“Stres żłobkowy” – wSieci
Poniżej przedstawiamy artykuł z udziałem Marty Mauer- Włodarczak, który ukazał się w tygodniku “wSieci”. Kopię wersji drukowanej opublikowaliśmy tutaj.
————-
Urlop macierzyński zawsze kiedyś dobiega końca. Na szczęście mamy teraz będą mogły zajmować się dziećmi przez pierwszy rok ich życia. Niestety, i tak przyjdzie ten dzień, kiedy młodzi rodzice będą musieli odpowiedzieć sobie na pytanie co dalej? Żłobek, babcia, opiekunka czy może rezygnacja z pracy? Ten ostatni wybór w dzisiejszych czasach wydaje się luksusem, na który zwyczajnie nie wielu stać. Jednak zanim zapadnie ta niezwykle ważna dla całej rodziny decyzja, warto poznać kilka faktów związanych z “wychowaniem żłobkowym”. Okazuje się, że żłobki wcale nie mają tak dobrego wpływu na maluchy, jak twierdzą eksperci lansujący tezę o zbawiennej socjalizacji dziecka.
Prof. Magdalena Środa niedawno na łamach “Gazety Wyborczej” stwierdziła, że to żłobek ma być miejscem, w którym dziecko zdobędzie umiejętności empatii, wzajemnej pomocy, czy zaangażowania społecznego “bo model konserwatywny uniemożliwia budowanie społeczeństwa obywatelskiego, […], nie jest prawdą, że rodzina nas dobrze przygotowuje do życia społecznego. Rodzina uczy raczej egoizmu i sprytu”.
Państwo nie zastąpi matki.
Badania światowych naukowców zdają się zadawać kłam tezom głoszonym przez Prof. Środę. Specjaliści od rozwoju dzieci podkreślają, że przez pierwsze trzy lata życia pociechy potrzebują stałej i indywidualizowanej opieki, a nie co raz wcześniejszej i intensywniejszej edukacji. Na amerykańskie i brytyjskie badania powołują się także eksperci z Niemiec, gdzie trwa dyskusja nad kształtem polityki prorodzinnej.
Ostatnio pediatra z Sozialpadiatrisches Zentrum w Bielefeld-Bethel i jednocześnie doradca komisji ds. rodziny niemieckiego Bundestagu, Rainer Bohm, przypomniał o światowej wiedzy na temat wychowania żłobkowego. Ostrzegał on polityków, że szczególnie w żłobkach wydziela się u malców ponadprzeciętna ilość hormonu stresu, co zagraża bardzo wrażliwym komórkom nerwowym, które rozwijają się w mózgu. Zdaniem niemieckiego eksperta nadmierne obciążenie stresem we wczesnym dzieciństwie powoduje negatywne zmiany w tej części mózgu, która odpowiedzialna jest za zachowania społeczne. “Długotrwałe obciążenie stresem ma bezpośredni związek z agresywnym lub depresyjnym zachowaniem maluchów” – przypomina Bohm.
Sue Palmer, brytyjska pisarka i pedagog, spod pióra której wyszedł poradnik wychowania młodego mężczyzny “21st Century Boys”, twierdzi, że żadnemu dziecku do lat trzech nie powinno się zastępować miłości i uwagi jednego opiekuna zinstytucjonalizowaną opieką pańswa. Zdaniem Palmer, problem szczególnie dotyczy chłopców. Autorka powoływała się na państwowe analizy:
“Rządowi badacze odkryli małą, ale znaczącą, różnicę w rozwoju u dzieci, u których punkty dziennej opieki (państwowe i prywatne) wywołały uczucie wycofania i smutku lub odwrotnie – wzbudzały napady agresji. Badając w mózgach dzieci poziom kortyzolu, hormonu stresu, podczas i po pobycie w żłobku, stwierdzono jego niebezpiecznie wysokie stężenie, wielokrotnie przekraczające normę. Co gorsza, ten wysoki poziom kortyzolu utrzymywał się w domu, po powrocie ze żłobka. Potężny stres odnotowano zarówno u dzieci nadaktywnych, jak i tych uznanych za grzeczne. U tych, których mózgi były marynowane w kortyzolu, z wiekiem będą się pojawiały liczne problemy emocjonalne i społeczne”.
W moich przekonaniach pedagog nie jest osamotniona. Okazuje się, że niemożność zbudowania właściwej więzi z matką we wczesnym dzieciństwie objawia się w późniejszym czasie wieloma zaburzeniami, m. in. nadpobudliwością, impulsywnością, napadami lęku, drażliwością. Według badaczy z Wielkiej Brytanii i USA, m. in. Johna Bowlby’ego i Renego Spitza, dzieci do trzeciego roku życia odseparowane od mam przechodzą głęboki stres. Niemowlęta pod opieką instytucjonalną, gdzie nie brakowało jedzenia, higieny i nadzoru medycznego, ale nie było matki lub jednej, wyłącznej opiekunki, zaczynały się cofać w rozwoju, okazywać oznaki głębokiego cierpienia, traciły na wadze, nawet umierały. Bowlby odkrył, że wszystkie wyższe żywe istoty mają ewolucyjnie zakodowany biologiczny mechanizm, który ma im zagwarantować przeżycie i dotrwanie do dorosłości. Chodzi tu o mechanizm przywiązania.
