Wpisy

Gdzie leży granica odpowiedzialności za samopoczucie żony?

Gdzie leży granica odpowiedzialności za samopoczucie żony?

Dzień dobry, jestem z żoną 33 lata. Jak co roku spędzamy razem wakacje. Któregoś dnia naszego pobytu, podczas wyjścia na plażę żona stwierdziła, że jest zbyt chłodno i nie świeci słońce, więc z niej zrezygnuje i zostaje w pokoju. Natomiast ja uważałem, że jest całkiem spoko i postanowiłem, że jednak skorzystam z plażowania. Nie spotykając ze strony żony sprzeciwu dałem buziaka i poszedłem.

Po powrocie po 2 godzinach żona zrobiła mi awanturę, jak mogłem tak postąpić zostawiając ją samą w pokoju. Ja z kolei uważam, że nic takiego złego nie zrobiłem. Proszę o odpowiedź, czy przekroczyłem jakieś granice?

Odpowiedź psychologa

Szanowny Panie Andrzeju,

zacznę od końca – nie, nie przekroczył Pan żadnej granicy.

Gdybyśmy jednak mieli dopracować Pana zachowanie do perfekcji, to rzeczywiście mógł Pan zapytać żonę, czy nie będzie miała nic przeciwko, jeśli Pan wybierze się na plażę sam. Napisał Pan, że żona nie wyraziła sprzeciwu, ale nie napisał Pan też czy pytał Pan ją o zdanie. Tylko w tym aspekcie widziałabym ewentualnie brak pewnej uważności po Pana stronie.

Odpowiedzialność za własne decyzje

Ja widzę to tak:

Dojrzałość człowieka wiąże się nierozerwalnie z jego gotowością do brania odpowiedzialności w pierwszej kolejności za siebie samego. Oznacza to umiejętność ochrony własnych granic ale również nieprzekraczania cudzych. Jeśli się na coś zgadzamy (wprost lub dając na to ciche przyzwolenie, czyli nie protestując) to znaczy, że jesteśmy gotowi udźwignąć konsekwencje związane z dokonanym przez nas wyborem. Czyli jeśli zgadzam się na to, żeby mąż poszedł beze mnie na plażę, to znaczy, że nie mam nic przeciwko temu i nie będę miała później pretensji. Jeśli nie chcę, żeby mąż szedł beze mnie na plażę i cierpię na samą myśl o tym, to nie powinnam zgodzić się na jego wyjście. Mogę wtedy powiedzieć, że będzie mi smutno samej i byłoby mi miło, gdyby został ze mną. I ostatnia ale najważniejsza kwestia – jeśli nie chcę, żeby mąż poszedł na plażę beze mnie, ale mu o tym nie mówię, to powinnam wziąć odpowiedzialność za moją decyzję i poradzić sobie samodzielnie z emocjami, nie przerzucając na męża odpowiedzialności za nie.

Dlaczego rozumienie własnych potrzeb jest tak ważne?

Podniosę teraz poprzeczkę. Żeby być w stanie brać odpowiedzialność za własne emocje związane z własnymi decyzjami, muszę wystarczająco dobrze rozumieć swoje potrzeby. Większość osób ich nie rozumie, lub nie daje sobie prawa, żeby je mieć. W konsekwencji łatwiej przychodzi nam wyrażanie niezadowolenia z tego, że nasze potrzeby nie zostały zaspokojone, niż zakomunikowanie ich wprost. Wynika to z lęku przed odrzuceniem lub unieważnieniem. Pod spodem kryje się przekonanie „gdybym była dla niego ważna, to by ze mną został. Nie będę go o to prosić, bo może mi odmówić, a to będzie oznaczało, że nie jestem dla niego wystarczająco ważna”. Lub „Nie będę się prosić, bo wtedy zostanie ze mną na siłę, a to będzie dla mnie poniżające”.

Takie przekonania są efektem doświadczeń związanych z odrzuceniem i naruszonymi osobistymi granicami już w dzieciństwie. Wówczas kształtuje się wzorzec relacji oparty o zawłaszczanie drugiego człowieka – „Jeśli mnie kocha, to powinien zrobić wszystko, czego ja chcę. Jeśli tego nie robi to znaczy, że mnie odrzuca a ja mam wtedy prawo wymierzyć mu karę”. 

Niestety nie mamy wpływu na środowisko, w którym się rodzimy i wychowujemy, ale mamy wpływ na korygowanie schematu naszego funkcjonowania. Możemy to zrobić dzięki informacjom zwrotnym z otoczenia, o ile jesteśmy otwarci na ich przyjęcie. 

Jak postąpić w zaistniałej sytuacji?

Dlatego zachęcam Pana, Panie Andrzeju do wyjaśnienia z żoną zaistniałej sytuacji. Jeśli nie wrócicie Państwo do rozmowy, żona pozostanie pod wpływem przekonania, że plaża jest dla Pana ważniejsza, niż spędzanie wspólnie czasu, a to może rodzić kolejne nieporozumienia. 

Oczywiście, proszę nie tłumaczyć żonie, że jej wybuch emocji wiąże się z trudnymi doświadczeniami z dzieciństwa. Byłoby to co najmniej nierozważne i bukiet 50 czerwonych róż mógłby nie wystarczyć do załagodzenia sprawy ;-) 

Proszę powiedzieć żonie, że jest dla Pana bardzo ważna, że lubi Pan z nią spędzać czas. Ale jednocześnie, że prosi Pan o jasne komunikaty tak albo nie. Wprzeciwnym wypadku nie będzie Pan w stanie się domyślić, czego żona naprawdę oczekuje.

Pozdrawiam Pana serdecznie.

Skutecznie pomagamy parom i rodzinom pokonywać kryzysy. Skontaktuj się z Nami!

 

Marta Mauer-Włodarczak - psychoterapeuta par

Marta Mauer-Włodarczak jest właścicielem poradni Sensity.pl, w której prowadzi terapię par i małżeństw, a także konsultacje dotyczące problemów wychowawczych. Czytaj więcej…

10 najważniejszych sygnałów, kiedy należy zgłosić się na terapię małżeńską Sensity.pl

Żona mnie zdradza, czy powinienem o nią walczyć?

Na przestrzeni lat, odkąd pomagamy rodzinom przezwyciężać kryzysy w związkach, obserwujemy rosnącą ilość mężczyzn, którzy zgłaszają się do nas po pomoc po zdradzie żony. Niezależnie od tego czy jest to zdrada emocjonalna (szczegółowo omawiamy ten problem zdrady emocjonalnej w tym artykule) czy fizyczna jest ona ciosem dla mężczyzny. Po tym jak stwierdzi – “żona mnie zdradza” – pojawiają się pytania. Czy powinienem o nią walczyć? Czy powinienem być zazdrosny, gdy wciąż utrzymuje kontakt z kochankiem? Aż w końcu – jak znów zaufać?

W tym artykule znajdziesz odpowiedź na swoje pytania. Dowiesz się czy jest sens odbudowywać Wasz związek po zdradzie i jak to zrobić. Dla lepszego zilustrowania tego zagadnienia posłużę się dwoma historiami. Wysłali je do nas dwaj mężczyźni, którzy odkryli, że żona ich zdradziła.

