Opieka naprzemienna po rozwodzie – czy jest dobra dla dziecka?
Opieka naprzemienna nad dziećmi po rozwodzie
Według badań jedną z najbardziej stresujących sytuacji, jaka może przydarzyć nam się w życiu jest rozwód (zaraz po śmierci bliskiej osoby). Badania dotyczą osób dorosłych, które świadomie podejmują decyzję o rozstaniu i ponoszą konsekwencje swoich czynów. A jak taką sytuację przeżywają dzieci?
Dla dzieci sytuacja jest jeszcze trudniejsza, ponieważ potrzebują one poczucia bezpieczeństwa, stałości, stabilności. W momencie, gdy rodzice informują ich o rozstaniu – życie, które znały dotychczas przechodzi do przeszłości. Nie wiedzą czego oczekiwać od kolejnego dnia. Jeśli rodzice są dojrzali emocjonalnie – będą starali się, aby ich dzieci, w jak najmniejszym stopniu doświadczyły negatywnych skutków ich decyzji.
Opieka naprzemienna w Polsce
W Polsce systematycznie wzrasta liczba rozwodów. Zmienia się także system przyznawania opieki nad dziećmi. Wraz z kulturową zmianą rodzicielstwa oraz partnerstwa, mężczyźni coraz bardziej angażują się w rolę taty i po rozwodzie nie chcą ograniczać swojej obecności w życiu dzieci do co drugiego weekendu.
W wyniku mediacji coraz częściej pojawia się decyzja o opiece naprzemiennej – czym ona jest i czy faktycznie jest najlepszym rozwiązaniem dla dzieci?
Opieka naprzemienna w badaniach
Rozstanie rodziców jest dla dziecka ogromną stratą. Gdy w trakcie rozwodu podział opieki jest nierówny – dziecko doświadcza kolejnej straty w postaci utraty stałego kontaktu z jednym z rodziców. Niestety na obecną chwilę niewiele jest badań dotyczących opieki naprzemiennej.
Jedno z nich przeprowadzone w Departamencie Zdrowia i Higieny Psychicznej w Baltimore – wykazuje, że dzieci, które po rozwodzie spędzają taką samą ilość czasu z mamą, co z tatą, są lepiej dostosowane społecznie. Ponadto, wykazują mniej problemów emocjonalnych. Mają wyższe poczucie wartości, budują lepsze relacje, niż ich rówieśnicy, którzy po rozwodzie spędzają czas głównie z jednym z rodziców. A także, że rodzice sprawujący opiekę naprzemienną wykazują mniej zachowań agresywnych wobec siebie, ponieważ muszą współpracować.
Opieka naprzemienna po rozwodzie – skutki
Niestety badania te nie opisują całej drogi prowadzącej do tego momentu.
Aby opieka naprzemienna miała sens, zgodę muszą wyrażać obydwoje rodzice. Natomiast doświadczenie z gabinetu pokazuje, że niestety bardzo często chęć opieki naprzemiennej nie jest motywowana przywiązaniem do dzieci, a chęcią odegrania się na partnerze. Gdy dzieci stają się rozgrywką w kłótniach rodziców, ich poczucie bezpieczeństwa, ale też samoocena są poważnie zagrożone.
Elementem koniecznym, do tego aby opieka naprzemienna przebiegała gładko jest bardzo dobra komunikacja rodziców, a to jest zadanie niezwykle trudne, gdy mówimy o sytuacji okołorozwodowej. Dobre związki niejednokrotnie trafiają po pomoc do psychologa ze względu na trudność w komunikowaniu się, a gdy kryzys jest tak głęboki, że zaczynamy myśleć o rozwodzie, sposób porozumiewania się z reguły daleki jest od poprawnego.
