej energii…

Pomagamy w radzeniu sobie z niekontrolowanymi emocjami. Skontaktuj się z Nami

 

Kacper Fic - psycholog, psychoterapeuta
Specjalizuje się w terapii zaburzeń lękowych i zaburzeń nastroju, z uwzględnieniem ich w przebiegu zaburzeń osobowości. Pomaga w rozwiązywaniu problemów związanych ze stresem w pracy i wypaleniem zawodowym. Pracuje też z osobami mającymi trudność z budowaniem i utrzymaniem bliskich relacji. Czytaj więcej…
Mąż dla romansu, zostawił mnie z trójką dzieci. Jak rozmawiać z dziećmi o rozstaniu?

Mąż dla romansu, zostawił mnie z trójką dzieci. Jak rozmawiać z dziećmi o rozstaniu?

Mój mąż dla nowej relacji z 25-letnią podwładną z pracy, postanowił zostawić mnie i trójkę naszych dzieci (9l., 12l. i 23-letni dorosły już syn). Mam się godzić na przedstawienie tej sytuacji dzieciom w taki sposób, że nie będzie już mieszkał z nami, bo mnie nie kocha ale nadal będzie ich ojcem?

Odmówił współpracy, terapii. Odrzucił wszystkie moje propozycje. Nie jest pewien swojej decyzji, ale chce nas skrzywdzić. Dzieci na pewno będą dopytywać (dorosły syn wie i nie akceptuje tej decyzji). Obawiam się, że po wyprowadzce Taty będą miały też pretensje do mnie. Z drugiej strony nie chcę ich dodatkowo ranić szczegółami. Ja sama czuję się potraktowana przedmiotowo i okrutnie. Wbrew mojej woli i po tym, jak romans się wydał, wyjechał z dziewczyną w góry na 3 dni mając w poważaniu mój ból i o nic się nie troszcząc.

Przepraszam za chaos w wypowiedzi. Cierpię i jestem wyczerpana tą sytuacją.

Odpowiedź psychologa

Pani Magdaleno,

w kwestii dzieci – po pierwsze warto zadbać o ich bezpieczeństwo i nie udzielać im szczegółów zaistniałej sytuacji. Warto odwołać się do faktów – tata się wyprowadził, nadal macie oboje rodziców, którzy Was kochają.

Jak rozmawiać z dziećmi o rozstaniu?

Mimo tego, że z Pani listu wynika, że mąż oczekuje deklaracji jakiś uczuć względem Pani – uważam, że to zbędne podawać dzieciom rzekomy powód rozpadu relacji. Warto jest nazwać to o co warto zadbać w relacji pomimo rozstania – „mama i tata nadal się szanują”. Owszem istnieje takie ryzyko, że dzieci swoje emocje – te negatywne skanalizują na Pani (najczęściej na rodzicu, z którym spędzać będą więcej czasu/mieszkać), ale to będzie czas na budowaniu/zacieśnianiu tych relacji.

Wiem, że to bywa bardzo trudne, ale stroniłbym od wszelkiej postaci nastawiania dzieci przeciwko drugiej stronie. Na tym stracą dzieci w długiej perspektywie na przyszłość. Dzieci mogą dopytywać i tutaj warto pokazać to co jest prawdą. Nam dorosłym czasem też jest trudno zrozumieć jakieś sytuacje i decyzje. Czasami warto o tym tak mówić: „nie do końca rozumiem dlaczego tak się wydarzyło, ale wiem na pewno, że z czasem się wszystko ułoży”.

Dajmy sobie szansę też odpuścić to na co mamy ograniczony wpływ. Postarajmy się skupić na własnym dobrostanie i relacjach, które ciągle trwają i są dobre – z dziećmi. One tym bardziej będą potrafiły to odwzajemnić.

Jak poradzić sobie po zdradzie męża?

Kwestia najważniejsza: w tej sytuacji dobrze będzie jak Pani przede wszystkim skupi się na sobie – na tym co spowoduje Pani większy spokój i da poczucie bezpieczeństwa. Warto otaczać się bliskimi, przychylnymi i dającymi wsparcie relacjami. To czas, w którym trzeba prosić o pomoc, chociażby w opiece nad dziećmi. Na pewno nie warto podejmować decyzji i rozmów w emocjach. I tutaj ma Pani prawo stawiać granice i też wymagać. Najpierw dać sobie czas i pozwolić na ukojenie własnych emocji.

Czasami tak poważna i determinująca zmiana w życiu może wymagać wsparcia psychoterapeutycznego, również psychoterapii dla rodziców, do czego gorąco Panią zachęcam.

Skutecznie pomagamy parom i rodzinom pokonywać kryzysy. Skontaktuj się z Nami!

 

Kacper Fic - psycholog, psychoterapeuta
Specjalizuje się w terapii zaburzeń lękowych i zaburzeń nastroju, z uwzględnieniem ich w przebiegu zaburzeń osobowości. Pomaga w rozwiązywaniu problemów związanych ze stresem w pracy i wypaleniem zawodowym. Pracuje też z osobami mającymi trudność z budowaniem i utrzymaniem bliskich relacji. Czytaj więcej…
Mój 13-letni syn unika kontaktu z rówieśnikami. Co mam robić?

Mój 13-letni syn unika kontaktu z rówieśnikami. Co mam robić?

Syn ma 13 lat. Nie chce wychodzić na dwór, unika kontaktu z rówieśnikami. Nawet jak przyjdzie po niego znajomy to mówi, że nie chce mu się wychodzić.

Syn twierdzi, że nie ma kolegów, bo on jest z niższej półki a oni są z wyższej i nie ma o czym z nimi rozmawiać. Martwię się o niego, nie wiem co mam robić.

Odpowiedź psychologa

Pani Justyno,

rozumiem Pani niepokój o syna. U podłoża takich reakcji jak u syna może stać kilka różnych przyczyn.

Unikanie kontaktów z rówieśnikami – co może być przyczyną?

Być może manifestują się jakieś kompleksy, które utrudniają synowi swobodne funkcjonowanie w relacjach z rówieśnikami. A unikanie kontaktów pozwala mu zredukować napięcie wynikające z zaniżonej samooceny. Tłem może być jakiś konflikt rówieśniczy, lub doświadczenie odrzucenia w relacji.

Z Pani listu wynika, że syn widzi siebie gorzej niż swoich kolegów/rówieśników i że czuje, że nie ma z nimi o czym rozmawiać.

Jak pomóc synowi?

Wydaje się, że po pierwsze będzie potrzebna synowi otwarta rozmowa, co tak naprawdę jest dla niego problemem. Na pewno warto wskazać mu jego kompetencje i pozytywne zasoby (poczucie humoru, wiedzę etc.) – dlaczego są tematy i zainteresowania, o których może próbować rozmawiać z każdym.

Często jest tak, że dziecko nie chce obarczać rodziców swoimi problemami lub ma przekonanie, że rodzice nie zrozumieją. Warto wyrazić dziecku swój niepokój o niego: „Martwię się o Ciebie…, Jak mogę Ci pomóc?”. Warto zadbać o czas spędzony z dzieckiem: wspólne wyjście do kina lub na basen, lub na ulubione jedzenie, bądź spacer. To daje poczucie wsparcia, poza tym jest optymalną przestrzenią na trudne rozmowy.

Syn jest w okresie dojrzewania, a to też trudny wiek dla dziecka jak i relacji rodzic – dziecko. Jeśli próby rozmowy nie przyniosą skutku – lepszego zrozumienia sytuacji, a syn nadal będzie się izolował i stronił od rówieśników, a jego aktywność będzie się ograniczała do tkwienia w domu, to warto zaproponować mu konsultację u psychoterapeuty – dobrym rozwiązaniem będzie również skorzystanie z psychoterapii dla rodziców. Być może u syna może rozwijać się depresja, lub jego zachowanie może być przejawem rozwijającej się fobii społecznej.

Prowadzimy konsultacje dla rodziców i terapię dla nastolatków. Skontaktuj się z Nami!

 

Kacper Fic - psycholog, psychoterapeuta
Specjalizuje się w terapii zaburzeń lękowych i zaburzeń nastroju, z uwzględnieniem ich w przebiegu zaburzeń osobowości. Pomaga w rozwiązywaniu problemów związanych ze stresem w pracy i wypaleniem zawodowym. Pracuje też z osobami mającymi trudność z budowaniem i utrzymaniem bliskich relacji. Czytaj więcej…
Czy żona powinna sama chodzić na dyskoteki?

Czy żona powinna sama chodzić na dyskoteki?

