Toksyczny wstyd – czym jest i jak sobie z nim radzić?
Każdy z nas na co dzień przeżywa różne emocje, od radości, zadowolenia, ufności do strachu, złości czy smutku. I choć ta druga grupa wymienionych emocji często nazywana jest negatywnymi czy złymi odczuciami to jednak wszystkie emocje są zdrowe i każdy z nas w sposób naturalny doświadcza ich w różnym natężeniu.
Do tej trudnej grupy emocji zalicza się również wstyd, który może być zdrową, ożywczą emocją lub w sytuacji jego nadmiarowego natężenia staje się toksyczny, destrukcyjny dla osoby. I właśnie tym dwom obliczom wstydu będzie poświęcony niniejszy artykuł.
Wstyd jako zdrowa emocja
Wstyd uczy nas zaspokajania naszych potrzeb, stawiania granic oraz zauważania i przyjmowania braku osobistej wszechmocy, a zatem posiadania różnych ograniczeń. Rozumienie tych ograniczeń oraz nadanie własnemu życiu odpowiedniej struktury (granic) daje nam poczucie bezpieczeństwa oraz stwarza szansę na konstruktywne wykorzystywanie własnych zasobów i energii.
Kiedy i jak kształtuje się zdrowy wstyd?
Kształtowanie zdrowego wstydu powinno zaczynać się w pierwszych latach życia dziecka, kiedy to rodzice z miłością i poczuciem bezpieczeństwa stawiają dziecku stanowcze granice. Maluch poznający świat, mający prawo do okazywania zarówno radości jak i złości, zaczyna odczuwać chwilowe skrępowanie np. w obecności obcej osoby lub z powodu nieudanego wykonania zaplanowanej czynności. Dzięki temu tworzy się równowaga między zaszczepioną autonomią noworodka, a realnymi możliwościami dorastającego małego człowieka.
Toksyczny wstyd
O emocjach często mówimy, że je przeżywamy, doświadczamy, zauważamy. O emocjach niezdrowych, takich jak toksyczny wstyd mówimy, że obezwładniają, że przejmują kontrolę nad osobą. Takie owładnięcie skutkuje niekończącym się konfliktem wewnątrz osoby, co z kolei prowadzi do neurotycznych i charakterologicznych zaburzeń.
Toksyczny wstyd powoduje odczuwanie i ocenianie siebie jako osoby ułomnej, niedoskonałej w każdym wymiarze życia. Oczywiście nikt nie jest doskonały, tu jednak ta niedoskonałość sprowadza się do przekonania o byciu niewystarczająco dobrym, niespełniającym oczekiwań, zawodzącym lub wręcz bezwartościowym.
Osoba zniewolona takim wstydem funkcjonuje w nieustannym lęku przed ujawnieniem swojego wewnętrznego Ja zarówno przed innymi, ale też, co znacząco trudniejsze, przed samym sobą. Toksyczny wstyd rodzi brak zaufania do siebie samego, a przez samonapędzanie kończy się poczuciem nie bycia autentycznym, poczuciem nie bycia sobą.
Jak sobie radzić z toksycznym wstydem?
Choć to wyda się bardzo prozaiczne to, aby zacząć pracę nad pozbyciem się tego zniewalającego wstydu jest przyznanie się do niego i konfrontacja z nim. Pisanie o tak oczywistym początku wynika z tego, że toksyczny wstyd jest bardzo silnie i skutecznie ukrywany pod innymi emocjami i odczuciami, takimi jak lęk, poczucie winy czy skrzywdzenie.
W dalszym etapie trzeba dotrzeć i zrozumieć do przeżyć tzw. wewnętrznego dziecka, czyli zrozumieć zranienia i krzywdy, z którymi radzenie sobie doprowadziło do obecnego sposobu funkcjonowania. Samo poznanie źródła oczywiście nie jest wystarczające, trzeba nauczyć się stawać w prawdzie z samym sobą, zauważ swoje potrzeby, stawiać granicę i samemu dbać o siebie. W procesie zmiany trzeba również zaryzykować zaufanie do drugiej osoby, czyli ponownie nawiązać lub pogłębić relację z ważnymi osobami.
Dodam, że wstyd świetnie się maskuje w złość(na samego siebie). Potrzebowałem kilku lat samodzielnej pracy, żeby dojść do odpowiednich wniosków. Powodzenia.
Panie Marcinie, wstyd, o którym piszemy stanowi blokadę dla wielu naszych działań, tym samym solidną podstawę do autodestrukcji. Cieszę się, że udało się Panu przejąć nad nim kontrolę, zrozumieć mechanizm, który go nakręca. Oby jak najwięcej osób znalazło w sobie motywację do pracy nad sobą, tak jak Pan. Pozdrawiam!
Przez dramat wychowania, konsekwencje są w późniejszym życiu nierozerwalnie z dramatem kolejnych lat rozwiniętego i aktualnie granego przez mój 29-letni teatr życia. Między innymi wzmacniany przez coraz czarniejsze barwy mojej psychiki. Teraz moja zakompleksiona niska samoocena, karze mi unikać ludzi – bo, po pierwsze co ja mogę ich obchodzić, a po drugie w zasadzie po co mi ryzykować, gdy często mi wstyd. Najbardziej niekomfortowe, wręcz duszące mnie sytuacje są w towarzystwie kobiet – więc unikam i nie ryzykuję, aby się nie wstydzić. I nie z powodu tego, że jestem gejem, ale życia w bardziej odmiennych warunkach niż większość społeczeństwa, o których nie miejsce teraz tu pisać, a m.in. efektem jest niska samoocena. Nie mam w sobie nic wartego, tym samym zewnętrznie przekonany jestem o swojej brzydocie, której w obliczu kobiety powinienem się wstydzić. Nawet nie śniąc i nie ryzykując, żeby na nią spojrzeć, bo najbardziej wstyd gdy ujawni się na mojej twarzy rumieńcem – to jest straszne. Nagle mam świadomość, że każdy widzi mnie nagim. Co nie zawsze jest zgodne z prawdą, bo już samo to, że dostrzegę, kilka spojrzeń na mnie, to widzę w nich te poszukiwania mojego wstydu, po mojej twarzy i coś mi podpowiada, że powinienem się wstydzić za samo to, że oni już tak o mnie myślą – nie wiem czy nadarzacie – ale nieważne, i tak to jest porąbane, jestem swadom, że sam jestem porąbany. Dlatego boję się ludzi. Uznałem – “a po co mi to” – i tak właśnie jestem na etapie życia w izolacji. Bo boję się sytuacji uczestnictwa, w każdym towarzystwie, w którym istnieje ryzyko, zostania “publicznie” celem (nie koniecznie kierowanych w złym zamiarze) komentarzy lub zachowań. Gdy poczuję, że celem są moje słabe punkty, wady, boję się, że ujawnione, mogą zostać krytycznie przyjęte, przynosząc mi wstyd i ujmę. Albo, że podczas atakowania moje próby zamaskowania wrażliwych miejsc, zostaną wychwycone, a czynności te z kolei odebrane, by jeszcze gorzej wpłynąć na kolejną ocenę – całokształtu mojej osoby – umieszczając mnie do szufladki, która będzie tak kojarzona i co jakiś czas odkrywana “publicznie”, a w szczególności w nowym towarzystwie. I utrzymującą się, w każdym jednym przypadku, w którym strach upokorzenia swoją porażką przewyższa koszta, aby podjąć się próby sprzeciwu, dalszego bawienia się tą szufladką, w rezultacie kolejnym bezlitosnym osądem siebie i wzrastającym ryzyku kolejnych przykrości i wstydu.