Spitz badał dzieci oddane pod opiekę instytucjonalną, gdy ich matki trafiały do więzienia. Bowlby badał sieroty oraz malców pozostawionych w żłobku całodobowym na czas porodu i rekonwalescencji matek, co w Anglii w latach 50. było rutyną. Rozłąka okazywała się dla maluchów druzgocąca, a ich śmiertelność z powodu separacji z matkami wzrosła dwukrotnie.
Przypadek 17-miesięcznego Johna
Irena Koźmińska w tekście “Więź kontra żłobki” opisała badania prowadzone przez zespół Bowlby’ego: “Jeden z filmów nagranych przez naukowca dokumentuje pobyt 17-miesięcznego Johna w żłobku całodobowym w czasie, gdy matka poszła na osiem dni do szpitala urodzić kolejnego potomka. Najpierw widzimy chłopca przed rozstaniem z matką – ma z nią serdeczne relacje, jest radosnym, dobrze przystosowanym, grzecznym i współpracującym dzieckiem. Gdy znalazł się nagle w żłobku, przez pierwszy dzień trwał w stanie oszołomienia, ale dawał siękarmić i zachowywał grzecznie – nie umiał się bronić przed agresywnymi malcami, którzy w instytucji spędzili już prawdopodobnie wiele tygodni, a może miesięcy, potrafili już bez pardonu walczyć o swe potrzeby i czerpali przyjemność z bicia. Starał się pozyskać uwagę jakiejś opiekunki, jednak żadna nie mogła zająć się tylko nim. Wieczorami ojciec odwiedzał Johna, ale po krótkiej wizycie, ku rozpaczy malca, odchodził. Film pokazuje, jak dzień po dniu w psychice chłopca następuje proces dewastacji: dziecko z miłego, otwartego i ciekawego świata, zmienia się w nieszczęśliwe, przerażone i wyalienowane. Po kilku dniach całkowicie odmawia jedzenia, nieustannie płacze i tuli się do dużego misia, chowając się pod nim. Kiedy matka przychodzi wreszcie, by go odebrać, John ucieka od niej i patrzy na nią z goryczą. To było tylko osiem dni. Dla małego, 17-miesięcznego człowieka, aż osiem”.
Odkrycia Bowlby’ego, Spitza oraz innych uczonych wpłynęły na zmianę prawodawstwa w USA i Wielkiej Brytanii, zainspirowały też podjęcie dalszych badać nad mechanizmem przywiązania i wpływem zaburzeń więzi na całe życie człowieka. Zdaniem naukowców małe dzieci oddawane pod opiekę instytucjonalną nie przyzwyczajają się wcale do braku mamy czy taty, lecz wskutek okoliczności i stresu wypierają niektóre potrzeby i tracą pewne odruchy, np. przywierania i patrzenia: odpychają, nie patrzą w oczy. Stają się apatyczne lub rozdrażnione, zaczynają mieć problemy ze spaniem, tracą łaknienie, wymiotują. I bardzo często chorują – separacja z matką uderza bowiem we wszystkie biologiczne systemy malca.
Także inny amerykański psycholog, Jay Belsky, dowodzi, że bardzo rozległa i wczesna opieka pozarodzicielska może wiązać się ze znacznym ryzykiem skrzywienia relacji na linii rodzic-dziecko. Jego zdaniem im więcej czasu pociechy spędzają w żłóbku, tym więcej wykazują zachowań antyspołecznych, takich jak kłótliwość, bójki, wandalizm, kłamanie, zastraszanie innych, okrucieństwo, nieposłuszeństwo, płaczliwość. Z badań wynika też, że nastolatki, które przekroczyły piętnasty rok życia, wychowywane w żłobkach, częściej sięgają po alkohol i papierosy oraz eksperymentują z narkotykami. Częściej też dopuszczają się kradzieży i ataków przemocy.
Jeszcze inne analizy, opisane w książce Erica Jensena “Teaching with a Brain in Mind” (Nauczanie z myślą o mózgu), wskazują, że mózg jest jedynym systemem w organizmie, który nie wraca do swego pierwotnego sposobu funkcjonowania po ustaniu traumy, lecz funkcjonuje według nowego wzorca – adaptacji do warunków traumatycznych. Dlatego fundowanie dzieciom silnego i przewlekłego stresu jest działaniem niewskazanym, a dla większości malców pobyt w żłobku wiąże się z silnym stresem.