Witam. Moje pytanie jest takie: czy żona powinna sama chodzić na dyskoteki? Ja bym bardzo chętnie z nią poszedł ale ona chce z koleżankami. Dodam, że jesteśmy 13 lat razem i mamy dwójkę dzieci (9 i 6 lat), a żona ma 30 lat. Przyznam, że mi to nie odpowiada, bo uważam, że nie tak zachowuje się w małżeństwie. Pozdrawiam.

Odpowiedź psychologa

Panie Rolandzie,

rozumiem Pańskie wątpliwości. Moje myśli skupiają się na trzech podstawowych aspektach: po pierwsze gdzie leżą granice w Państwa relacji (jeśli zostały wyznaczone). Po drugie, jakie emocje Panu towarzyszą, gdy żona sama wychodzi na dyskoteki z koleżankami. Po trzecie, jakie potrzeby żona w ten sposób zaspokaja.

To, na co pozwalamy sobie w relacjach powinno przede wszystkim opierać się na dbaniu o wzajemne bezpieczeństwo i szacunek. Ale też na otwartości w kontekście wyrażania i realizacji potrzeb. Podobne sytuacje wymagają otwartej i szczerej rozmowy o tym, dlaczego dla żony jest to ważne aby wyjść z koleżankami na dyskotekę. Z drugiej strony, jakie to budzi u Pana emocje – być może lęk i zazdrość… Po trzecie, czy jest coś, czego żonie może brakować w relacji: beztroska, zabawa, spontaniczność, emocje (?).

O czym na pewno warto porozmawiać?

Warto jest omówić granice wychodząc z poziomu własnych emocji i oczekiwań, tak aby żona nie miała poczucia, że Pan jej czegoś zakazuje. Na przykład: „Boję się jak sama wychodzisz na dyskotekę. Chciałbym, abyśmy się umówili na telefon w trakcie imprezy”. Być może żona zrozumie, że to dla Pana trudne i uda się Państwu wypracować sposób komunikacji, który pozwoli Panu czuć się bezpieczniej podczas wyjść żony, np.: kontakt telefoniczny w trakcie imprezy, lub umawianie się na konkretną godzinę powrotu.

Może być też tak, że żona potrzebuje czasem pobyć sama – poza relacją. Może to wynikać z tego, że na co dzień spędzacie Państwo dużo czasu razem. W takim wypadku warto, aby Pan też potrafił sobie zorganizować czas tylko dla siebie: hobby, spotkania i wyjścia z kolegami.

Jeśli natomiast jest tak, że czas wspólny stał się zbyt „rutynowy” wówczas warto wyjść z inicjatywą spędzania go we dwoje w bardziej atrakcyjny sposób. I może to być wyjście do restauracji, na rower lub spacer do miejsca, w którym oboje Państwo czujecie się dobrze.

Zdecydowanie zalecam otwartą rozmowę o uczuciach, emocjach i potrzebach. Jeśli taka rozmowa lub sama myśl o niej budzi dużo negatywnych emocji i prowadzi do napięć, proponuję umówienie konsultacji z terapeutą par. W trakcie sesji wspólnie z terapeutą będziecie Państwo mogli wypracować satysfakcjonujące dla obu stron rozwiązania.

Skutecznie pomagamy parom i rodzinom pokonywać kryzysy. Skontaktuj się z Nami!

 

Kacper Fic - psycholog, psychoterapeuta
Specjalizuje się w terapii zaburzeń lękowych i zaburzeń nastroju, z uwzględnieniem ich w przebiegu zaburzeń osobowości. Pomaga w rozwiązywaniu problemów związanych ze stresem w pracy i wypaleniem zawodowym. Pracuje też z osobami mającymi trudność z budowaniem i utrzymaniem bliskich relacji. Czytaj więcej…
Depresja niedzielna/weekendowa. Czy to realny problem?

Depresja niedzielna/weekendowa. Czy to realny problem?

Czy depresja niedzielna/weekendowa to problem, o którym warto rozmawiać? Czy to prawdziwa depresja? Skąd bierze się w nas stres przed zbliżającym się weekendem? Na te właśnie pytania, postaram się odpowiedzieć w dalszej części tekstu. Zaprasza do dalszej lektury.

Niedzielna depresja – czy to prawdziwa depresja?

Zjawisko niedzielnej depresji z perspektywy oceny klinicznej nie spełnia kryteriów diagnostycznych, które pozwalałyby stwierdzić depresję jako chorobę. Brak ciągłości co do długości trwania objawów, oraz ich niespójność czasowa wyklucza możliwość postawienia takiej diagnozy.

Jednocześnie różnorakość i natężenie objawów, jakie mogą towarzyszyć temu zjawisku (o specyfice zaburzenia) wskazują na podobieństwo z repertuarem trudności emocjonalnych i fizjologicznych jakie towarzyszą właśnie depresji i są to: znaczny spadek nastroju, zaburzenia snu, napięcie fizyczne (dolegliwości somatyczne: ból głowy, ból brzucha etc.), spadek apetytu, nasilenie lęku, drażliwość emocjonalna, utrata motywacji. Dlatego możemy mówić o zaburzeniu emocjonalnym, lub zaburzeniu zachowania powtarzającym się w okoliczności końca weekendu, lub jak kto woli w oczekiwaniu na rozpoczęcie kolejnego tygodnia (pracy, szkoły, zmagań, trudności…).

Stres przed zbliżającym się tygodniem

Stres przed zbliżającym się tygodniem może w swej postaci być zupełnie normalnym zjawiskiem związanym z faktycznymi wyzwaniami, obowiązkami, jakie czekają każdego człowieka i okresowo też pojawiają się te „większe” (egzaminy, nowe wyzwania, chwilowe problemy interpersonalne).

Kiedy jednak mówimy o pewnej rutynie, powtarzalności, która nie różni się od poprzednich dni/tygodni możemy mieć do czynienia z nadmiernie silnym przeżywaniem stresu. Czyli: w sumie nie dzieje się wiele więcej niż zwykle, ale przed rozpoczęciem kolejnego tygodnia czujemy spadek nastroju i nasilony lęk; w niedzielę już nic nam się nie chce, spada motywacja. Bardzo często bywa tak, że nie wiemy dlaczego tak się czujemy, ale ten niedzielny nastrój znamy od dawna. Racjonalizujemy to zmęczeniem pracą/nauką, pogodą, bólem głowy etc.

Dlatego, że tydzień nas bardzo stresuje ciągle oczekujemy weekendu, który jak przyjdzie staje się „bezpieczną przystanią”. I tak dryfujemy od przystani do przystani, ciągle w poczuciu, że trzeba się w końcu wydostać na brzeg, aby ponownie skoczyć na głęboką wodę (obowiązek wzywa). Czas w tygodniu mija szybko, ale jest pełen stresu, trochę jak podczas wypadku komunikacyjnego – jest gwałtownym, ale dojmującym doznaniem. W niedzielę spodziewamy się kolejnego dojmującego doświadczenia.

Źródła stresu

Potencjalnych źródeł tego napięcia możemy doszukiwać się w kilku obszarach. Prawdopodobnie będzie ono miało swoje korzenie w naszych różnych trudnych doświadczeniach. Niedzielny nastrój może być swoistym schematem, który nieświadomie powielamy, lub może mieć związek z wynikiem manifestacji innych schematów.

I Katastrofizacja

Dlatego, że mamy nadmierną tendencję do wyobrażania sobie, co złego może się jeszcze wydarzyć. Im więcej sytuacji (obszar praca, szkoła) w których mam mniej kontroli, napawają mnie lękiem z wyobrażania sobie tego, że coś złego się wydarzy – „projekt się nie uda”, „dostanę złą ocenę”, „złamię nogę na zajęciach sportowych”. To powoduje cykl wzbudzania negatywnych emocji lęku i smutku związanych z tymi wyobrażeniami. To z kolei powoduje napięcie fizyczne, drenuje energię, co powoduje spadek motywacji do działania.

II Lęk przed porażką

Dlatego, że postrzegam siebie negatywnie, jako gorszego, głupszego mniej zdolnego – „ciągle boję się porażki”. Boję się, że coś się znowu nie uda a każde wyzwanie, nawet rutynowe aktywizuje spadek poczucia wartości, wtórnie spadek nastroju i lęk (ogólną tendencję do unikania i gotowość do unikania/ucieczki).

III Perfekcjonizm/nadmierny krytycyzm

Dlatego, że mam przekonanie, że wszystko co robię musi być super, dobrze zrealizowane. Poświęcam bardzo dużo energii na dane działanie. Jednocześnie nie wybaczam sobie błędów. Dlatego funkcjonuję ciągle pod presją i w złości na siebie, że działam niewystarczająco dobrze. Wyzwania tygodni kojarzą mi się negatywnie, dlatego przed poniedziałkiem mam zły nastrój; gdyż wyzwania kojarzą mi się z silnymi, trudnymi emocjami i napięciem.