Przeżywamy poważny kryzys w małżeństwie. W związku jesteśmy od 15 lat. Mamy dwoje dzieci. Żona wcześniej wielokrotnie sygnalizowała mi, że oczekuje więcej niż jej daję. Potrzebowała wsparcia, rozmowy, pocieszenia, komplementów. Po jej wybuchach „naprawiałem się”, ale na krótko. Absorbowała mnie praca, zapominałem by ją przytulić, powiedzieć, że ją kocham, podziwiam. Myślałem, że widzi, że ją kocham i wspieram. Zabiła nas rutyna i nic z tym nie robiliśmy. Ostatni rok był najgorszy, mało rozmawialiśmy, ona już nie wybuchała i nie mówiła, że nie daję jej tego, czego potrzebuje. Nie kochaliśmy się przez ten czas. Ją pochłonęła praca na wiele etatów. Wydawało mi się, że jest szczęśliwa, więc nie dociekałem jak się czuje. Przeszkadzało mi, że przestała angażować się w zajmowanie się domem i dziećmi. Odpuściła wszystko. Chciała być coraz bardziej niezależna ode mnie. Założyła drugie konto bankowe. Ja w pracy zacząłem coraz bardziej zbliżać się do innej kobiety i zdradziłem żonę. Zauważyłem, że żony coraz częściej nie ma, wracała później. Długo nie dopuszczałem tej myśli, ale w końcu dowiedziałem się, że zdradza mnie od roku. Powiedziałem jej, że wiem i przyznałem się jej, że ją zdradziłem. Zerwałem całkowicie kontakty z kobietą, z którą ją zdradziłem. Żona bardzo cierpiała, krzyczała, płakała, nie mogła zrozumieć dlaczego to zrobiłem, zwłaszcza, że ta kobieta jest starsza ode mnie o 10 lat. Spotkała się z tą kobietą i rozmawiała. Na początku ta kobieta nie chciała się przyznać, ale w końcu to potwierdziła. Natomiast moja żona nie chciała się przyznać do zdrady. Powiedziała, że ten mężczyzna jest jej największym przyjacielem (pracują razem), bardzo jej pomógł, gdy była załamana moją obojętnością, ale że to tylko przyjaźń, nie pozwolili sobie na więcej. Zaufałem jej i wybaczyłem, zaakceptowałem jej przyjaźń, chociaż w głębi podejrzewałem, że łączy ich coś więcej. Żona zaprzeczała, że się z nim dalej spotyka, twierdziła, że są przyjaciółmi i spotykają się jedynie w pracy. Po tych wzajemnych wyznaniach i obietnicach kochaliśmy się wielokrotnie, namiętniej niż wcześniej. Ja się zmieniłem, może nawet przesadzam w swojej czułości. Ten nasz nowy okres trwa już 4 miesiące. Wiem, że w tym czasie spotykała się z nim wielokrotnie po pracy. Gdy jej o tym mówiłem denerwowała się mówiąc, że ją dręczę i wymyślam wszystko z zazdrości. Niedawno dowiedziałem się z jej telefonu, że kontaktuje się z nim, mówiąc, że go kocha i uprawiają seks. Na razie nie chcę jej o tym mówić, bo wiem, że może to oznaczać koniec. Proponowałem jej, że odejdę bo boję się, że będę zazdrosny i się znienawidzimy. Powiedziała, że tego nie chce. Obawiam się, że chce być dalej ze mną przez dzieci, dom, rodzinę, znajomych, ale już nie przeze mnie. Nie wiem jak mam się zachować i co dalej robić. Kocham ją i nie chcę jej stracić.

Andrzej

 

Panie Andrzeju,

problem, który Pan opisuje niestety nie należy do rzadkości. W minionym roku do Sensity kilkakrotnie w ciągu każdego tygodnia przychodziła nowa para, która znalazła się w bardzo podobnej sytuacji. Do zdrad małżeńskich dochodzi coraz częściej, ponieważ coraz mniej ludzi nadąża za szaleńczym tempem życia, które nieświadomie, sami sobie narzucają. W pogoni za lepszym bytem lub innymi często nadmiarowo ambitnymi wyzwaniami,  mamy tendencję do poświęcania siebie i bliskich. W imię osiągania celów finansowych, które wydają nam się wspólne i ważne dla całej rodziny, odkładamy radość życia na później. Jednak, jak wielu już zdążyło tego doświadczyć, jest to prosta droga do wypalenia i cierpienia całej rodziny.

Mężczyzna musi walczyć

“Proponowałem jej, że odejdę, bo boję się, że będę zazdrosny i się znienawidzimy”. To zabrzmiało, jakby chciał Pan “wziąć żonę na litość”. W moim odczuciu taka strategia to równia pochyła w dół. Panie Andrzeju, najgorsze, co może zrobić mężczyzna, to poddać się. Pisałam o tym kiedyś w artykule pod przewrotnym tytułem “Jak poradzić sobie z rozstaniem”.

Nie mogę Pana zapewnić, że wygra Pan tę bitwę. Ale może mieć Pan pewność, że jeśli nie podejmie Pan wyzwania, to przegra Pan już w przedbiegach i to po trzykroć:

  1. we własnych oczach,
  2. w oczach żony,
  3. w oczach dzieci!

Z Pana opisu wynika, że żona odsunęła się od Pana emocjonalnie. Powodem zdrad ze strony kobiet nadal rzadko jest tylko pociąg seksualny. W zdecydowanej większości wypadków żony zdradzają swoich mężów, bo nie czują się przy nich ważne, rozumiane, atrakcyjne, bezpieczne (poczucie bezpieczeństwa wiąże się nie tylko z przekonaniem o wierności i lojalności męża, ale również z jego decyzyjnością, konsekwencją, odwagą i stanowczością, czyli głównymi atrybutami męskości). Te braki najczęściej zaspokaja kolega z pracy, tak jak to stało się w Państwa przypadku. Trzeba spróbować to naprawić, nauczyć się, jak zaspokoić potrzeby żony, żeby kolega z pracy przestał być potrzebny. W zrozumieniu wzajemnych potrzeb i oczekiwań nieocenioną pomocą może okazać się wspólna wizyta u terapeuty par.

Żona mnie zdradziła i nadal utrzymuje kontakt z kochankiem. Czy mam prawo być zazdrosny?

Podobny problem porusza pan Łukasz

Z moją żoną jesteśmy w małżeństwie bardzo krótko, w zasadzie dopiero co wzięliśmy ślub. Jakiś czas temu, jak byliśmy narzeczeństwem moja żona zdradzała mnie przez trzy miesiące ze swoim kolegą z pracy. Sytuacja wyglądała tak, że moja żona pracowała sezonowo i mieszkając w miejscu pracy tam poznała tego faceta. Już w trakcie tego okresu domyślałem się, że coś jest nie tak. Ale ona wiecznie zaprzeczała i zapewniała mnie, że nikogo nie ma. Nie zgadzała się, żebym Ją odwiedzał i spędzał u Niej noce. Tłumaczyła to tym, że nie może przyjmować gości w pokoju, w którym spała. Poznałem tego faceta i oboje mnie zapewniali, że nic ich nie łączy. Dodam tylko, że dochodziły do mnie sygnały, że coś jest na rzeczy, że spędzają ze sobą mnóstwo czasu po pracy. Pewnego dnia, jak już mieszkaliśmy razem, przejrzałem jej telefon. W ten sposób dowiedziałem się, że mnie oszukiwali. Na początku przepraszała mnie za to i twierdziła, że to tylko przygoda. Po jakimś miesiącu okazało się, że ona go kocha. Jednakże postanowiła wrócić do mnie i spróbować żyć ze mną i odbudować uczucie do mnie. Już po tym wszystkim wzięliśmy planowany wcześniej ślub. Problem jest w tym, że ona dalej utrzymuje z nim kontakt. Twierdzi, że to tylko znajomość, że nic ich już nie łączy, ale ja Jej nie potrafię zaufać po tym wszystkim. Dlatego też usuwa wszystkie wiadomości od niego, ukrywa przede mną telefon. Ostatnio bardzo naciska, że chce, żeby on nas odwiedził. Tak uporczywie przy tym ustaje, że grozi mi nawet, że odejdzie. Zgodziłem się na to, ale tylko pod warunkiem, że wezmę na ten okres wolne z pracy żeby nie byli sami. Gdy jej to powiedziałem obraziła się, że Jej nie ufam i że moja zazdrość jest chora. Myślicie, że mam prawo być zazdrosny, że mam prawo się nie zgodzić? Co mam zrobić? Pozwolić Jej zostać z nim sam na sam?

Opisana przez Pana sytuacja rodzi wiele niepewności co do Państwa relacji. Jeszcze przed ślubem budowanie związku i wzajemnych więzi było oparte na kłamstwie, zdradzie i tym samym braku zaufania i stabilności. Mimo tego, że byli Państwo tego świadomi, zdecydowali się Państwo na ślub i wspólne życie, które zakłada zaufanie do drugiej osoby, życie w prawdzie, szczerości i wierności. Z tego, co Pan napisał wnioskuję, że żadne z Państwa nie podjęło tego zobowiązania (Pana żona utrzymując nadal pozamałżeńskie relacje z byłym/obecnym kochankiem, Pan – sprawdzając prywatną pocztę żony i nie ufając jej zapewnieniom).

