Kontrolowanie partnera – skąd bierze się chęć posiadania kontroli nad drugą osobą w związku?
Blisko, coraz bliżej?
Od wieków najbardziej angażujące opowieści powstają wokół centralnej potrzeby każdego z nas – zbudowania głębokiej i satysfakcjonującej więzi z innym człowiekiem. Dlatego tak żywo reagujemy na historie, w których rodzące się uczucie popycha bohaterów do pokonywania wielkich przeciwności, rezygnowania z wygody na rzecz bliskości i dążenia do bycia razem za wszelką cenę. Klasyczne bajki kończą się nieśmiertelnym zwrotem – „żyli długo i szczęśliwie”, unikając w ten sposób odpowiedzi na wiele trudnych pytań. Jedno z nich może dotyczyć kwestii granic w relacji oraz autonomii partnerów. Czy związek oznacza wspólną przygodę, całkowicie odmiennych przecież ludzi? Czy też dążył będzie do zlania się pary w pozorną jedność?
Kontrolowanie partnera, kiedy w miłości „brakuje już tlenu”
Znamy z życia wiele przykładów intensywnych relacji, które w pewnym momencie zaczynały być dokuczliwe. Ktoś w związku zaczynał narzekać na nadmiar kontroli czy wręcz osaczenie. Zaczynał się zastanawiać, dlaczego mimo gorących starań, czuje się przytłoczony lub prześladuje go poczucie winy. Zazwyczaj okazuje się, że w takiej relacji pojawił się nieproszony gość – nadmierna kontrola. Wydaje się, że częściej ulegają tej pokusie kobiety. Przekonane, że ich postępowanie jest właściwe i wynika z miłości do partnera oraz troski o związek. Dlatego tak trudno spojrzeć im na problem w nowy sposób i uświadomić sobie, że uczestniczą w budowaniu toksycznego układu. Szamotanie się partnera powoduje jedynie wzrost napięcia i nakręcanie spirali nieufności. Aż wreszcie więź zaczyna pękać i łatwo o rozpad związku, o który tak mocno przecież walczyliśmy.
Paradoksy nadmiernej kontroli ujawniają się już na etapie naszego wychowania. Przez lata jesteśmy z jednej strony uczeni, że prywatność jest bardzo ważna i nie powinna być naruszana. Zaś z drugiej strony bardzo często te zasady nie dotyczą nas samych – otoczenie daje nam wiele sygnałów, że ochrona własnej autonomii stoi w sprzeczności z rodzinną bliskością. Kiedy zatem pełni emocjonalnego zaangażowania wchodzimy w relację, przekazy mówiące, że „z rodziną nie ma tajemnic i wszystko jest wspólne” uruchamiają się z dużą mocą. Coraz bardziej chcemy się zbliżyć do obiektu naszych uczuć. Naciskamy, osaczamy, aż okazuje się, że naszej miłości „zabrakło tlenu”. Nic dziwnego – w perspektywicznym związku dorosłych ludzi kwestia prywatności i granic stanowi o sukcesie lub porażce. To między innymi przez ich poszanowanie wyraża się akceptacja i zaufanie do partnera.
Skąd się bierze chęć posiadania kontroli w związku?
Spontaniczna odpowiedź na pytanie o przyczyny naszych kontrolujących zapędów najczęściej prowadzi do utraty zaufania. Poczucie ograniczenia bliskości, rosnącej potrzeby samotności u partnera, a wreszcie różnego rodzaju tajemnice (w dzisiejszej rzeczywistości skumulowane w smartfonie zabezpieczonym hasłem), naturalnie rodzą podejrzenia o ukrywaniu czegoś zagrażającego naszej relacji. Przekonania o istnieniu zagrożenia koncentrują się głównie wokół fantazji o porzuceniu lub ryzyku „kradzieży” partnera przez inną kobietę, ale nierzadko dotyczą też innych angażujących relacji – rodziny generacyjnej, kolegów czy towarzystwa z pracy. Wszystkie te sygnały mogą oczywiście świadczyć o realnych zjawiskach, które powinniśmy brać pod uwagę. Jednak sposób radzenia sobie z nimi nie zawsze jest konstruktywny.
Potęgowanie kontroli oznacza słabość, brak poczucia wewnętrznej siły i zaniżone poczucie wartości. Osoby działające w ten sposób tak naprawdę obawiają się konfrontacji z ukrytym lękiem. Fantazje o zagrożeniach czyhających na zewnątrz związku odwracają uwagę od właściwej więzi, w której kryje się oczywiste i nieusuwalne ryzyko rozpadu. Im więcej w nas poczucia samotności, bezsilności i frustracji, tym większa presja nadmiernego pilnowania całego otoczenia. Nazywając to wprost – kontrola bierze się ze strachu. Stoi za nią przekonanie, że samodzielność i swoboda partnera prowadzi do rozpadu i porzucenia. Niewiara, że można nas dobrowolnie akceptować, podziwiać i kochać. A to z kolei wskazuje na obecność lęku przed odkryciem naszej słabości i bezwartościowości. Z takim demonem nie wygra nawet najpilniejszy strażnik, wręcz przeciwnie – rosnące ograniczenia napędzają kolejne.