IV Samopoświęcenie/podporządkowanie

Mając ten schemat mam tendencję do nadmiernego brania odpowiedzialności za innych (wyręczam innych, dlatego mam 200% więcej pracy), lub nie odmawiam ludziom, gdyż boję się krytyki, lub ich złości. Tak czy inaczej efekt jest taki, że aktywności rutynowe jakie towarzyszą mi w ciągu tygodnia kojarzą mi się z sytuacjami, kiedy „nie mogę odmówić”. Zadania i aktywności zwłaszcza te, które wymagają współpracy z ludźmi kojarzą mi się z założeniem, że „nie mogę zawieść”. Najczęściej jestem mało asertywny(a), rzadko mówię „nie” i zostaję po godzinach/po lekcjach, bo ktoś czegokolwiek chce (nawet po prostu porozmawiać). To męczy i nie pozostawia czasu na własne potrzeby.

V Lęk przed oceną/wstyd

W zasadzie każde działanie poza „bezpieczną przystanią” napawa lękiem. Ciągle się porównuję z innymi: dotyczyć to może wyglądu, zachowania, intelektu. Mam bardzo dużo kompleksów, a wejście w codzienne aktywności to kontakt z ludźmi, a to niesie ze sobą złe myślenie na temat siebie.

Historia z życia – przykład

(patrz punkty I, II, III, IV, V) – zazwyczaj niedziele w domu rodzinnym były nudne. Nikt nie poświęcał mi czasu, ale rodzice/opiekunowie mieli swój utarty rytuał. Przy tym oboje lub jedno z nich stresowało się tym co ma się wydarzyć jutro w pracy. Sporo o tym mówili przy obiedzie. Wiedziałem, że muszę odrobić lekcje do szkoły, lub przygotować pracę ręczną, ale nie bardzo mogłem liczyć na wsparcie. Za to byłem rzetelnie weryfikowany i nawet najmniejszy błąd w zadaniach domowych urastał do rangi problemu wymagającej długiej kłótni, lub przynajmniej pogadanki „co z ciebie wyrośnie”. Nie szczędzili mi krytyki i wielokrotnie byłem zobligowany do poprawiania czegoś w kółko. Jak nie ocen to zachowania.

Brakowało czasu na relaks, odpoczynek, lub wspólną zabawę w niedzielę. Do tego ojciec lubił się napić, żeby złagodzić swój stres, ale wtedy rodzice się kłócili. Wychodził z domu, nie było go do późnego wieczora. Martwiłem się, i dopóki nie wrócił nie mogłem jeść i zasnąć. Matka była sfrustrowana i przelewała swoją frustrację na mnie, lub zamartwiała się tym, że nie radzi sobie z tym „złym ojcem”. Rano byłem zmęczony i trudno było mi się skupić. Nauka nie zawsze szła zgodnie z oczekiwaniami niedzielnymi rodziców. Zmęczenie dawało się we znaki.

W niedzielę często czułem się smutny i przygnębiony. Bałem się co się wydarzy w niedzielę od rana znając „niedzielny rytuał”, ale też zacząłem się bać czy sobie poradzę w poniedziałek, wtorek itd. Aż do „bezpiecznej przystani” – soboty. Po sobocie była niedziela.

W niedzielę nie było wielu powodów do radości. Były za to ból głowy, ból brzucha, spadek apetytu, nasilenie lęku, drażliwość emocjonalna, utrata motywacji. Po prostu niedzielna depresja.

Jak sobie radzić z syndromem niedzielnego popołudnia?

Po pierwsze przełam schemat. Zadbaj o plan działania i o siebie w tym planie. Przełam rutynę: zrób listę rzeczy/aktywności przyjemnych i konstruktywnych, których zazwyczaj nie robisz. Spotkania towarzyskie, spacer, nowe aktywności i hobby, których nie podejmowałeś i rezygnowałeś – to tylko kategorie, w których możesz umieścić co chcesz. Zmiana stylu i higieny życia w obrębie jednego dnia może być początkiem do większych zmian – w kontekście własnego dobrostanu i ogólnego samopoczucia.

Naucz się uważności i kieruj swoją uwagę na te aspekty codzienności, które mogą wzbudzać twoją ciekawość i inny – bardziej pozytywny – stan emocjonalny niż „niedzielny nastrój”. Zaangażuj bliskich we wspólne aktywności, które będą różnić się od utartych schematów. Naucz się – w miarę możliwości nie odkładać pracy/nauki na ostatnią chwilę (niedzielę).

Zaproponuj sobie poprawiacz kondycji – wysiłek fizyczny w dowolnej postaci, która sprawi ci radość. Postaraj się zadbać o takie detale jak zmiana miejsca, otoczenia i zmiana niedzielnych przyzwyczajeń żywieniowych. Naucz się robić tak jak chcesz, co powoduje poprawę nastroju.

Kiedy okaże się, że na dowolnym etapie próby zmiany pojawi się opór, problem z realizacją, blokada – prawdopodobnie oznaczać to będzie, że twój poziom lęku (schemat) jest na tyle znaczny, że możesz potrzebować wsparcia. Nie bój się wówczas poszukać pomocy, np. podczas rozmowy z psychoterapeutą. Czasami każdy potrzebuje wsparcia, czasami po to aby mieć lepsze niedziele, lepszy tydzień, lepsze – bardziej radosne i spokojne życie.

Skutecznie pomagamy w diagnozowaniu i leczeniu depresji. Skontaktuj się z Nami!

 

Kacper Fic - psycholog, psychoterapeuta
Specjalizuje się w terapii zaburzeń lękowych i zaburzeń nastroju, z uwzględnieniem ich w przebiegu zaburzeń osobowości. Pomaga w rozwiązywaniu problemów związanych ze stresem w pracy i wypaleniem zawodowym. Pracuje też z osobami mającymi trudność z budowaniem i utrzymaniem bliskich relacji. Czytaj więcej…
W jaki sposób stajemy się nieśmiali?

W jaki sposób stajemy się nieśmiali?

Nieśmiałość to zjawisko, które w psychologii z punktu widzenia emocji opisywane jest jako reakcja na różne sytuacje społeczne uczuciem wstydu, zażenowania, poczuciem nieadekwatności, lękiem przed oceną. Te emocje są znane najprawdopodobniej większości ludzi. Chyba każdemu zdarzyło się popełnić faux pas – zachować się, lub zareagować nieadekwatnie do sytuacji społecznej. Swoiste często nieintencjonalne wyłamanie się z norm społecznych, wynikające z braku zrozumienia tych norm, lub niecelowego ich pominięcia.

Możemy np.: nie zrozumieć dowcipu, może się zdarzyć, że nie zrozumiemy kontekstu sytuacyjnego. Co może łączyć się ze specyficzną reakcją otoczenia: zdziwienia, poruszenia, zniesmaczenia, wyśmiania, lub krytyki.

W dalszej części tekstu, opiszę szerzej skąd się bierze nieśmiałość przywołując przykład, który mam nadzieję, bardziej to zobrazuje oraz w jaki sposób poradzić sobie z nieśmiałością. Zapraszam do dalszej lektury.

Nieśmiałość jako strategia unikania. Co to znaczy?

Nieśmiałość może być także cechą osobowości. Ale również etykietą, którą to inni lub my sami opisujemy siebie, z uwagi na szczególne tendencje do nadmiernego wycofywania się z sytuacji społecznych. Albo w obawie przed doświadczeniem reakcji otoczenia na nasze zachowanie: słowa, postawę, poglądy i inne cechy.

Innym podejściem jest traktowanie nieśmiałości jako strategii radzenia sobie z unikaniem potencjalnego „zagrożenia” ze strony innych ludzi. W obawie przed narażeniem się na przykre reakcje otoczenia, takie jak: zdziwienie, poruszenie, zniesmaczenie, wyśmianie lub krytyka. Dlatego na wszelki wypadek jesteśmy nieśmiali także w swojej postawie – stajemy się wtedy wycofani, bierni, ostrożni, nieufni, pełni kontroli, etc. Często wobec sytuacji, które się jeszcze nie wydarzyły w danej relacji.

Jednakże mając negatywne doświadczenia reakcji otoczenia lub silne negatywne przekonania na temat innych ludzi wyniesione z domu rodzinnego (np. „nie ufaj ludziom bo mogą cię wykorzystać”) – nieświadomie przenosimy je na obecne i przyszłe relacje.

Podsumowując: nieśmiałość sytuacyjna się zdarza i jest często adekwatną reakcją na złożone interakcje społeczne. Nieśmiałość chroniczna może być rozumiana jako lęk przed ludźmi i będzie bliższa ciągłej gotowości do obrony przed doświadczeniem krzywdy czy upokorzenia.

Jak nieśmiałość wpływa na nasze życie?