Okoliczności poprzedzające ślub jak i późniejszy rozwój Państwa relacji może wskazywać na zniekształcone wzorce relacji zarówno u Pana jak i żony. Warto przyjrzeć się schematom, w których Państwo funkcjonujecie, bo w przeciwnym wypadku, będziecie Państwo narażeni na kręcenie się w błędnym kole.

Warunkiem koniecznym do rozpoczęcia odbudowy Państwa relacji, jest odcięcie kontaktu z osobami, które mogą tej odbudowie przeszkodzić, w tym wypadku taką osobą wydaje się kochanek – kolega z pracy. Aby móc zaangażować się w pracę nad ratowaniem związku, trzeba mieć możliwość skupienia uwagi na tym związku. Jeśli nasze emocje zaangażowane są w relację z inną osobą, ratowanie małżeństwa będzie bardzo trudne, o ile w ogóle możliwe. Dzieje się tak dlatego, że jeśli emocjonalnie czujemy bliskość z inną osobą, niż współmałżonkiem, jakiekolwiek próby zbliżenia ze strony współmałżonka najczęściej odbierane są jako zagrożenie przed którym uruchamiają się reakcje obronne. Dlatego próba zbliżenia może wywołać efekt odwrotny.

Wygląda na to, że sytuacja rozwinęła się u Państwa na tyle daleko, że niezbędna będzie pomoc specjalisty, w tym wypadku terapeuty małżeńskiego. I to jak najszybciej!

Pozdrawiam i życzę wytrwałości.

Nasz komplety przewodnik po zdradzie w związku

Ten artykuł jest częścią cyklu publikacji na temat zdrady w małżeństwie. Z satysfakcją musimy stwierdzić, że jest on najobszerniejszym zbiorem informacji dotyczących zdrady w Polsce. Dlatego z pewnością zainteresują Cię także:

  1. Wszystko, co musisz wiedzieć o zdradzie w związku – kompletny przewodnik
  2. Jakie są konsekwencje i skutki zdrady małżeńskiej?
  3. Zdrada przez internet, sms, czat, komunikator – pierwsza tak obszerna publikacja w Polsce!
  4. Przyczyny zdrady wśród mężczyzn i kobiet – różnice
  5. Jak wybaczyć zdradę? Czy to możliwe?
  6. Jak rozpoznać zdradę? 10 sygnałów.
  7. Wszystko o zdradzie emocjonalnej
  8. Jak żyć po zdradzie męża lub żony i budować lepszy związek?

Jeśli ten artykuł był dla Ciebie wartościowy, udostępnij go. Chętnie poznamy też Twoją opinię – możesz podzielić się nią w komentarzach poniżej.

Zostałeś zdradzony? Skutecznie pomagamy parom i rodzinom pokonywać kryzysy!

 

Jeśli ten artykuł był dla Ciebie wartościowy, udostępnij go. Chętnie poznamy też Twoją opinię – możesz podzielić się nią w komentarzach poniżej.

Marta Mauer-Włodarczak - psychoterapeuta par

Marta Mauer-Włodarczak jest właścicielem poradni Sensity.pl, w której prowadzi terapię par i małżeństw, a także konsultacje dotyczące problemów wychowawczych. Czytaj więcej…

Jak żyć po zdradzie męża lub żony

Jak żyć po zdradzie męża lub żony – poradzić sobie i budować lepszy związek?

Zdrada to jedno z najbardziej stresujących i bolesnych doświadczeń, których możemy doświadczyć. Dlatego fakt, że stawiasz sobie pytanie “jak żyć po zdradzie?“, wydaje się całkowicie naturalne. Kiedy dotyka nas problem zdrady, mamy poczucie, że świat usuwa nam się spod stóp. Czujemy się zagubieni, osamotnieni, odarci z godności, poczucia atrakcyjności, własnej wartości. Z jednej strony pragniemy bliskości z osobą, która nas zdradziła, z drugiej, chcemy od niej uciec jak najdalej. Kiedy minie pierwsza fala złości zaczynamy zadawać sobie pytanie: co dalej? Jak powinno wyglądać życie po zdradzie?

W naszej pracy, jako psychologowie / psychoterapeuci, nazbyt często spotykamy się z problemem zdrady i osobami, które stawiają sobie pytania o to jak poradzić sobie po zdradzie męża, żony, partnera. Od wielu lat pomagamy im wybaczyć i budować lepszy związek. W tym artykule odpowiadamy na pytania i wątpliwości o to czy można odbudować małżeństwo po zdradzie.

Jak poradzić sobie ze zdradą? Czy można o niej zapomnieć?

O  zdradzie raczej nie zapomnimy. Jest to fakt, który pojawił się w naszym życiu i wywarł na nie niezaprzeczalny wpływ. Jak każde inne doświadczenie, bez względu na to, czy było przyjemne, czy nieprzyjemne, zdrada wpływa na kształt naszych przekonań, sposobów radzenia sobie z trudnymi sytuacjami, na wzorce nowych zachowań. Podejmowanie prób zapomnienia to nic innego jak próba wyparcia tego, co się wydarzyło. Jest to strategia unikania, która niczego dobrego nam nie przyniesie, jedynie dociąży nas psychicznie i podniesie poziom lęku. Problem zdrady wymaga przepracowania.

Życie i związek po zdradzie – czy znów może być jak dawniej?

Małżeństwa, które doświadczyły zdrady, często pragną wymazać ten epizod z ich życia i wrócić do tego, jak żyli wcześniej. W zdecydowanej większości przypadków, jest to droga prowadząca do ponownego cierpienia. Dzieje się tak dlatego, że każde nasze działanie ma swoją przyczynę i skutek. Zdrada pojawiła się na skutek naszych często wieloletnich działań, z których zwykle nie zdajemy sobie w pełni sprawy. Jeśli cofniemy się do czasów sprzed zdrady i pod lupą przyjrzymy się naszym relacjom, zobaczymy, że działania, które podejmowaliśmy niemalże wprost prowadziły do zdrady. To gorzka lekcja i wielu osobom z dużą trudnością przychodzi spojrzenie w lustro, szczególnie tym, które nie są bezpośrednimi sprawcami, ale ofiarami tejże zdrady. Zdrada bardzo rzadko pojawia się w wyniku działań tylko jednego z partnerów – męża albo żony. Zazwyczaj jest mniej lub bardziej świadomym działaniem obu stron. Nie oznacza to, że jesteśmy masochistyczni, przynajmniej nie na poziomie świadomym. Jednak płaszczyzna emocjonalna potrafi sprowadzić niejednego człowieka na manowce. Najczęściej dzieje się tak w procesie zaprzeczania rzeczywistości i unikania konfrontacji z lęku przed rozpadem związku. Aby mądrze ułożyć sobie życie po zdradzie i nie powtórzyć przykrych błędów, warto przeanalizować swoją historię z psychologiem, który posiada bogate doświadczenie w terapii par po zdradzie.

Jak w takim razie żyć po zdradzie? Z pewnością inaczej, niż wcześniej, co wcale nie oznacza, że gorzej :-)

Jak powinien wyglądać związek lub małżeństwo po zdradzie?

Związek po zdradzie powinien stać się bardziej prawdziwy. Jeśli uczciwie i szczerze podejdziemy do rozprawienia się ze zdradą, zobaczymy, że przez długi czas nosiliśmy maski, które krótkoterminowo miały nas chronić, ale w dłuższej perspektywie doprowadziły do poczucia osamotnienia, braku zrozumienia i w końcu do zdrady. Stanąć na przeciwko siebie bez maski to prawdziwe wyzwanie i test charakteru. Czy potrafimy przyznać, że:

  • rywalizujemy ze sobą, bo boimy się zmierzyć z poczuciem bycia gorszym?
  • odrzucamy bliskość, bo sami boimy się odrzucenia?
  • poświęcamy się, bo w ten sposób, chcemy zasłużyć na miłość?
  • pozwalamy sobie na poniżanie bliskich, bo nie radzimy sobie z własnym lękiem przed słabością?
  • wywyższamy się nad innymi, bo potrzebujemy docenienia?
  • nie potrafimy przyjąć czułości, bo w głębi mamy poczucie, że na nią nie zasługujemy?