Największym chyba minusem opieki naprzemiennej jest częsta zmiana otoczenia przez dzieci – zmiana domu co tydzień, dla każdego z nas byłaby trudna do zaakceptowania. Dzieci po rozwodzie bardzo potrzebują poczucia bezpieczeństwa i stabilności. Brak jednego stałego miejsca, nie ułatwia dzieciom procesu adaptacji do nowej i niezwykle trudnej sytuacji życiowej, jaką jest rozwód rodziców.
Sytuacja idealna to taka, gdy dzieci cały czas są w tym samym domu, a rodzice zamieniają się pobytami. Ale choćby ze względów ekonomicznych niewiele osób decyduje się na takie rozwiązanie. Gdy taki wariant nie jest możliwy, należy tak zorganizować życie, aby dwa domy były stosunkowo blisko siebie, aby dzieci nie musiały zmieniać otoczenia, szkoły, znajomych.
Opieka naprzemienna, a nowy partner
Opieka naprzemienna wpływa znacząco na rodziców. Jeśli co tydzień mają się przeprowadzać, żeby dziecko mogło uniknąć przeprowadzek, nie mają szans na ułożenie sobie na nowo życia. Podobnie, jeśli dziecko co tydzień, czy co dwa wprowadza się do domu, w którym rodzic ułożył sobie na nowo życie, wprowadza destabilizację. A przecież, najważniejsze dla dziecka, jest to, żeby żyło w zdrowym otoczeniu a do tego potrzebny jest komfort rodziców. Przy zmianie stylu życia co tydzień, trudno o zachowanie równowagi u rodziców, a to przekłada się na dziecko. Poświęcenie rodziców, żeby żyć tylko dla dziecka i nie układać sobie na nowo życia, też wydaje mi się niezdrowe, bo przerzucą nadmierny ciężar na dziecko, ciężar odpowiedzialności za własne poświęcenie.
Wielokrotnie słyszałam od rodziców pomysł, że będą się dostosowywać do dziecka. Jednak nie myślą o tym, że ich nowi partnerzy tego na dłuższą metę nie zaakceptują. Nie myślą długoterminowo, a jedynie o tym, żeby w najbliższym czasie utrzymać dziecko przy sobie. W efekcie dziecko jest świadkiem kolejnych kryzysów w kolejnych związkach swoich rodziców, nierzadko obwiniane jest przez nowych partnerów rodziców za konflikt w związku.
Decydując się na rozwód i na opiekę naprzemienną, warto spojrzeć w przód – jeśli poznamy nową osobę i będziemy chcieli dzielić z nią życie, to ciągłe zmiany miejsce zamieszkania czy tygodniowego trybu życia, mogą wpłynąć destabilizacyjnie. Dzieci potrzebują spokojnych i szczęśliwych rodziców, aby same mogły czuć się komfortowo i bezpiecznie.
Ciągłe zmiany łatwo wziąć na siebie, gdy sprawa dotyczy naszych dzieci. Jednak, gdy są to dzieci partnera, może pojawić się frustracja, zazdrość, ale też obwinianie dzieci, o niemożność ułożenia sobie związku. Nawet nieświadome obwinianie, wpływa na poczucie własnej wartości i samoakceptacji u dzieci.
Zanim jednak rozwód
Pamiętajmy, że to co trudne dla nas, dla naszych dzieci jest trudniejsze po stokroć, ponieważ ich niedojrzałe jeszcze układy nerwowe nie są gotowe do udźwignięcia tak ogromnej dawki stresu i emocji. Aby rozwój dziecka był prawidłowy, muszą one czuć się bezpiecznie.
To na rodzicach leży odpowiedzialność zapewnienia dzieciom stałych, bezpiecznych warunków życia i ograniczenia zmian do niezbędnego minimum. Więc jeśli w związku pojawi się kryzys, a wraz z nim myśl o rozwodzie, warto w pierwszej kolejności zawalczyć o związek, a tym samym o dzieci.
Proszę się zapoznać z licznymi badaniami psychologów dotyczących opieki naprzemiennej. Pani argumentacja delikatnie mówiąc trąci myszką. I to wystraszoną myszką, bo to właśnie psycholodzy stracą na upowszechnieniu opieki naprzemiennej.