Nieśmiałość jako strategia unikania doświadczenia krzywdy, oraz nadmierny lęk przed ludźmi mogą nieść ze sobą destrukcyjne, długofalowe skutki przekładające się na funkcjonowanie i pełnienie ról w życiu społecznym:

  • uczucie wykluczenia i izolacji społecznej;
  • doświadczaniu samotności;
  • trudności w nawiązywaniu i budowaniu satysfakcjonujących relacji społecznych;
  • trudność i niemożność zbudowania zdrowych relacji seksualnych i więzi emocjonalnych;
  • brak przyjaciół i bliskich relacji koleżeńskich;
  • opór przed wyrażaniem swojego zdania na forum i stawiania granic;
  • trudność przed wyrażaniem swoich potrzeb;
  • problem z ekspozycją społeczną w ogóle (unikanie grup ludzi);
  • lęk przed wyrażaniem własnych emocji;
  • trudność w realizowaniu własnych pomysłów na rozwój zawodowy i nie tylko;
  • trudność w skupieniu uwagi i myśli w sytuacjach społecznej ekspozycji.

Skłonność do bycia nieśmiałym – z czego wynika?

Z punktu widzenia naszej psychiki, źródłem nieśmiałości jest poczucie niskiej wartości, tj.: nieadekwatnie zaniżonej/zaburzonej samooceny. Spoglądania na siebie jak na osobę gorszą o mniejszej wartości, umiejętnościach, zdolnościach kompetencjach. Często wiąże się to też z ogólnie zaniżoną samooceną względem wyglądu – nadmiarem kompleksów. Ale też tendencją do skupiania się na swoich wadach, lub na usilnych próbach ich maskowania, lub zasłaniania, np.: poprzez unikanie w ogóle kontaktów, lub bliskości (czy to fizycznej, czy emocjonalnej).

Z drugiej strony źródłem nieśmiałości jest nieodzownie nasze doświadczenie. Podobnie jak wielu rzeczy (tendencji do reakcji, strategii) w życiu tego też możemy się nauczyć. Nawet mając wrodzoną skłonność, poprzez warunkowanie w dzieciństwie możemy doświadczyć wzmocnienia skłonności do nieśmiałości.

Jak stajemy się nieśmiali? Krótki przykład

Wyobraźmy sobie sytuację – doświadczenie kilkuletniego dziecka z rodzicami na zakupach.

Załóżmy, że to dziecko stojąc w kolejce z rodzicami przy kasie sklepowej zacznie chcieć lizaka. Rodzice najpewniej roztropnie odmówią, gdyż to dziecko nie powinno jeść lizaka (bo obiad, bo zęby itd.), lub po prostu rodzice muszą oszczędzać. Jest jakiś racjonalny powód dla którego odmówią dziecku lizaka.

Dziecko ma prawo czuć się zawiedzione, nawet smutne i złe, bo nie dostaje czego chce. Jego reakcja emocjonalna jest adekwatna do sytuacji. Bo dlaczego miałoby się wtedy cieszyć? Ale dlatego, że to kilkuletnie dziecko to może nie potrafić radzić sobie ze swoimi emocjami tak dobrze jakby tego oczekiwali dorośli i zacznie np.: płakać, lub krzyczeć. Dziecko nadal ma prawo do swoich emocji.

Rodzice wtedy najpewniej poczują się zaniepokojeni, zażenowani, lub zaczną się obawiać „co inni teraz mogą o nas pomyśleć, skoro mamy takie niegrzeczne dziecko?”. Dla uproszczenia: teraz to rodzice będą brać nadmierną odpowiedzialność za emocje dziecka na siebie. Tak jakby rzeczywiście dziecko robiło komuś krzywdę… Przecież to dziecko nie dostało lizaka. Owszem dorośli wokół, podobnie jak Ci rodzice mogą czuć dyskomfort, bo nie przyszli do sklepu słuchać krzyków dziecka.

Istotne jest to, jak rodzice sobie poradzą z tą sytuacją. Jak zwykle – uleganie roszczeniom dziecka nie będzie dobrą decyzją, bo wtedy ono nauczy się, że taka reakcja po prostu się sprawdza. Rodzice, gdy ulegną będą mieć podobny problem przy każdej podobnej sytuacji.

Jak dziecko może nauczyć się niemiłości?

W innej wersji rodzice się bardzo zdenerwują na to dziecko i jak tylko wyjdą ze sklepu zrobią dziecku awanturę: „jak ty się zachowujesz”. Zaczną oceniać: „ty gówniarzu”, zaczną grozić „już więcej do sklepu Cię nie zabierzemy”, zaczną karać „nie dostaniesz lizaków przez cały miesiąc”, a najgorzej dadzą dziecku karę fizyczną. Jeszcze gorzej, gdy cała ta eskalacja rodziców odbędzie się na forum ludzi w sklepie. Dziecko będzie czuło się bezbronne, zawstydzone, winne. Ale jednocześnie nie będzie potrafiło oddzielić: czy rodzice są źli na moje potrzeby (lizak), czy na moje emocje (smutek i złość bo nie dostaję lizaka), czy na reakcję – publiczny krzyk i płacz. Dorośli często tego nie potrafią, a dziecko tym bardziej nie wie.

Gdy podobne zachowania i reakcje dziecka spotkają się z analogicznymi reakcjami rodziców lub otoczenia, dziecko się nauczy, że wyrażanie siebie: potrzeb (lizak), emocji (smutek i złość), mówienia czego chce – wiąże się ze wstydem, poczuciem winy i oceną, oraz ryzykiem doświadczenia kary (brak lizaków). Dziecko nauczy się nieśmiałości – lęku przed ekspozycją, wstydu, nieufności, bierności w relacji, oraz tego, że należy być nadmiernie ostrożnym w relacjach z ludźmi.

Bo jeśli Ci najbliżsi są w stanie karcić mnie za własne zdanie (emocje, potrzeby, lizak) to cała reszta ludzi napawa jeszcze większym lękiem. Dziecko stanie się „nadmiernie powściągliwe emocjonalnie” – nieśmiałe, zamknięte do ludzi i mało otwarte na ludzi. A przecież rodzice mogliby wziąć dziecko za rękę, lub „pod pachę” – gdy protestuje, pozwolić mu na wyrzucenie swoich emocji w bezpieczny sposób (dając czas), w bezpiecznym miejscu. Później porozmawiać o tym, jak warto się zachowywać w sklepie i dlaczego. Ale to rodzice musieliby się nie bać tego, co inni teraz o nich myślą w tym sklepie… A to już ich deficyt, nie dziecka.

Czy są jakieś metody, by przełamać nieśmiałość?

Po pierwsze zrozumieć destrukcyjny wpływ nieśmiałości na nasze życie. Ile byśmy chcieli, a ile nam odbiera.

Po drugie dostrzec ten konflikt – co chcę, a czego nie robię, bo boję się oceny innych ludzi.

Po trzecie zacząć uczyć się otwartości. Począwszy od tego, jak słuchać innych i pozwolić sobie na tyle, aby być aktywnym słuchaczem. Pozwala to skoncentrować się na tym co dzieje się tu i teraz, a nie na lęku „co inni pomyślą o mnie?”.

Po czwarte dobrze się przygotowywać do sytuacji ekspozycji. Ucząc się tego co chcielibyśmy wyrażać w różnych relacjach/sytuacjach i stopniowo podejmować próby przełamywania oporu przed ekspresją (poglądów, emocji, potrzeb, granic).

Prawdopodobnie będzie niezbędna i pomocna współpraca z psychoterapeutą, który pomoże radzić sobie z nieśmiałością. Nauczy technik obniżania lęku i redukcji napięcia fizycznego. Wskaże metody skutecznej walki o siebie w relacjach z innymi ludźmi. Życie jest zbyt ciekawe, aby rezygnować z niego na poczet tego co inni mogą o nas myśleć. Z całą pewnością możemy brać odpowiedzialność za to co nam komunikują.

Skutecznie pomagamy w walce z nieśmiałością. Skontaktuj się z Nami!

 

Kacper Fic - psycholog, psychoterapeuta
Specjalizuje się w terapii zaburzeń lękowych i zaburzeń nastroju, z uwzględnieniem ich w przebiegu zaburzeń osobowości. Pomaga w rozwiązywaniu problemów związanych ze stresem w pracy i wypaleniem zawodowym. Pracuje też z osobami mającymi trudność z budowaniem i utrzymaniem bliskich relacji. Czytaj więcej…
Depresja ciężka, łagodna i umiarkowana. Podobieństwa i różnice

Depresja ciężka, łagodna i umiarkowana. Podobieństwa i różnice

W poniższym artykule, chciałbym przybliżyć Państwu czym charakteryzują się różne stopnie depresji – łagodna, umiarkowana i ciężka. Czy są ze sobą jakoś powiązane? Czy można określić ich podobieństwa i różnice? Odpowiedź na te pytania będzie zawarta w dalszej części tekstu. Zapraszam do dalszej lektury.