Związek po zdradzie tworzy przestrzeń do autorefleksji. Zaczynamy wyraźniej widzieć schematy, w których dotychczas funkcjonowaliśmy. Dla przykładu: rezygnując z siebie, stawiając siebie i swoje potrzeby w cieniu, będąc zawsze na drugim planie – wysyłamy otoczeniu komunikat “jestem nudna, nieciekawa, niewarta uwagi”. Z kolei zwracając na siebie za wszelką cenę uwagę – komunikujemy np “pajac, pyszałek”.  Natomiast udowadniając innym, że jako jedyni mamy patent na prawdę objawioną – wzbudzimy w otoczeniu lęk i złość, wcale nie szacunek ani podziw. Dzieje się tak wówczas, gdy bezwiednie zakładamy maski, odgrywamy role, które nie są prawdziwe, a mają jedynie ukryć nasze lęki.

Życie po zdradzie powinno być przede wszystkim bardziej świadome. Podejmując nawet drobne decyzje, starajmy się przyjmować szerszą perspektywę naszego wpływu na innych ludzi. Zazwyczaj nie zdajemy sobie sprawy z tego, że drobnymi, zwykłymi codziennymi gestami ustalamy “zasady wzajemnej współpracy”, zarówno względem męża, żony, dzieci jak kolegów z pracy, czy przyjaciół. Te drobne działania, decyzje, mimika twarzy, ton głosu, to wszystko wynika z głębi naszych przekonań na temat nas samych i relacji z otaczającym światem. To jak siebie widzimy, wpływa na to jak się zachowujemy i jak my sami wpływamy na innych.

Samoświadomość jest jedną z najsilniejszych metod wpływu na innych ludzi. Samoświadomość to główny składnik naszej atrakcyjności, dodaje nam tajemniczości, siły, jest tym, co przyciąga i ciekawi.

Jak zatem żyć po zdradzie męża, żony? Świadomie.

Jak osiągnąć samoświadomość? Najszybciej – w procesie psychoterapii.

Jak zbudować zaufanie do męża lub żony po zdradzie?

Ból po zdradzie w końcu minie, ale pod jednym warunkiem: podjęcia pracy nad uzdrowieniem związku.

  1. Pierwszym krokiem jest zrozumienie tego, jaki udział miała żona i jaki udział miał mąż w procesie, który zakończył się zdradą.
  2. Drugi krok, to praca nad zrozumieniem własnych potrzeb.
  3. Trzeci krok, to nauka jak usłyszeć i zaspokoić potrzeby drugiej strony.
  4. Czwarty krok: odpowiedzialna kontrola stanu związku, czyli dbanie o to, aby żadna ze stron nie straciła odpowiedniego poziomu zaangażowania w związek.

Faktem jest, że trudno przejść ten proces samodzielnie. Często wysoki poziom wzajemnego żalu, złości, zawodu i innych negatywowych emocji towarzyszących zdradzie, uniemożliwia dotarcie do przyczyn problemu i zrozumienie go. Rzadko która para jest w stanie na chłodno spojrzeć na wszytko z boku, wyciągnąć wnioski i ustalić nowe reguły gry. Dlatego warto zwrócić się o wsparcie w miejscu, które ma doświadczenie w pomocy parom dotkniętym problemem zdrady, np do poradni Sensity. Wybierając miejsce, w którym szukamy pomocy po zdradzie warto jednak zwrócić uwagę na wartości, które przyświecają pracującym tam osobom. W przypadku zdrady bardzo łatwo poddać się negatywnym emocjom, skupić się na indywidualnym żalu i złości i nieodpowiedzialnie doprowadzić do rozpadu związku, w którym partnerzy chcieli przecież dać sobie drugą szansę po zdradzie podejmując trud umówienia się na spotkanie z psychologiem. A w końcu gotowość do zmiany jest właśnie pierwszym krokiem do stworzenia czegoś lepszego. Nie można tego zaprzepaścić!

Podsumowując

Lęk przed kolejną zdradą wiąże się głównie z poczuciem braku wpływu na innych. Świadoma praca nad związkiem daje zdrowe poczucie kontroli sytuacji, a współpraca przy budowaniu wspólnego dobra buduje poczucie jedności i przynależności. W ten sposób, krok po kroku odbudowujemy poczucie zaufania po zdradzie, która z każdym dniem coraz bardziej ustępuje miejsca nowym pozytywnym doświadczeniom.

Niestety zamiecenie problemu pod dywan, brak podjęcia próby jego rozwiązania, sprawia niestety że ma on tendencję do powtarzania się. W dodatku dotyczy to zarówno osoby zdradzającej, ale też zdradzanej. Zaś kolejne związki rozpadają się dużo szybciej niż te, z których uciekliśmy. Pisaliśmy o tym w artykule Wszystko, co musisz wiedzieć o zdradzie w związku.

Chcesz odbudować związek po zdradzie? Skutecznie pomagamy parom i rodzinom pokonywać kryzysy. Sprawdź!

 

Nasz komplety przewodnik po zdradzie w związku

Ten artykuł jest częścią cyklu publikacji na temat zdrady w małżeństwie. Z satysfakcją musimy stwierdzić, że jest on najobszerniejszym zbiorem informacji dotyczących zdrady w Polsce. Dlatego z pewnością zainteresują Cię także:

  1. Wszystko, co musisz wiedzieć o zdradzie w związku – kompletny przewodnik
  2. Jakie są konsekwencje i skutki zdrady małżeńskiej?
  3. Zdrada przez internet, sms, czat, komunikator – pierwsza tak obszerna publikacja w Polsce!
  4. Przyczyny zdrady wśród mężczyzn i kobiet – różnice
  5. Jak wybaczyć zdradę? Czy to możliwe?
  6. Jak rozpoznać zdradę? 10 sygnałów.
  7. Czy powinienem walczyć o żonę, która mnie zdradza?
  8. Wszystko o zdradzie emocjonalnej

Jeśli ten artykuł był dla Ciebie wartościowy, udostępnij go. Chętnie poznamy też Twoją opinię – możesz podzielić się nią w komentarzach poniżej.

Marta Mauer-Włodarczak - psychoterapeuta par

Marta Mauer-Włodarczak jest właścicielem poradni Sensity.pl, w której prowadzi terapię par i małżeństw, a także konsultacje dotyczące problemów wychowawczych. Czytaj więcej…

Kto może zdiagnozować zaburzenia osobowości?

Kto może zdiagnozować zaburzenia osobowości?

Witam,
czy psycholog lub terapeuta jest w stanie zdiagnozować zaburzenia osobowości w szczególności osobowość unikającą (lękową) oraz zależną?

Dzień dobry,

W diagnozie zaburzeń osobowości specjalizuje się psychoterapeuta. Psycholog to osoba, która ukończyła magisterskie studia na wydziale psychologii, natomiast psychoterapeuta to psycholog (czasem absolwent pokrewnego kierunku), który oprócz studiów magisterskich dodatkowo ukończył 4-letnią podyplomową szkołę psychoterapii oraz odbył staż kliniczny. O różnicach między psychologiem, psychoterapeutą i psychiatrą pisaliśmy w artykule: Dobry psycholog, czyli kto?

 

Potrzebujesz pomocy psychoterapeuty? Skutecznie pomagamy osobom cierpiącym z powodu zaburzeń osobowości.

Marta Mauer-Włodarczak - psychoterapeuta par

Marta Mauer-Włodarczak jest właścicielem poradni Sensity.pl, w której prowadzi terapię par i małżeństw, a także konsultacje dotyczące problemów wychowawczych. Czytaj więcej…

Mój były chłopak ma niską samoocenę. Jak to naprawić?

Mój były chłopak ma niską samoocenę. Jak to naprawić?

Witam,

mam pytanie, sama doprowadziłam do tego, że mój (już były) chłopak ma niską samoocenę. Czuje się gorszy od innych. Jak mogę to naprawić? Jak mam podnieść jego samoocenę?