Znaczący wpływ na kształtowanie postawy kontrolującej mają indywidualne doświadczenia i wzorce. Osobiście obserwowane (np. w dzieciństwie wobec matki) lub odczute we własnych związkach porzucenia, podtrzymują i wzmacniają założenia, że np. „mężczyźni tacy są”. W grę mogą też wchodzić inne czynniki generujące nadmierną ostrożność – przykładem są nawyki osób z syndromem DDA, które przez lata doskonaliły sposoby ukrywania dysfunkcji rodzinnych.
Kontrolowanie partnera – chcę wiedzieć o wszystkim!
Zazwyczaj kontrolująca osoba nie jest świadoma jak bardzo jej zachowanie zaczyna odpychać partnera. Narasta w nim irytacja, tym większa jeśli nie ma nic do ukrycia. Z doświadczeń przekraczania granic, rodzi się żal i odrzucenie.
Repertuar osoby kontrolującej w związku jest zaskakująco szeroki. Począwszy od wymuszania szczegółowych informacji i tłumaczeń, dochodzących do oczekiwania absolutnej lojalności i braku własnych granic, aż po niezgodę na własne, indywidualne aktywności, sprawdzanie korespondencji i komunikacji oraz nieustanne telefony, smsy a nawet niezapowiedziane wizyty. Cechą charakterystyczną jest też szantaż emocjonalny, oparty na domniemanym przedkładaniu dobra partnera nad własne i obciążaniu go odpowiedzialnością za to. Ograniczanie autonomii partnera przybiera również formę częstego wyprzedzania działań i niezgodę na realizowanie spraw w wybrany przez niego sposób. I wreszcie zazdrość – o wszystko co nie dotyczy związku, by w końcu skoncentrować się na wizji domniemanego romansu i zdrady.
Wszystkie te zachowania, zazwyczaj w sposób nieświadomy, prowadzić mają do osłabienia partnera, złamania a nawet poniżenia. Osiągnięta tą drogą zależność wydaje się osobie kontrolującej receptą na poczucie zagrożenia, drogą do poradzenia sobie z lękiem, wstydem lub agresją z nich zrodzoną.
Jak to „skontrolować”?
Kluczowa jak zwykle jest konfrontacja z własnymi słabościami. Niezależnie od przyczyn opisywanego zjawiska zmierzenie się z obniżonym zaufaniem w związku powinno przebiegać drogą znacznie bardziej konstruktywną. Jeśli nasza relacja jest rzeczywiście terenem odrzucenia i nielojalności to zacieśnianie kontroli tego nie załatwi – być może właśnie rozpad związku jest tym, czego naprawdę potrzebujemy. Zmierzenie się z obawami w atmosferze szacunku dla granic drugiej osoby pozwala oddać nadmiar odpowiedzialności i zachęcić do realnej pracy nad relacją.
Konieczne jest otwarte i odważne wyjaśnienie swoich obaw przez obie strony. Dlaczego cię kontroluję? Co czuję będąc kontrolowany? To warunek empatii, dzięki której możemy szukać sposobu odpowiedzi na potrzeby drugiej strony. Odpowiedzi o największych szansach na skuteczność, bo wypływającej z naszej indywidualnej motywacji.
Dlatego nie ignoruj sygnałów o nadmiernej kontroli w swoim związku i nie unikaj zmierzenia się z tym problemem. Staraj się powstrzymywać takie zapędy u siebie i reaguj gdy ich doświadczasz. Oprzyj pracę nad nieufnością na wzajemnej empatii i współczuciu – jej źródła sięgają do bardzo trudnych doświadczeń i lęku. Nie wahaj się rozmawiać o trudnościach odczuwanych przy przezwyciężaniu potrzeby kontroli. Otwartość w tej kwestii pomoże waszemu związkowi w okresie zmian. A gdyby cały proces był dla was zbyt trudny, pomyślcie o pomocy psychoterapeutycznej – zarówno indywidualnie, jak i w parze.
Pamiętaj, że związek opiera się na zaufaniu. I to jest przestrzeń, w którą powinniśmy inwestować najwięcej. Budując zaufanie pracujemy nad własną przyszłością i wygrywamy z nadmierną kontrolą na własnym terenie!
Zauważyłam u siebie zachowania które być może są kontrolowaniem partnera. Nie chodzi tu o zazdrość o kobiety, ale chyba o to, że czuję się w związku samotna. Partner nie spędza ze mną takiej ilości czasu jaką bym sobie życzyła. Podróżuje dużo z pracy, a kiedy jest już w domu woli towarzystwo znajomych i kolegów. Kiedy próbuje o tym rozmawiać mówi, że go ograniczam. Kiedy ja tylko dwa razy powiedziałam, że może by ze mną wyszedł a nie z kolegami. Sama nie wiem po czyjej stronie leży problem.