Depresja – definicja

Depresja to choroba psychiczna należąca do grupy zaburzeń nastroju – czyli zaburzeń afektywnych. Najprościej opisując depresję możemy mówić o długotrwałym – trwającym przynajmniej 2 tygodnie spadku nastroju, wraz ze spadkiem aktywności złożonych, spadkiem energii i szybszą męczliwością osoby chorującej.

Objawy depresji

Ważnym objawem występującym również niebezpiecznie często u osoby doświadczającej depresji mogą być myśli samobójcze. Ale też zaburzenia snu, spadek lub istotny przyrost masy ciała, osłabienie koncentracji, niska samoocena, poczucie winy. Spadki nastroju są doświadczane przez chorego kilkukrotnie w ciągu dnia. Zazwyczaj nie mają związku z wydarzeniami bieżącymi. Mogą dotyczyć świadomego (czasami mniej świadomego) powracania do wydarzeń z ubiegłych doświadczeń, lub nawet odległej przeszłości.

Chory może doświadczać huśtawki nastroju,. Można to rozumieć jako wyraźne, intensywne spadki nastroju i tymczasowe powroty do stanu wcześniejszej życiowej normy emocjonalnej. Zdarza się często, że osoba chora jest drażliwa emocjonalnie. Unika kontaktów z ludźmi, a te kontakty które stara się realizować stają się bardzo trudne i męczące.

Z perspektywy bliskich osoba chora staje się nieprzyjemna w obyciu, a nawet złośliwa i agresywna. Dzieje się tak, gdyż złość jakiej doświadcza człowiek zaburzony może być swoistą formą mechanizmu obronnego, realizowanego bezwiednie, bez poczucia kontroli. Depresja związana jest bardzo często z nasileniem lęku, niepokoju, którego to źródło choremu jest bardzo trudno identyfikować. A to dlatego, że ten lęk może pełnić rolę obronną. Chory jest bardzo często „zestresowany”. A to z kolei często skłania do stosowania różnych metod obniżania napięcia: alkohol, używki, działania ryzykowne, lub destrukcyjne/autodestrukcyjne, kompulsje i natręctwa.

Jak stopnie depresji rozróżniamy?

Z uwagi na fakt iż u każdego człowieka zaburzenie depresyjne może rozwijać się trochę inaczej, jeśli chodzi o tempo i subiektywne przyczyny występowania objawów, podjęto naukowe próby klasyfikacji i opisu nasilenia depresji, aby móc skutecznie diagnozować i leczyć tę podstępną chorobę.

Ważne natomiast jest, że brak diagnozy objawów depresyjnych na wstępnym etapie będzie prowadził do pogłębiania się, nasilenia depresji. Ilość nowych objawów będzie rosła, a piętno jakie będą one odciskać na chorym będzie coraz silniejsze. Z depresją jest jak z każdą potoczną chorobą organiczną – nie leczona w porę, skutkuje długofalowymi powikłaniami i konsekwencjami dla zdrowia psychicznego, fizycznego i społecznego pacjenta.

Zatem wyróżniamy trzy stopnie nasilenia depresji: depresja o łagodnym nasileniu, depresja o umiarkowanym nasileniu i depresja ciężka.

Podobieństwa i różnice w odniesieniu do kryteriów diagnostycznych i objawów depresji

Aby móc stwierdzić depresję należy zdiagnozować podstawowe objawy, które występują w każdym nasileniu depresji.

Kryteria diagnostyczne dla depresji łagodnej (kryteria/objawy podstawowe)

Kryterium czasowe: okres występowania objawów co najmniej 2 tygodnie:

  • spadek nastroju – „depresyjny nastrój”;
  • utrata zainteresowań i aktywności, trudność w doświadczaniu przyjemności – w obszarach, które do tej pory były źródłem pozytywnych doświadczeń;
  • zwiększona męczliwość i spadek energii.

Opis funkcjonowania chorego: pacjent jest w stanie wykonywać swoje obowiązki domowe i pracę, ale szybciej się męczy, odczuwa spadek motywacji do działania. Mogą, (ale nie muszą!) występować dolegliwości somatyczne: bóle brzucha, głowy, mdłości etc.

Kryteria diagnostyczne dla depresji umiarkowanej

Aby móc zdiagnozować występowanie depresji o umiarkowanym nasileniu muszą występować co najmniej dwa spośród trzech objawów opisanych w kryteriach dotyczących diagnozy depresji łagodnej, oraz 3 lub 4 dodatkowe objawy:

  • spadek poczucia własnej wartości – negatywny obraz siebie;
  • poczucie winy – obwinianie siebie za dowolne zaniechania życiowe, nadmierny krytycyzm wobec siebie;
  • myśli samobójcze – brak poczucia sensu, który może przechodzić w myślenie: „lepiej jakby mnie nie było”, poprzez konkretne wyobrażanie sobie sposobów na skrócenie życia, aż po wyobrażanie i planowanie samobójstwa;
  • zaburzenia pamięci i uwagi;
  • nasilony lęk ogólny, lęk o przyszłość, pojawiające się myśli natrętne i zachowania kompulsywne, spowolnienia, lub nadaktywność psychoruchowa;
  • zaburzenia snu – trudność w zaśnięciu, budzenie się w środku nocy i trudność z ponownym zaśnięciem, budzenie się nad ranem, uczucie zmęczenia po nocy;
  • zaburzenia odżywiania – wzrost lub spadek łaknienia, a co za tym idzie wzrost lub spadek masy ciała.

Opis funkcjonowania chorego: tutaj mogą pojawiać się znaczne trudności z realizacją normalnych do tej pory obowiązków oraz aktywności domowych i zawodowych. Spóźnianie się do pracy częściej niż zwykle, odraczanie zadań, częstsza absencja w pracy, większy „bałagan” w domu. Zapominanie o zaplanowanych sprawach, niechęć do planowania, etc.

Kryteria diagnostyczne dla depresji ciężkiej

Aby móc zdiagnozować występowanie depresji o ciężkim przebiegu muszą być spełnione wszystkie 3 kryteria/objawy podstawowe, a ponadto przynajmniej 4 dodatkowe objawy opisane powyżej.

Opis funkcjonowania chorego: w tym stanie najczęściej chory nie jest w stanie realizować prawie żadnych zadań domowych i zawodowych, poza drobnymi, prostymi czynnościami. Pacjent doświadcza silnego cierpienia oraz szerokiego wachlarza zaburzeń somatycznych i zaburzeń snu. Często zaniedbuje siebie i nie ma siły aby wstać z łóżka i zadbać o podstawową higienę. Ma tendencje do nadmiaru snu w dzień, a w nocy może nie móc zasnąć. Występują objawy z kryteriów diagnostycznych epizodu umiarkowanego, jednakże ich nasilenie jest znacznie większe (częściej, dłużej, intensywniej przeżywa objawy opisane w kryterium dla umiarkowanej depresji). W tym stanie pacjent znacznie częściej ma myśli samobójcze przechodzące w tendencje. Tendencja oznacza, że pacjent zaczyna skłaniać się ku budowania planu próby samobójczej oraz przygotowania do jego realizacji.

Leczenie różnych stopni depresji

Jeśli rozpoznajemy u siebie jakiekolwiek podejrzenie, że ostatnio czujemy się jakoś nieswojo, mamy dłużej gorszy nastrój, spada jakość snu, lub dotychczasowe aktywności przestają robić na nas pozytywne wrażenie, nie umiemy się cieszyć – to sygnał, że czas zgłosić się po pomoc. Nie bagatelizujmy objawów, które mylnie możemy oceniać jako niegodne uwagi.

Pierwszym krokiem może być rozmowa z zaufanym lekarzem, może być to lekarz pierwszego kontaktu. Dobrze jest też podjąć konsultację od razu u lekarza psychiatry lub udać się do psychoterapeuty, który specjalizuje się w leczeniu depresji. Zarówno jeden i drugi specjalista dysponuje narzędziami i kompetencjami diagnostycznymi, które pozwolą nam się dowiedzieć czego doświadczamy (czy to depresja?). W razie potrzeby i konieczności lekarz, lub psychoterapeuta zalecą konsultację u drugiego specjalisty.

Jak wygląda leczenie depresji?

W leczeniu depresji najskuteczniejszą formą terapii jest leczenie łączone: farmakoterapia i psychoterapia. W literaturze i w badaniach można znaleźć różne podejścia terapeutyczne w tematyce depresji. Zarówno odwołując się do nurtu jak i do prób odpowiedzi na pytanie, która forma leczenia powinna być terapią pierwszego rzutu.