Samoocena jest zależna przede wszystkim od środowiska, w którym dana osoba się wychowała, tj. od relacji z opiekunami. Późniejsze relacje i ich wpływ na samoocenę są raczej potwierdzeniem tego, czym dana osoba już wcześniej nasiąkła. Jeśli ktoś wchodząc w związek ma wystarczająco wysoką samoocenę, to związek jej raczej nie obniży, prędzej dana osoba zrezygnuje ze związku, który ma na nią szkodliwy wpływ, niż dopuści do spadku samooceny.

Z Pani pytania wyczytuję nadmierną odpowiedzialność za byłego już chłopaka. Zachęcam Panią do refleksji nad tym, czy aby nie nazbyt łatwo ulega Pani wpływom ze strony otoczenia, tym samym czyni siebie nadmiernie odpowiedzialną za problemy innych. Jeśli właściwie odczytałam Pani emocje, to moim zdaniem, ten mechanizm do niczego dobrego nie doprowadzi ani Pani ani osób, którym stara się Pani pomóc. Dlaczego? Dlatego, że przejmując nadmierną odpowiedzialność za innych, uzależnia ich Pani od siebie, co może u nich jedynie nasilić postawę bezsilnościowo-roszczeniową, a Pani przysporzyć zmarszczek na czole.

Jeśli Pani były chłopak narzeka na zbyt niską samoocenę, może podjąć współpracę z psychoterapeutą. Terapia niskiego poczucia własnej wartości jest ciekawym i przyjemnym doświadczeniem. Trzeba jedynie znaleźć w sobie odrobinę odpowiedzialności za samego siebie i po prostu chcieć coś w sobie zmienić.

Skutecznie pomagamy w walce z niskim poczuciem własnej wartości. Pracujemy także online.

Marta Mauer-Włodarczak - psychoterapeuta par

Marta Mauer-Włodarczak jest właścicielem poradni Sensity.pl, w której prowadzi terapię par i małżeństw, a także konsultacje dotyczące problemów wychowawczych. Czytaj więcej…

Leczenie nerwicy psycholog czy psychiatra leki czy psychoterapia

Leczenie nerwicy: psycholog czy psychiatra, leki czy psychoterapia?

Kiedyś przyjmowanie leków przepisywanych przez psychiatrów wywoływało nawet ostracyzm. Dziś staje się normą. Oczekujemy natychmiastowego remedium na problemy, które nas dotykają. Mamy coraz większą wiedzę na temat negatywnych skutków częstego przyjmowania antybiotyków, ale w kwestii leków o działaniu przeciwlękowym, uspokajającym pozostajemy nadal głusi.

Leki na nerwicę zagłuszają objawy, nie usuwają przyczyny choroby

Objawy nerwicowe takie jak: przyspieszone bicie serca, zlewne poty, czy duszności nie należą do przyjemnych. Przeszkadzają nam w codziennym funkcjonowaniu. Chcemy pozbyć się objawów, żeby wrócić do “normalności”. Problem polega na tym, ze skupiamy się na samych objawach, a nie na ich przyczynie. Tymczasem objawy, które nam doskwierają pełnią rolę informacyjną. Mówią nam o tym, że pod spodem dzieje się coś dużo gorszego. Nasz organizm wysyła do nas sygnał: pomóż mi, ja tak dłużej nie dam rady. Niestety często zamiast mu pomóc, skupiamy się na tym, żeby go uciszyć.

Najczęściej wygląda to tak: po wizycie u lekarza pierwszego kontaktu wykonujemy kilka badań, które wykluczają chorobę serca, po czym od razu dostajemy receptę na leki o działaniu przeciwlękowo przeciwdepresyjnym lub w tym celu zostajemy skierowani do psychiatry. Najczęściej przepisywane leki to SSRI (Selektywne inhibitory wychwytu zwrotnego serotoniny), które powinniśmy przyjmować nie krócej niż przez okres 6 miesięcy. Lekarze chętnie przepisują te leki, ale rzadko informują o problemach z ich odstawieniem, a jeszcze rzadziej o tym, że bez psychoterapii objawy wrócą najprawdopodobniej w większym nasileniu niż poprzednio.

Aby wyleczyć nerwicę trzeba zrozumieć przyczynę lęku

Problemy nerwicowe mają podłoże lękowe. Jak wiemy z poprzednich artykułów na blogu Sensity, lęk panicznie boi się wiedzy. Samo zrozumienie mechanizmu działania lęku, który nas prześladuje, powoduje spadek objawów o 30 a czasem nawet 100%! Aby pokonać lęk trzeba go poznać i zrozumieć.

Objawy nerwicowe przestają nas przerażać, kiedy zaczynamy rozumieć, w jaki sposób sami je generujemy. Najbardziej nieprzyjemne uczucie duszenia się mija praktycznie samo, kiedy zaczynamy rozumieć, że nic nam nie grozi. Bezsenne noce znikają, kiedy zaczynamy dbać o to, aby ogólnie w życiu poczuć się bezpieczniej (poprzez zyskanie większej sprawczości, ułożenie we właściwy sposób relacji z innymi, wybór priorytetów, zrozumienie co oznacza szacunek dla samego siebie) i wdrażamy kilka prostych terapeutycznych trików ;-)

W trakcie terapii otrzymujemy konkretne narzędzia do przejęcia kontroli nad nieprzyjemnymi objawami. Jednocześnie pracujemy nad rozwiązaniem problemów, które stanowią bezpośrednie źródło objawów. Kiedy uderzymy w przyczynę problemu, objawy przestają mieć rację bytu.

Dlaczego leki na nerwicę są nieskutecznie?

Coraz więcej osób decyduje się na przyjmowanie leków przeciwlękowych np. w obliczu trudnych wyzwań zawodowych. Przykład: zacznę brać leki, bo bez nich nie udźwignę awansu. W ten sposób oszukujemy swój organizm, przeciążamy go nie będąc tego świadomi, bo objawy zostały wyciszone. Bierzemy na siebie coraz więcej, porzucając elementarny szacunek do samego siebie. Leki usypiają naszą czujność, mamy większą skłonność do podejmowania ryzykownych zachowań, na które nie jesteśmy gotowi. Problem narasta, ale my tego nie widzimy. Wpadamy w pułapkę. Obawiamy się, że nie damy rady ciągnąć dalej wyzwań , na które się zdecydowaliśmy, jeśli odstawimy leki. A działanie leków może niebawem okazać się zbyt słabe. Sięgamy po większą dawkę. Spadek z tej wysokości, może być opłakany w skutkach.

Sukces zawodowy jak i każdy inny możemy osiągnąć bez leków. Różnica jest taka, że na lekach uciszamy objaw natychmiast, ale nie rozwiązujemy problemu, tylko pozwalamy mu rosnąć myśląc, że zajmiemy się nim później. W procesie terapii osiągamy cel, być może w wolniejszym tempie, ale bezpiecznie, skutecznie, konsekwentnie i stabilnie. Nie jesteśmy uzależnieni od działania leków. Trzymamy w rękach ster! Przestajemy się bać!

Kiedy farmakoterapia jest skuteczna i idzie w parze z psychoterapią?

Tu napiszę krótko. Tak, czasem wprowadzenie leków przeciwlękowych jest konieczne. Są to przypadki zagrożenia zdrowia, życia, bezpieczeństwa m.in finansowego (utrata pracy). Psychoterapia wspiera się farmakoterapią wówczas, gdy nasilenie objawów uniemożliwia pacjentowi skupienie się na pracy terapeutycznej, ale w większości przypadków traktowana jest jako wsparcie na początkowym etapie. Zdarza się też, że wprowadzenie leków na dłuższy czas okazuje się niezbędne. Zdarza się, że nasilenie objawów jest tak silne, że terapia może stanowić jedynie wsparcie dla farmakoterapii. Zdarza się też tak, że pacjent jest skazany na przyjmowanie leków do końca życia, bo bez nich nie jest w stanie funkcjonować. Leki są potrzebne i często ratują życie. Kiedy jest konieczność ich przyjmowania to trzeba je brać i już.

Podsumowując

Ten artykuł ma na celu zwrócenie uwagi na to, że coraz więcej osób postrzega leczenie nerwicy lekami jako drogę na skróty, mimo tego, że wcale nią nie jest. Zachęcam do zmiany perspektywy z: „biorę leki bo tak łatwiej” na biorę leki bo „nie mam innego wyjścia”.