Dziecko wcale nie musi mieć jednego centrum życiowego. Może mieć dwa, a nawet więcej miejsc gdzie znakomicie się odnajduje. I nie zaburza to poczucia bezpieczeństwa, a raczej pogłębia to poczucie. Dziecko w ten sposób ma oboje rodziców co właśnie w okresie okołorozwodowym ma kluczowe znaczenie dla jego bezpiecznego przejścia tego czasu. O jakich “przeprowadzkach” Pani pisze. Czy powrót w piątek po szkole do domu to jest przeprowadzka? Potrzebne przedmioty zawsze można przewieźć z drugiego domu lub po prostu dokupić.
Alternatywą jest “cicha śmierć” jednego z rodziców. Czy wolałaby Pani stracić któregoś rodzica, czy może jednak mieszkać z nim co drugi tydzień? Może faktycznie pozostawmy dziecko pod opieką jednego z rodziców. Tylko niech to będzie ojciec ponieważ to on buduje u dziecka hierarchię ważności, poczucie własnej wartości, wprowadza w świat zasad i prawa. Kobieta przecież może sobie urodzić kolejne, z następnym partnerem. To rozwiąże Pani dylematy odnośnie odbudowanej rodziny.
W pełni się zgadzam!
Mój kolega ma problem, żona go zdradziła, on złożył pozew z orzeczeniem o winie, sprawa trwa, on w tym czasie płaci alimenty żonie, która wystąpiła o zabezpieczenie i zabrała mu 17-letnią córkę. Córka nie chce mieszkać z matką, która znalazła sobie nowego partnera, czuje się niestabilnie w domu, zamykanie w pokoju. Czeka aż osiągnie 18 lat żeby sama mogła podjąć decyzje, że przeprowadza się do ojca, tak wiec sprawa zakończy się prawdopodobnie po tym jak ona skończy 18 lat. Prawo w tym kraju jest chore.
No a myślałem, że mój komentarz będzie stanowił swoisty “powiew świeżości” dla Pani Anny, tymczasem okazuje się, że nie tylko ja mam krytyczny stosunek do “artykułu”…
Szanowna Pani Psycholog – nie cztery ściany budują poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji u człowieka (bo dziecko to też człowiek). To rodzice i najbliższe otoczenie stanowi o tym jak wygląda obraz świata danego dziecka. Nie zdarzyło się Pani jeszcze w ramach praktyki diagnozować przypadku dziecka mieszkającego w jednym domu i nie posiadającego poczucia bezpieczeństwa? Przyznam szczerze, że jestem rozczarowany Pani publikacją. Ostatnio w “Gościu Niedzielnym” przeczytałem bardziej rzetelną analizę zagadnienia…Pozdrawiam
Dzień dobry, zgadzam się z Panem, że nie ściany budują poczucie bezpieczeństwa u dzieci. Niejednokrotnie pisałam, że bliskość i stabilizacja to efekt umiejętnie zbudowanej relacji. To samo podkreślam w tym artykule – najważniejsza jest dobra komunikacja, o którą niełatwo w sytuacji okołorozwodowej. W artykule starałam się przedstawić różne scenariusze, ale tekst jest pewnym uogólnienie. Jest dla mnie rzeczą oczywistą, że każde dziecko, każda rodzina to odrębna historia wymagająca indywidualnego zrozumienia. To co chciałam podkreślić to fakt, że zadaniem rodziców jest zapewnić dzieciom jak największą stabilizację w trudnym czasie dużych zmian. Cieszę się, że dostępnych jest coraz więcej artykułów na ten temat i że rodzice mogą poszukiwać rozwiązań najlepszych dla siebie. Pozdrawiam, Anna Niziołek
Popieram przedmówce. Dziecko musi czuć miłość obojga rodziców i kocha oboje i chce być z jednym i drugim. Najlepiej tyle samo czasu.