Gdyby bezpiecznie móc zachować ramy diagnostyczne w praktyce i z dużą pewnością oszacować zgodność diagnozy z faktycznym stanem pacjenta można by przyjąć założenie, że w depresji o łagodnym nasileniu pomoże farmakoterapia lub psychoterapia. W depresji o umiarkowanym nasileniu farmakoterapia i psychoterapia. A w depresji ciężkiej farmakoterapia, psychoterapia i wskazane lub konieczne będzie leczenie szpitalne (szpital psychiatryczny, oddział leczenia nerwic).

Psychoterapia i farmakoterapia – o czym warto wiedzieć?

Światowa Organizacja Zdrowia w swoich opracowaniach wspomina, że w depresji o nasileniu łagodnym do umiarkowanego terapią pierwszego rzutu może być psychoterapia. Praktyka pokazuje jednak, że terapia depresji może przebiegać wyraźnie inaczej u różnych pacjentów pomimo występowania podobnego nasilenia objawów. Jedni będą źle reagować na leczenie farmakologiczne i będą od niego stronić. Bardzo wiele zależy też od kontekstu: jaka jest obecna sytuacja życiowa chorego, jakie i czy w ogóle ma wsparcie wśród rodziny i bliskich, jakie ma zasoby poznawcze (stopień samoświadomości), jaka jest kombinacja i nasilenie poszczególnych objawów od momentu podjęcia leczenia.

Fakty są takie, że w bardzo wielu przypadkach trudno obejść się bez włączenia leczenia farmakologicznego. Przede wszystkim z uwagi na bezpieczeństwo i kondycję chorego. W pierwszej kolejności zarówno pacjent, jak i lekarz oraz psychoterapeuta muszą czuć się bezpieczni. Pacjent musi doświadczyć ulgi i spadku napięcia, jakie leki mogą przynosić. Pełnią też funkcję uspokajającą i regulującą nadmierne pobudzenie lub spadek „napędu”.

Faktem też jest to, że doświadczenie depresji bardzo często wiąże się z trudnościami w radzeniu sobie z okolicznościami życiowymi jakie wywołuje u nas stres. Aby nauczyć się lepiej radzić sobie z tym stresem, zrozumieć źródło i często dokonać przewartościowania własnych nieadaptacyjnych strategii i przekonań, niezbędna będzie psychoterapia. Leki pomagają poczuć się lepiej i bezpieczniej, ale nie zmieniają naszego życia. Psychoterapia za to pomoże zmienić „coś” w naszym życiu na bardzo długo lub na zawsze.

Skutecznie pomagamy w walce z depresją. Skontaktuj się z Nami!

 

Kacper Fic - psycholog, psychoterapeuta
Specjalizuje się w terapii zaburzeń lękowych i zaburzeń nastroju, z uwzględnieniem ich w przebiegu zaburzeń osobowości. Pomaga w rozwiązywaniu problemów związanych ze stresem w pracy i wypaleniem zawodowym. Pracuje też z osobami mającymi trudność z budowaniem i utrzymaniem bliskich relacji. Czytaj więcej…
Jakie są kłamstwa pornografii?

Jakie są kłamstwa pornografii?

Pornografia jako forma przedstawienia seksu, jest najczęściej obrazem bardzo zniekształconym i wypaczonym. Pornografia jako zjawisko istnieje, gdyż ma swojego odbiorcę. Rzeszę klientów, dla których seks staje się towarem, dla wielu osób luksusowym i niedostępnym.

Głównym powodem, z którego to wynika jest fakt, że główni odbiorcy tych treści mają coraz większe problemy z budowaniem relacji. Wybierają najprostsze sposoby do zaspokojenia własnych potrzeb i pragnień, stosując pornograficzną protezę – celem „poprawy” własnego funkcjonowania, lub nastroju. Coraz częściej popadając również w uzależnienie. Ponosząc własne koszty ekonomiczne i zdrowotne, jednocześnie będąc idealnym źródłem zarobku dla pornobiznesu. Klient idealny to taki, który nie potrafi obejść się bez tego, co mu ten biznes sprzedaje.

Dlatego w tym artykule, chciałbym zdemaskować pornografię i kłamstwa jakie ze sobą niesie. Zapraszam do dalszej lektury.

Pornografia – zdehumanizowana forma przedstawiania seksu

Czytając o pornografii często można spotkać się z definicją, że to seks wyrwany z kontekstu, pozbawiony emocji, prawdziwych relacji, realnych ludzi. Jest generalnie mocno przerysowany i odrealniony. Seks natomiast jest składową ludzkiego życia (bez seksu nie byłoby ludzi), ale też jest istotnym elementem budowania związków międzyludzkich. Można zatem wysnuć konkluzję, że pornografia to zdehumanizowana forma przedstawiania seksu.

Dzięki temu, że pornografia generuje i powiela kłamstwa, jest łatwa w odbiorze. Przez to, że replikuje nieprawdę, ludzie oglądający pornografię od młodego wieku nasiąkają tą „dziwną wiedzą”, a w konsekwencji często świadomie, lub nie – próbując ją przenosić na rzeczywiste relacje. Młodzi ludzie nie zdają sobie sprawy, że głębokość spaczenia osobowości treściami pornograficznymi sięga naprawdę głęboko. A skutki mają ogromny wpływ na funkcjonowanie w relacjach, postrzeganie siebie, oraz ludzi dookoła.

Najczęstsze kłamstwa pornografii

Oto najczęstsze kłamstwa pornografii, które są przejawem dyskryminacji, dewaluacji i dehumanizacji:

Poczucie wartości zależy od wyglądu

Wygląd aktorów i aktorek filmów porno. Osoby, które biorą udział w kręceniu scen są do tego „specjalnie” przygotowane. Produkcja filmów to zazwyczaj plan filmowy, na którym ludzie są odpowiednio oświetleni, ciało ma odpowiedni makijaż, a i sam sposób kręcenia ma tuszować mankamenty. Aktorzy porno często też są poddawani różnym zabiegom chirurgii plastycznej i implantologii (piersi, pośladki), ale też sam materiał filmowy jest poddawany obróbce cyfrowej. Potencjalny młody odbiorca zacznie się porównywać, co często niesie z sobą destrukcyjny wpływ na samoocenę i poczucie własnej wartości.

Seks pod przymusem jest miłym i pozytywnym doświadczeniem

Uprzedmiotowienie ludzi. W filmach porno kobiety, ale też mężczyźni są pokazywani jako kawałek ciała, którym się można zaspokajać niemal na zawołanie. Wystarczy wykonać kilka kroków i gestów, aby zainteresować własną osobą, napastliwie sygnalizując swoje zainteresowanie wulgarnym zachowaniem, lub zmuszając kogoś do seksu. W scenach tych pokazuje się kobiety zmuszane do seksu jako zadowolone z przebiegu gwałtu, lub napastowania seksualnego. Akty przemocy seksualnej nie niosą ze sobą żadnych negatywnych konsekwencji.

Relacje sprowadzają się do „zaliczenia” kogoś

Dehumanizacja relacji. Relacje w obrazach pornograficznych są spłycone do zaliczania, zdradzania, realizacji fantazji na zawołanie. Brakuje kontekstu. Nie trzeba się znać, nie trzeba lubić, nie trzeba się czuć bezpiecznie. Seks jest w centrum relacji międzyludzkich.

Każdy zawsze powinien być gotowy na seks

W filmach porno poza scenami zmuszania do posłuszeństwa, wszyscy zawsze są na tak. Każdy zawsze jest gotowy na seks, wystarczy tylko zapytać, lub dotknąć. W prawdziwym życiu tak to nie działa. Człowiek to złożona istota. Każdy ma prawo do gorszego samopoczucia, nastroju, spadku kondycji. Niektórzy potrzebują się przygotować do seksu bardziej niż inni. Odpocząć, mieć spokój wewnętrzny, odpowiednią przestrzeń. To normalne. Aktorzy porno często stosują środki farmakologiczne celem podtrzymania erekcji. Sceny w filmach są kręcone po kilka godzin, a w post produkcji mogą trwać kilka, kilkanaście minut. Sprawia to wrażenie jakby ludzie, którzy uprawiają seks byli odporni na zmęczenie, super wydolni. Taki obraz również często uderza w poczucie wartości młodego widza.

****

Kiedy nakarmieni kłamstwami wchodzimy w życie i prawdziwe relacje, doświadczamy niejednokrotnie odrzucenia, lub w ogóle rezygnujemy z prób budowania takowych. Pokiereszowana dusza – obniżone poczucie własnej wartości – pragnie bliskości z drugim człowiekiem, ale nie wie jak do tego dążyć. Bo wiedza jaką się posługuje to stek kłamstw i propagandy pornobiznesu. Zatem poprzestaje na fantazjowaniu, zaspokajaniu potrzeb, budowaniu uzależnienia, częściowo też autodestrukcji.