Skutecznie leczymy nerwicę! Skontaktuj się z Nami.

Marta Mauer-Włodarczak - psychoterapeuta par

Marta Mauer-Włodarczak jest właścicielem poradni Sensity.pl, w której prowadzi terapię par i małżeństw, a także konsultacje dotyczące problemów wychowawczych. Czytaj więcej…

Czcij matkę swoją... do upadłego

Czcij matkę swoją… do upadłego

Czcij matkę swoją…

jeśli ten przekaz zostanie źle zrozumiany może stać się prawdziwym narzędziem zbrodni. Niestety bardzo często się nim staje.

Regularnie trafiają do nas pacjenci z diagnozą depresji wywołanej wieloletnią traumą na podłożu toksycznej relacji z matką. Są to często osoby, które szukały pomocy w wielu miejscach. Przychodzą do nas są w stanie życiowego wypalenia, nierzadko z myślami samobójczymi. Najczęściej są to kobiety.

Dlaczego relacja matki i córki potrafi poczynić aż tak ogromne spustoszenie w psychice dziecka?

Matka od chwili poczęcia jest dla dziecka najważniejszą istotą na świecie. Dziecko zrobi wszystko, żeby zaskarbić sobie miłość i tym samym akceptację mamy. Bez chwili namysłu zrezygnuje ze swoich potrzeb, aby tylko ujrzeć w oczach matki akceptację. Niestety nie każda matka potrafi odpowiedzieć na tę potrzebę.  Jak to się objawia? Oto kilka przykładów:

  • „Dlaczego czwórka a nie piątka?”, „Hmmm, dostałaś trójkę, … no tak… a reszta klasy co?”
  • „Córka sąsiadki nigdy nie odezwała się do własnej matki tak jak Ty! Pytałam sąsiadki i była w szoku, jak jej opowiedziałam o Twoim zachowaniu. Powiedziała, że córka, która kocha swoją matkę nigdy by się tak nie zachowała”.
  • „Kto Ci dał prawo, żeby krytykować własną matkę? Bozia Cię pokarze za takie zachowanie!”
  • „Pamiętaj, masz jednych rodziców. Jak nas zabraknie, to przypomnisz sobie moje słowa”.
  • „Koleżanka mówi, że jej córka codziennie ją odwiedza…”
  • „Swoim zachowaniem doprowadzisz do mojego rozwodu z Twoim ojcem”.
  • „Jak mogłaś się tak zachować?! Pani “x” zwróciła mi uwagę z powodu Twojego zachowania, czy wyobrażasz sobie jak ja się wtedy czułam? Co inni sobie o mnie pomyślą?!”
  • „Tak się dla Ciebie poświęcałam, a Ty mi w ten sposób odpłacasz? Ty mi nawet świeczki na grobie nie zapalisz!”
  • „Ja nie wiem, chyba żyłam w innych czasach, kiedy dzieci potrafiły szanować swoich rodziców. Cóż, widać taka moja dola…”
  • „Bardzo źle się dzisiaj czuję. Całą noc nie mogłam spać, bo myślałam o tym, jak się wczoraj zachowałaś. Nie wiem, czy to mojemu zdrowiu nie zaszkodzi…”
  • „Jak możesz mówić, że Ci robię krzywdę. Przecież wszystko co robię, robię dla Twojego dobra. Widać nie warto się starać”.

Powyżej wymieniłam tylko kilka typowych komunikatów, które słyszą córki narcystycznych matek. Oprócz komunikatów wypowiedzianych wprost, równie dużą siłę rażenia mają komunikaty podprogowe, na przykład:

  • wymowne milczenie, kiedy dziecko nie zrealizuje woli matki;
  • wymowne wzdychanie;
  • brak kontaktu ze strony matki przez 1-2 dni, po czym sms: „Czy Ty już w ogóle o swojej matce zapomniałaś?”;
  • opowiadanie o swojej chorobie albo problemach, kiedy dziecko poświęca niewystarczająco uwagi matce;
  • nagła niemoc matki, która ma wywołać natychmiastową interwencję dziecka.

Przykłady można mnożyć. Każda córka narcystycznej matki ma swoją własną smutną historię.

Dlaczego córki zgłaszają się na terapię dopiero około 40-stki?

Ponieważ przez pierwsze 30 – 40 lat żyją w przekonaniu, że jeśli jeszcze bardziej się postarają, to matka w końcu zwolni je z poczucia winy.

Cała ta relacja opiera się bowiem na wypalającym poczuciu winy. Córka, która wyrastała przesiąknięta powyższymi przekazami, kształtuje w sobie bardzo silne przekonanie:

  • Jeśli ciągle krzywdzę najważniejszą w moim życiu osobę, to znaczy, że jestem złą córką i złym człowiekiem.
  • Jeśli matka mnie nie akceptuje, to znaczy, że nie można mnie akceptować.
  • Jestem ciągle niewystarczająco dobra, muszę starać się bardziej.
  • Moje potrzeby nie są ważne, ważne jest to, aby spełniać oczekiwania innych (w pierwszej kolejności matki).

Jedno spotkanie, jedna rozmowa telefoniczna z matką potrafi sprawić, że córka będzie potrzebowała kilku dni, żeby dojść do siebie. Z kolei uniknięcie wykonania telefonu wywoła bardzo silne poczucie winy.

Córka żyje chwilami, w których matka zachowuje się adekwatnie do swojej roli, czyli okazuje ciepło, nie krytykuje, nie obwinia córki o swoje problemy. Mimo tego, że córka wcześniej doświadczyła ze strony matki wielokrotnych zranień, jeśli tylko zobaczy cień nadziei na to, że tym razem może być inaczej, na nowo otwiera się na tę relację. Ta chwila nie trwa zwykle długo, bo wkrótce córka otrzymuje kolejny cios, kolejny pakunek poczucia winy, kolejny raz nie sprostała oczekiwaniom rodzicielki. Po takiej sytuacji córka na chwilę zamyka się w sobie. Jednak już po paru godzinach zaczyna odczuwać przymus skonktaktowania się z matką i zadośćuczynienia jej cierpieniu, mimo tego, że na poziomie racjonalnym córka wie, że matka nie ma racji. Niestety,  nad nami – ludźmi – większą władzę mają emocje, niż rozum.

Toksyczna relacja z matką przekłada się na inne relacje

W ten sposób koło się toczy przez wiele, wiele lat. Córka ma coraz większe trudności w utrzymaniu satysfakcjonujących relacji towarzyskich. Czuje się zmęczona. W chwilach szczęścia ma wyrzuty sumienia. Nie ma prawa przecież sama być szczęśliwa, skoro nie potrafi uszczęśliwić własnej matki. Rozpadają się jej związki, albo w ogóle unika związków. Jej życie seksualne nie należy do udanych, nie lubi siebie, swojego ciała, dotyku. Sama zaczyna dostrzegać, że brakuje jej akceptacji dla innych, że przerzuca na własne relacje towarzyskie schemat funkcjonowania matki. Doskwiera jej poczucie samotności, poczucie, że nie może w nikim znaleźć wsparcia i zrozumienia. Mężczyźni są ciągle niewystarczająco dobrzy, niewystarczająco męscy. Wyłapuje każde potknięcie, każdy błąd u siebie i innych. Łatwo traci zaufanie do innych ludzi, wystarczy często jeden błąd z ich strony, aby zerwała z nimi kontakt. Samą siebie ocenia jeszcze bardziej krytycznie.

Toksyczne relacje między matką a córką wywołują choroby

W końcu zaczynają się u córki poważne problemy z radzeniem sobie ze stresem. Pojawiają się napady lękowe (przyspieszone bicie serca, nadmierna potliwość, problemy z oddychaniem, tiki nerwowe, bezsenność itp), problemy w pracy. Trafia do psychiatry, zaczyna przyjmować leki przeciwlękowe i antydepresyjne. Leki pomagają jej trwać, przetrwać do kolejnego dnia, który nadal jest szary ale na lekach daje się znieść. Jednak problemów występujących w relacjach damsko-męskich to nie rozwiąże. Mąż/partner nadal będzie narzekał na jej oziębłość, zbyt rzadkie zbliżenia seksualne lub ich całkowity brak. Z przerażeniem zauważa, że własne dzieci zaczyna wikłać w schemat oparty na poczuciu winy.