Również polscy eksperci zwracają uwagę na niekorzystny wpływ żłobków na rozwój małego człowieka. Jednak ich głos jest słabo słyszalny. Podczas dyskusji w Polsce nad ustawą żłobkową prof. Irena Namysłowska, krajowy konsultant ds. psychiatrii dzieci i młodzieży, pisała:
“[…] Bez dobrego, bezpiecznego przywiązania nie jest możliwy ani prawidłowy rozwój emocjonalno-społeczny dziecka, ani też jego rozwój umysłowy w związku z interakcją pomiędzy przywiązaniem a kształtowaniem się mózgu. Nawet najlepszy żłobek, dobrze wyposażony i zatrudniający wykształcony i zaangażowany persolen, nie jest w stanie zastąpić zindywidualizowanej relacji rodzic-dziecko w bezpiecznym, stałym otoczeniu domowym, a nie instytucjonalnym. Wyniki badań wskazują, że zaburzenie więzi dziecko-rodzic może być prekursorem wystąpienia zaburzeń emocjonalnych i psychicznych w okresie dziecięcym, dorastania i w okresie dorosłości. […] Co więcej, tak wczesne umieszczanie niemowlęcia w żłobku grozi przedwczesnym kontaktem z chorobami, także zakaźnymi, a więc wiąże się z potencjalnie większymi nakładami na opiekę medyczną […]”.
Co robić, gdy nie ma wyboru?
Z badań wynika więc, że zbyt wczesne oddanie malca pod opiekę instytucjonalną wcale nie musi go uspołecznić, a wręcz może zaszkodzić jego kruchej psychice. Co jednak poradzić mamom, które nie mają wyjścia?
Dorota Gruchalska opowiada, że jej Michałek “poszedł do żłobka, ponieważ nie było innego wyboru”. Dorota jest samotną mamą i musi zarabiać na życie. – Gdybym miała wybór, nie posłałabym go jeszcze do żłóbka – relacjonuje. I to jest najczęstsza motywacja młodych matek. Po prostu nie mają wyjścia. Dorota Gruchalska przyznaje, że choć wie, iż placówka, do której chodzi Michałek, jest jedną z lepszych w Warszawie, a dzieci mają tam wiele atrakcji – od koncertów muzycznych, poprzez teatrzyki, rytmikę, zajęcia plastyczne – to jednak są sytuacje, kiedy żałuje, że nie może być przy swoim synku.
– Początkowo Michałek na żłobek reagował dobrze, choć bywał agresywny w stosunku do rówieśników, prawdopodobnie tak odreagowywał stres. Jednak teraz, choć mamy za sobą prawie rok żłobkowania, nadal rano są płacze pt. “Nie chcę do żłobeczka”, z histerią włącznie.Na takie sytuacje radzi reagować Sylwia Kępińska, która sama prowadzi miniżłobek, bardziej domowy klubik malucha. Jej zdaniem mama musi wsłuchiwać się w to, co mówi maleńkie dziecko, i reagować na każdy niepokojący sygnał.
Marta Mauer-Włodarczak, psycholog z poradni SENSiTy, która sama jest mamą trójki urwisów, twierdzi, że dzieci do trzeciego roku życia potrzebują kontaktu z osobą dorosłą jeden na jeden. – Jeśli nie może być mama, to lepiej, żeby była to niania, która poświęci małemu uwagę. W żłóbku panują prawa dżungli. Lepiej radzą sobie silniejsi. Nagle w jednym miejscu znajdują się maluchy, które są wychowane w różnych środowiskach, w różnych hierarchiach wartości.
Marta Mauer-Włodarczak uważa, że dziecko do trzeciego roku życia jest jak masa plastyczna. – Można wyprostować wiele jego negatywnych zachowań, napompować je poczuciem własnej wartości, akceptacji, samodzielności i odpowiedzialności, co zaprocentuje w przyszłości, ale również w tym okresie można bardzo wiele przeoczyć i stracić. Panie w żłobku, mimo szczerych chęci, nie są w stanie zaspokoić potrzeb emocjonalnych malucha. Kiedy jedno się przewróci i płacze, nikt nie może poświęcić tyle czasu, ile mam, bo trzeba biec i ratować z opresji inne.
Może więc, jeśli już trzeba, lepiej oddać pociechę w ręce sprawdzonej, zaufanej opiekunki. Jak ją znaleźć – to już całkiem inna historia. Jednak mam w tej dziedzinie wspaniałe doświadczenie i wiem, że dobra opiekunka, choć nigdy nie zastąpi mamy, może wspaniale stymulować rozwój dziecka.
Na koniec radę dla mam, które muszą lub chcą wrócić do pracy, ma Sylwia Kępińska:
– Szukajmy miejsca, które odda w miarę możliwości atmosferę w domu. Może lepiej zdecydować się na mniejszą, kameralną placówkę. Wiadomo, że wychowawczyni nigdy nie zastąpi mamy, podobnie jak nic nie zastąpi mleka matki. Jednak dobrze dobrany opiekun może ją dobrze imitować. I obserwujmy nasze dzieci.
Marta Mauer-Włodarczak jest właścicielem poradni Sensity.pl, w której prowadzi terapię par i małżeństw, a także konsultacje dotyczące problemów wychowawczych. Czytaj więcej…
Fajny tekst. Tylko czy autor wie ile kosztuje opiekunka ? Taniej jest się zwolnić i karmić dziecko suchym chlebem. W Polsce zwyczajnie nie ma innego wyjścia niż żłobek.
Dokładnie. U nas państwowy żłobek kosztuje około 300 zl/msc, a dobra niania około 2500zl/msc za cały etat…