Skutecznie pomagamy w leczeniu uzależnienia od pornografii. Skontaktuj się z Nami!

 

Na naszym blogu powstał też oddzielny wpis na temat uzależnienia od pornografii: Pornoholizm – jak rozpoznać uzależnienie od pornografii?

Pornografia stawia bardzo wysoko poprzeczkę odbiorcy, po to aby ten niekoniecznie chciał, lub umiał ją przeskoczyć. Kłopot w tym, że seks to nie sport.

Kacper Fic - psycholog, psychoterapeuta
Specjalizuje się w terapii zaburzeń lękowych i zaburzeń nastroju, z uwzględnieniem ich w przebiegu zaburzeń osobowości. Pomaga w rozwiązywaniu problemów związanych ze stresem w pracy i wypaleniem zawodowym. Pracuje też z osobami mającymi trudność z budowaniem i utrzymaniem bliskich relacji. Czytaj więcej…
Nie potrafię rozmawiać ze swoimi dorosłymi dziećmi. Jak skutecznie rozmawiać o problemach?

Nie potrafię rozmawiać ze swoimi dorosłymi dziećmi. Jak skutecznie rozmawiać o problemach?

Nie potrafię rozmawiać z moimi dorosłymi dziećmi. Problemy zamiatane są pod dywan. Jesteśmy w spirali niezrozumienia….

Odpowiedź psychologa

Pani Małgorzato,

Pani problem pomimo iż wydaje się pozornie błahy jest powodem destrukcji wielu relacji i dotyczy znacznej części osób dorosłych.

Z czego wynika problem komunikacji rodzica a dorosłych dzieci?

U podłoża eskalacji tego problemu może leżeć wiele przyczyn:

  1. Błędy komunikacyjne/niewłaściwa i niejasna komunikacja, język, miejsce, czas komunikacji.
  2. Często różna percepcja tego co właściwie jest problemem – czytelne nazwanie problemu.
  3. Błędne przekonanie – zwłaszcza w relacjach z bliskimi, że „ci nasi bliscy” powinni rozumieć sedno problemu (a często albo nie zdają sobie z tego sprawy, lub oceniają ten problem dużo niżej w randze ważności).
  4. Powielanie wyuczonych schematów komunikacyjnych, np.: „Ja mówię, a Ty masz słuchać”.
  5. W relacjach rodzic-dorosłe dziecko; błędne traktowanie dorosłego dziecka jak dziecka (nadmiernie protekcjonalnie – nie narażając na problem, mówieniem „piąte przez dziesiąte, dookoła, etc.”, lub mając zbyt duże oczekiwania – „powinieneś się tym zając, jesteśmy rodziną!”).
  6. Pominięcie faktu – z wiekiem każdy się ma prawo zmieniać. Zatem każdy ma prawo mieć odrębne zdanie na dowolny temat. Nawet jeśli wcześniej powielał nasz sposób patrzenia na dane zjawisko.
  7. Różnie ukształtowane hierarchie wartości ludzi (dorosłych dzieci) w danym okresie życia. Przykładowo: dla syna/córki, którzy mają swoje dzieci i swoje rodziny, związki, pracę etc.; znaczna część problemów rodziny generacyjnej („z domu”), przestaje mieć tak duże znaczenie jak np.: dla rodzica. Gdyby tak nie było nie byliby w stanie budować swoich rodzin, wychowywać dzieci, rozwijać się zawodowo itd.
  8. Pomijanie własnej autonomii, tj.: odrębności rodzica od dziecka i podejmowanie decyzji o rozwiązaniu problemu bez udziału dorosłych dzieci, lub ze wsparciem innych dorosłych – przyjaciół, rodzeństwa, szukanie wsparcia u specjalisty.
  9. Rodzaj problemu – np.: inaczej będziemy rozwiązywać sprawy spadkowe, inaczej konflikty z partnerami naszych dzieci, inaczej nasze własne z naszymi dziećmi.

Problemy zamiatane pod dywan

Jednocześnie z opisu Pani problemu wynika, że problemy są zamiatane pod dywan… Pytanie kto je zamiata? Jeśli „ja nie potrafię”, to może konsekwencją tego jest też to, że to „ja zamiatam”(?), więc problemy nie są wyrażone, lub nazwane.

Wtedy możemy mieć złudne poczucie, że inni też wiedzą o tym problemie i może się domyślą… Lub poprzez to że „nieumiejętnie komunikujemy problem”, wobec czego inni nie chcą rozmawiać, toteż „zamiatają problem pod dywan” – unikają konfliktu (?). Na przykład wtedy, kiedy w trakcie wywołania problemu jesteśmy zbyt ofensywni. To znaczy próbujemy zaczepiać kogoś o tym co chcemy powiedzieć poprzez swoiste „wrzutki”, też licząc na to, że ktoś nas zrozumie, np. podczas czasu spędzanego z bliskimi. Inni będą to odbierać jak zakłócanie spokoju, czepianie się, lub dążenie do intencjonalnego „psucia dobrej atmosfery”. Pomimo, że możemy mieć dobre intencje (bo chcemy rozwiązać problem) poniesiemy klęskę. Podobnie, jeśli próbujemy powiedzieć coś „między słowami”, albo „przy okazji”, „na rozchodniaczka” (np.: przy rozstaniu po niedzielnej wizycie) – to nic nie da. Pozostajemy niewysłuchani, a dzieci będą mieć tylko żal.

Jak skutecznie rozmawiać o problemach?

Aby dobrze, tj. skutecznie rozmawiać o problemach należy spełnić kilka warunków, które pozwolą nam zredukować ryzyko wystąpienia błędów, pominięć, psucia atmosfery itd.:

  1. Zadbajmy o przestrzeń komunikacyjną – o sprawach dla nas ważnych rozmawiamy w atmosferze i w czasie, kiedy mamy możliwość wyrażenia tego co chcemy. Bez nadmiernego pośpiechu i bardzo czytelnie. Ważne, żeby najpierw umówić się na rozmowę w miejscu, które będzie wszystkim odpowiadało w terminie, który będzie pasował każdej osobie. Należy uznać autonomię swoją i swoich rozmówców (tutaj dorosłych dzieci). Trzeba się umówić na rozmowę „o ważnej dla nas sprawie”. Ustalamy wspólnie dzień, miejsce i czas.
  2. Sami musimy zadbać o to co chcemy powiedzieć. Dobrze się zastanowić nad tym wcześniej co dla nas jest problemem i postarać się go precyzyjnie nazwać przed samym sobą. Problem opisujemy przez pryzmat „ja”. Jaką trudność nierozwiązanie problemu nam stwarza. Np.: niech problemem będzie to że „ktoś nas rzadko odwiedza, a kiedyś było to częściej”. Wobec tego konsekwencją jest to, że czujemy się samotni. Błędny komunikat będzie: „wcale mnie nie odwiedzasz, dlatego mnie nie szanujesz”. Właściwy: „kiedyś bywałeś częściej, teraz jesteś u mnie rzadko, więc jest mi przykro”. Pierwsza wersja jest oceną (mało kto lubi słuchać krytyki). Druga jest odwołaniem do faktów i własnych uczuć, jest mówieniem o swoich odczuciach.
  3. Wobec zaistniałego problemu mamy przecież jakieś oczekiwania, tzn. chcemy żeby ktoś zmienił swoją postawę – w tym przykładzie, żeby zaczął częściej przyjeżdżać. Koniecznym wobec tego będzie ich wyrażenie. A więc prawidłowy komunikat mógłby brzmieć: „Jest mi przykro, że kiedyś bywałeś częściej, teraz jesteś u mnie rzadko. Chciał(a)bym żebyś odwiedzał mnie częściej, bo tęsknię”.
  4. Bierzemy pod uwagę, że pomimo, że adresat może zrozumieć, nie musi spełnić naszej prośby/wymagania. A z tym będziemy musieli się pogodzić i nauczyć żyć. Aż do następnego problemu, który należy próbować komunikować wg instrukcji podobnej do przedstawionej tutaj.

Zdaję sobie sprawę, że to tylko przykład oparty na mojej interpretacji mało szczegółowego opisu problemu jaki Pani przedstawiła. I chyba to może być Pani problem – patrz pkt 1 i 1. Możliwe, że moja odpowiedź nie będzie wystarczająca, ale zachęcam do zasięgnięcia wsparcia w żywej komunikacji ze specjalistą – psychologiem, psychoterapeutą. Wierzę że uda się z odpowiednim wsparciem pomóc Pani w rozwiązaniu przynajmniej części problemów z komunikacją, lub z pogodzeniem się z faktem, że dorosłe dzieci już są głównie dorosłymi, a dopiero w drugim rzędzie dziećmi…

Chcesz rozwijać swoje kompetencje rodzicielskie? Skontaktuj się z Nami!