Masz prawo być szczęśliwa!

Dziewczyny, nie czekajcie, aż Wasze dzieci zaczną powielać Wasz schemat. Nie czekajcie, aż zaczniecie przekraczać 40 i mierzyć się z poczuciem straconego czasu. Powiedzcie terapeucie, że potrzebujecie przepracować relację opartą na poczuciu winy. Jeśli będziecie się czuły niezrozumiane (a może się tak często zdarzyć, bo terapeuci też wyrastali w kulturze źle rozumianego przekazu „czcij ojca swego i matkę swoją, aż sobie flaki wyprujesz i jeszcze trochę dłużej”), szukajcie innego. Macie do przepracowania bardzo trudny i bardzo delikatny problem. Jesteście najprawdopodobniej ofiarami „przemocy w białych rękawiczkach”. Najtrudniejszej formy przemocy psychicznej, wymagającej od terapeuty dużej wiedzy, dojrzałości i wrażliwości.

Dajcie sobie szansę, bo jesteście tego warte!

Skutecznie pomagamy w rozwiązaniu problemów rodzinnych! Skontaktuj się z Nami.

Marta Mauer-Włodarczak - psychoterapeuta par

Marta Mauer-Włodarczak jest właścicielem poradni Sensity.pl, w której prowadzi terapię par i małżeństw, a także konsultacje dotyczące problemów wychowawczych. Czytaj więcej…

Teściowie wtrącają się w nasze życie

Teściowie wtrącają się w nasze życie. Czuję się poniżany. Dlaczego to robią?

Bardzo proszę o pomoc, ponieważ mam problem z rodzicami mojej ukochanej. Mieszkamy razem z dziewczyną sami (bez rodziców), ale jej rodzice zachowują się dziwnie. Jej mama przywozi nam jedzenie i chce nam sprzątać mieszkanie, a jej ojciec kupuje jedzenie i różne rzeczy (ale przecież ja mam pieniądze i mogę kupować jedzenie wraz z dziewczyną, bo pracujemy), za nas instaluje komputer. Ostatnio nawet doszło do tego, że jej ojciec chce nas wozić na wycieczki jego własnym autem. Powiedzieliśmy razem, że nie chcemy, bo sami pojedziemy. Zaczęło się obrażanie i argumentacja typu: w busie was okradną, oszukają. Jej mama namawia jej tatę, żeby jeszcze opłacił nam ośrodek i go wybrał. Albo coś takiego: rodzice pytają się dziewczyny czy dać jej pieniądze na ciuchy. Czuję się poniżony. Przecież ja mam pieniądze… O co im chodzi? Czemu oni się tak zachowują? Co to znaczy? I co z tym zrobić?

Patryk

Panie Patryku,

Wygląda na to, że rodzice Pańskiej dziewczyny nie potrafią pogodzić się z tym, że nie są swojej córce już tak bardzo potrzebni jak kiedyś, gdy była małą dziewczynką. Zazwyczaj, takie zachowania przejawiają rodzice, którzy boją się stracić pozycji tej najważniejszej osoby w życiu swojego dziecka. Dotyka to najczęściej osób, które nie mają pomysłu na siebie, boją się samotności, nie potrafią zbudować satysfakcjonującej relacji małżeńskiej, więc potrzebują dziecka jako wypełniacza życiowej pustki i lęku przed samotnością. Taka postawa obnaża niedojrzałość rodziców.

Sytuacje, które Pan opisał wyglądają jak próba usidlenia, której przekaz ukryty brzmi: “bez nas sobie nie poradzisz”, albo “my damy Ci więcej, niż Twój mąż”, lub jeszcze gorzej: “poświęcamy się dla Ciebie, więc Ty musisz robić to, co my chcemy”. Te zachowania wypływają z lęku rodziców, proszę nie odbierać ich osobiście. Rodzice Pańskiej dziewczyny prawdopodobnie zachowywaliby się w podobny sposób w stosunku do każdego innego mężczyzny, który “odbierałby” im córkę.

Jednak mnie w tej całej sytuacji martwi zupełnie inna kwestia. Czytając Pana list rysuje mi się przed oczami obraz dwóch sił, które walczą o zawłaszczenie tego samego obiektu pożądania.  Martwi mnie to, że ten “obiekt pożądania”, czyli Pana dziewczyna pozostaje w tej sytuacji bierny, przynajmniej tak wynika z opisu sytuacji. Tymczasem to nie Pan, a Pańska dziewczyna powinna czuć się odpowiedzialna za rozwiązanie problemu, powinna swoim rodzicom postawić granice. Jeśli tego nie robi pojawia się w mojej głowie pytanie “dlaczego?”. Zachęcam Pana do rozważenia poniższych pytań:

  1. Czy Pańska dziewczyna jest wystarczająco dojrzałą i samodzielną osobą, żeby udźwignąć wymagania dorosłego życia? Jeśli nie, to kto za nią będzie dźwigać ten ciężar?
  2. Czy Pan szuka w związku relacji partnerskiej, czy chce Pan pełnić rolę “drugiego ojca”?

Jeśli ma Pan potrzebę otaczania bliskich nadmierną opieką, warto zastanowić się skąd ta potrzeba się wzięła. W samym opiekowaniu się innymi nie ma nic złego, o ile nie robimy tego, po to, żeby sobie samemu coś udowodnić. Z góry uprzedzam, że wchodzenie w rolę ojca dla własnej partnerki może skończyć się Pana zniechęceniem, poczuciem przeciążenia z powodu dźwigania odpowiedzialności za dwoje, brakiem zaufania, brakiem wsparcia a w konsekwencji rozpadem związku fizycznym bądź emocjonalnym.

Myślę, że w Państwa sytuacji wskazane byłoby spotkanie z terapeutą specjalizującym się w terapii par.

 

Masz podobny kłopot? Skutecznie pomagamy parom i rodzinom pokonywać kryzysy!

Marta Mauer-Włodarczak - psychoterapeuta par

Marta Mauer-Włodarczak jest właścicielem poradni Sensity.pl, w której prowadzi terapię par i małżeństw, a także konsultacje dotyczące problemów wychowawczych. Czytaj więcej…

Teściowa rządzi moim narzeczonym, mnie ignoruje.

Teściowa rządzi moim narzeczonym, mnie ignoruje. Co robić?

Witam. Mam problem z moją przyszłą teściową. Chyba nie pogodziła się z faktem, ze jej syn jest już dorosły i ma mnie. Ciągle traktuje go jak małe dziecko. Zdrabnia jego imię, mówi syneczku, całuje go, przytula. Ze mną się tylko wita, nic więcej. Chłopak nie ma odwagi jej nic powiedzieć, a ja tracę poczucie własnej wartości, ponieważ czuje się od niej gorsza. Czemu się tak dzieje? I co z tym zrobić?

Agnieszka

 

Pani Agnieszko,

Będę często używać słowa “prawdopodobnie”, ponieważ opisała Pani skrótowo problem, więc całości problemu mogę się jedynie domyślać.

Wygląda na to, że pani przyszła teściowa przeżywa lęk przed stratą syna, dlatego próbuje go zawłaszczyć, tym samym pokazując Pani, że jest Pani “nie dość dobra”. Rozumiem Pani cierpienie, ale proszę mi wierzyć, że Pani narzeczony cierpi jeszcze bardziej, bo jest przez mamę ubezwłasnowolniany, tym gorzej, jeśli nie jest świadomy tego, co się dzieje.