 

Kacper Fic - psycholog, psychoterapeuta
Specjalizuje się w terapii zaburzeń lękowych i zaburzeń nastroju, z uwzględnieniem ich w przebiegu zaburzeń osobowości. Pomaga w rozwiązywaniu problemów związanych ze stresem w pracy i wypaleniem zawodowym. Pracuje też z osobami mającymi trudność z budowaniem i utrzymaniem bliskich relacji. Czytaj więcej…
Depresja w stwardnieniu rozsianym - jak z nią walczyć?

Depresja w stwardnieniu rozsianym – jak z nią walczyć?

Depresja w stwardnieniu rozsianym jest zaburzeniem psychicznym, które występuje dość często. Dane statystyczne mówią, że ryzyko wystąpienia objawów depresji u osób ze stwardnieniem rozsianym (SM) jest prawie dwukrotnie większe niż u osób w populacji ogólnej. Przyczyną takiego stanu rzeczy jest obiektywny fakt pogarszającego się stanu zdrowia, pojawienia się rzutów choroby SM, ale również przytłaczająca diagnoza nieuleczalnej choroby.

W dalszej części tekstu, przybliżę więcej informacji na temat depresji w stwardnieniu rozsianym. Zapraszam do lektury.

Wpływ stwardnienia rozsianego na psychikę

Jednym z częściej występujących czynników psychologicznych pogarszających nastrój osób chorych jest lęk o przyszłość, rodzinę i inne odpowiedzialności związane z codziennym funkcjonowaniem. Często pacjenci z diagnozą stwardnienia rozsianego boją się że będą ciężarem dla swoich bliskich.

Cały ten bagaż emocjonalny jest bardzo przytłaczający. Pojawić się może poczucie bezradności i drastyczny spadek emocji. Pojawia się za tym nadmierne poczucie odpowiedzialności, oraz często niechęć do obarczania innych swoimi obawami. Bywa tak, że brakuje ujścia tak wielu negatywnym emocjom. Pojawić się może depresja.

Objawy depresji a objawy SM

Problemem, z którym mierzą się pacjenci dotknięci SM, ale też specjaliści, którzy są zaangażowani w pomoc pacjentom, jest trudność w rozróżnieniu i oddzieleniu objawów jednej i drugiej choroby.

Przykładem niech będzie spadek energii i przewlekłe zmęczenie: jeden i drugi objaw towarzyszy zarówno SM i depresji. Trudno określić jest czy to zmęczenie wynika z degradacji układu nerwowego przez destrukcyjny wpływ czynników chorobowych SM na połączenia nerwowe, czy jest raczej związany z poczuciem braku sensu i utraty motywacji (objawów obecnych w depresji, wskutek znacznego spadku nastroju).

Kolejnym problemem, jest fakt iż objawy SM mogą powodować depresję, a depresja może negatywnie wpływać na stan zdrowia pacjenta. Brak motywacji do działania, może źle wpływać na proces leczenia SM. Pacjent może zapominać, albo nie chcieć stosować leków na SM, oraz może przestać korzystać z innych form terapii potrzebnych w leczeniu SM. Kolejnym czynnikiem ryzyka wynikającym z depresji jest kwestia obniżonej odporności organizmu; co sprzyjać może szybszej ekspansji choroby SM, ale też częstszym rzutom chorobowym. Człowiek chory zaczyna żyć w pułapkach generujących błędne koło połączone z SM i depresji.

Połączenie i oddzielenie – diagnoza depresji u chorych na SM

Coraz częściej mówi się o tym, że warto jest diagnozować i patrzeć na depresję u chorych na SM jak na odrębną jednostkę chorobową, a nie tylko jak na konsekwencję zmian neurologicznych jakie występują w wyniku szkodliwości SM na organizm człowieka.

Ogromną konsekwencją uzyskania samej diagnozy SM są funkcjonalne zmiany człowieka w codziennym życiu. Oznacza to tyle, że doświadczając choroby przewlekłej, nieuleczalnej, wywołany stan emocjonalny spowoduje spadek motywacji i często nadmiernej, czasami zbyt szybkiej rezygnacji z dotychczasowych zadań i aktywności (częsty czynnik spustowy depresji w populacji ogólnej). Może też w sposób oczywisty być wynikiem nadmiernej koncentracji na diagnozie i fakcie doświadczania choroby.

Można przyjąć model łączony objawów SM i depresji – jeśli objaw SM i depresji jest tożsamy to ma swoją wagę i konsekwentny wpływ na ogólny stan zdrowia i samopoczucie. Jeśli je zsumujemy to mamy dużo większą wagę i większy wpływ negatywny. Na objaw wynikający z postępu SM mamy ograniczony wpływ. Na objaw depresyjny możemy mieć większy wpływ. Usuwając jeden z dwóch, lub redukując jego wagę mamy mniejsze obciążenie i ogólnie lepszy stan zdrowia i samopoczucie.

Leczenie depresji w SM

Po pierwsze warto sobie uświadomić, że to nie koniec życia, ale drastyczna jego zmiana. Po drugie dobrze jest szukać motywacji w czymkolwiek, co jest dla nas dobre i pozytywne we własnym doświadczeniu z dowolnego okresu sprzed choroby.

Konieczne będzie zatroszczyć się o siebie, tj.: zadbać o wskazówki od lekarzy; odpowiednią, dietę, sen, aktywność fizyczną i kontakty społeczne. Każda z tych dziedzin życia albo będzie inna, a czasami wręcz na nowo będziemy musieli się uczyć ją aplikować do swojego życia. Dobrze jest mieć plan na każdy dzień i nauczyć się go wdrażać w życie małymi krokami i obserwować jaką zmianę i korzyść emocjonalną niesie w codziennym funkcjonowaniu.

Warto jest uczyć się relaksacji i technik uważności, które pozwalają zredukować napięcie i lęk. Dobrze jest nauczyć się też być tu i teraz, a nie nadmiernie wybiegać w przyszłość, na którą czy w chorobie, czy bez i tak mamy wpływ ograniczony. Potrzebnym krokiem jest też budowanie relacji z innymi poza doświadczeniem choroby, a czasem warto podzielić się swoimi emocjami z bliskimi jakich w niej doświadczamy.

Z tych elementów warto się odbudować i dać sobie zdrową, aktywną i interesującą rutynę. Z takimi zasobami cień choroby staje się bledszy, a okresy kiedy nastrój jest lepszy są dłuższe i intensywniejsze. Kontekst SM będzie towarzyszył życiu, ale nie musi być wątkiem przewodnim.

Podobnie w sytuacji, gdy zaczerpniemy pomocy w terapii leczenia depresji. Celem jest odzyskanie sensu i poprawa samopoczucia, niezależnie od kontekstu.

Gdzie szukać pomocy?

Zdaję sobie sprawę z tego, że doświadczenie nieuleczalnej choroby jest bardzo trudne emocjonalnie. Wiem też, że często paradoksalnie redukujemy wtedy siebie, oraz wsparcie od innych do minimum – bo się boimy. Tak jakbyśmy chcieli się okopać i toczyć tę walkę nie obciążając innych.

Jednakże właśnie wtedy warto szukać dodatkowej pomocy i wsparcia. Dbając o siebie dbamy o naszych bliskich, a dzieląc się trudnościami możemy też pomóc sobie. Doświadczenie SM może zmienić życie i przywrócić je „do góry nogami”, ale to nie znaczy, że osoba chora musi nieustannie stać na głowie.

Uzyskanie pomocy psychologicznej, psychoterapeutycznej może pomóc walczyć z depresją i tak przeorganizować swoje życie, aby było możliwie dobre, pomimo tego, że SM rzuca cień. Nie warto pozwolić aby ten cień zasłonił wszystko, bo nie musi. Pomimo, że życie się zmienia o 180 stopni warto jednak stać na nogach, a nie na głowie i wyznaczyć nowy, najlepszy możliwy kurs. Do tego może się przydać pomoc bliskich i/lub specjalisty.

Skutecznie pomagamy w walce z depresją. Skontaktuj się z Nami!

 

Kacper Fic - psycholog, psychoterapeuta
Specjalizuje się w terapii zaburzeń lękowych i zaburzeń nastroju, z uwzględnieniem ich w przebiegu zaburzeń osobowości. Pomaga w rozwiązywaniu problemów związanych ze stresem w pracy i wypaleniem zawodowym. Pracuje też z osobami mającymi trudność z budowaniem i utrzymaniem bliskich relacji. Czytaj więcej…