Zawłaszczanie synów przez ich matki rzadko pojawia się nagle, zwykle ciągnie się od wczesnych lat dzieciństwa. W typowym schemacie taka teściowa miała i ma słabe relacje ze swoim mężem, dlatego od syna nieświadomie oczekuje zaspokojenia potrzeb, których nie potrafiła zaspokoić w swojej relacji małżeńskiej, np. potrzeby bycia ważną. Często jest to tragiczny wzorzec relacji przekazywany kolejnym pokoleniom, w którym nastąpiło odwrócenie ról rodzic vs dziecko – rodzic oczekuje od dziecka zaspokojenia potrzeb, które to on powinien własnemu dziecku zaspokoić, a nie potrafi tego zrobić, bo sam został w podobny sposób okaleczony. Teściowa jest zarówno sprawcą cierpienia jak i ofiarą zaburzonych wzorców relacji, które wyniosła z własnego domu. Boi się wziąć odpowiedzialności za swoje emocje, bo to oznacza konfrontację z lękiem. Jednak trwając w swojej niedojrzałości, każdego dnia pozwala się zjadać przez lęk. Ona także potrzebuje pomocy, najlepiej ze strony psychoterapeuty.

Pani narzeczony znajduje się w sytuacji “między młotem a kowadłem”. Szerzej problem opisałam w artykule pt. Odcinamy pępowinę, czyli koniec problemów z teściową. Zapewne chciałby wybrać Panią, jako najważniejszą kobietę swojego życia, ale za każdym razem, kiedy zbliża się do Pani, czuje że zdradza swoją matkę. Możemy się domyślać, że był wychowywany w skutecznym klinczu wychowawczym: “albo zrobisz to, co mama chce, albo jesteś złym dzieckiem”. A dziecko zrobi wszystko z lęku przed odrzuceniem przez matkę. Ja nazywam to przemocą w białych rękawiczkach.

Jak prawdopodobnie wygląda Pani sytuacja? Teściowa nie odpuści dopóki nie nauczy się brać odpowiedzialności za swoje emocje = dopóki nie dojrzeje do bycia rodzicem. Nie zrobi tego, dopóki syn nie postawi jej granic. Pani partner nie postawi swojej mamie granic, dopóki nie uświadomi sobie, że jego relacja z mamą oparta jest na lęku przed zranieniem matki i tym samym na poczuciu winy. Prawdopodobnie, bez pomocy naprawdę dobrego terapeuty, sam sobie z tym nie poradzi, a relacja z matką będzie go coraz mocniej wypalać.

Pani przyszła rodzina nie będzie się rozwijać prawidłowo, jeśli jej głowa (narzeczony) będzie sterowana przez drugą kobietę, która już dawno powinna zredefiniować swoje miejsce w rodzinie. Głowa rodziny powinna być suwerenna, nie może być podwładnym “starej królowej”.

Jeśli teraz przymknie Pani oko na zachowania przyszłej teściowej, prawdopodobnie będzie się Pani w przyszłości musiała pogodzić z tym, że o wychowaniu Pani dzieci będzie również decydować teściowa. Jeśli nie wyraża Pani na to zgody, to być może nadszedł moment na to, żeby namówić partnera na terapię. Zwykle lepiej zacząć od umówienia sesji małżeńskiej, wiąże się ona z mniejszym lękiem, niż sesja indywidualna. Prawdopodobnie przed ślubem będzie Pani w stanie więcej zdziałać niż po ślubie.

Proszę działać, bo w obecnej sytuacji, mam wrażenie, że nikt nie czuje się dobrze, z teściową włącznie!

Marta Mauer-Włodarczak - psychoterapeuta par

Marta Mauer-Włodarczak jest właścicielem poradni Sensity.pl, w której prowadzi terapię par i małżeństw, a także konsultacje dotyczące problemów wychowawczych. Czytaj więcej…

W moim małżeństwie brakuje namiętności i pożądania

W moim małżeństwie brakuje namiętności i pożądania. Jak to zmienić?

Dobry wieczór! Co robić, jeśli po dwudziestu latach wspólnego życia z mężem (10 lat przed ślubem i 10 lat po ślubie) miłość owszem jest, ale brak już namiętności i prawdziwego pożądania? Mam wrażenie jakbym kochała się z bratem. Jest mi zbyt bliski. Czy to normalne? Czuję, że są we mnie ogromne pokłady namiętności , ale nie mogę ich wydobyć przy mężu. Jest mi zbyt bliski. Do czego to może prowadzić?

Joanna

Szanowna Pani Joanno,
mąż nigdy nie może być zbyt bliski. Z pewnością, nie tutaj leży problem.

W pierwszej kolejności, przyczyny utraty pożądania szukałabym w zaniedbaniu relacji damsko-męskiej. Wiele małżeństw łapie się w pułapkę rutyny. Często rola mamy i taty wypełnia większość ich prywatnej przestrzeni, a zapominają o tym, że są również kobietą i mężczyzną. Na przekór temu, co mówi obiegowa opinia, że zakochanie i namiętność może trwać tylko przez pierwsze lata wspólnego życia, mogę przytoczyć dziesiątki przykładów namiętnych relacji małżeńskich o kilkudziesięcioletnim stażu. Do naszej poradni trafiają również małżonkowie w wieku powyżej 70. roku życia, którzy prowadzą aktywne życie seksualne i bardzo je sobie cenią. To zależy tylko i wyłącznie od nas, czy pozwolimy sobie na wygodną rutynę, czy znajdziemy motywację do podsycania tej damsko męskiej gry, którą kiedyś z przyjemnością i powodzeniem prowadziliśmy.

Kobieta, bez względu na staż małżeński, czy ilość dzieci, chce być wciąż od nowa zdobywana, porywana i ratowana przez swojego mężczyznę. Potrzebuje czuć się przy nim atrakcyjna i wyjątkowa. Ale… Jest jedno ważne ale: on musi być dla niej również atrakcyjny, bo inaczej nie będzie miała ochoty się mu oddać, ani pozwolić się porwać, ani uratować. Atrakcyjność to nie tylko wygląd. Dla kobiety najbardziej seksowny jest męski umysł. W nim zawiera się siła, sprawczość, pewna doza porywczości i dzikiej natury. Większość kobiet kocha w mężczyznach tę dzikość, o ile idzie ona w parze z poczuciem bezpieczeństwa. Niestety, mężczyźni często wybierają tylko jedno, albo dzikość albo bezpieczeństwo, nie zawsze udaje im się zachować oraz połączyć obie cechy.

Inną, częstą przyczyną braku satysfakcji z życia seksualnego jest brak komunikowania swoich potrzeb. Mówimy często, że nam się nie podoba, ale nie mówimy co dokładnie i jakiej konkretnej zmiany oczekujemy. Bywa, że częściej czekamy na inicjatywę ze strony partnera, niż podejmujemy ją sami. W ten sposób, możemy się w ogóle nie doczekać, a szkoda. Jeśli dobrniemy do punktu, w którym stwierdzamy, że nasze życie seksualne nie przynosi nam satysfakcji, to wiele już do stracenia nie mamy, a możemy tylko zyskać, więc zachęcam do eksperymentowania i przeżycia wspólnej przygody. Jednego dnia przewodnikiem może być żona, drugiego mąż. Wymyślono już wiele gier wstępnych, wiele sposobów na ekscytującą bliskość. Można skorzystać z gotowych podpowiedzi, ale zawsze najciekawsze jest tworzenie własnej mapy.

Pani Joanno, zachęcam do przeprowadzenia z mężem rozmowy o Pani potrzebach. Jeśli wcześniej oboje Państwo cieszyliście się wspólnym życiem seksualnym, to znaczy, że tylko od Was zależy, czy poczucie satysfakcji powróci. Proszę wsłuchać się w swoje potrzeby, pozwolić się im poprowadzić.

Kluczem do satysfakcjonującego życia, nie tylko seksualnego, jest rozumienie, nazywanie i komunikowanie własnych potrzeb. Jednak większość osób ma z tym sporą trudność. Może to wynikać z lęku, który powoduje wewnętrzne blokady albo nieświadomego wypierania własnych potrzeb. Wtedy warto porozmawiać z terapeutą. Jego specjalnością jest właśnie pomoc w odkrywaniu naszych prawdziwych potrzeb.

Masz podobny kłopot? Potrzebujesz pomocy psychoterapeuty?
Pomagamy rodzinom w kryzysie!

Marta Mauer-Włodarczak - psychoterapeuta par

Marta Mauer-Włodarczak jest właścicielem poradni Sensity.pl, w której prowadzi terapię par i małżeństw, a także konsultacje dotyczące problemów wychowawczych. Czytaj więcej…