Dorosłe dzieci nadopiekuńczych rodziców – dlaczego są niezaradne życiowo?
Przychodzi rodzic do psychologa i zgłasza problem z dzieckiem, które nie chce uczyć się, mimo że ma do tego świetne warunki, wsparcie, żadnych obowiązków oprócz nauki, a wciąż ma słabe wyniki w szkole.
– Ile dziecko ma lat? – pyta psycholog.
– 26 i jest dopiero na 3. roku studiów – odpowiada rodzic.
Mimo że brzmi to jak anegdota czy dowcip, to jest to historia prawdziwa. Zarówno w życiu, jak i w gabinecie, spotykam się z sytuacjami, w których dorośli ludzie trwają w roli dziecka, a ich rodzice stale narzucają im swoją pomoc oraz opiekę.
Oto kilka innych przykładów stosowanego przez rodziców nadopiekuńczego stylu wychowania dzieci:
- Trzydziestopięcioletni mężczyzna mieszka z rodzicami, nie ma żony, ani dzieci. Mama codziennie prasuje synowi koszule, pierze ubrania, podaje obiad, gdy “dziecko” wraca z pracy. Tata chodzi po zakupy, ale najpierw pyta syna, co sobie życzy do kanapek do pracy, które tata zrobi mu jutro. Przecież i tak od lat wstaje rano, i tak robi sobie kanapki, to może wstać 10 minut wcześniej, aby zrobić je także dla syna. A gdy trzeba pomalować ściany w mieszkaniu, to tata i mama, mimo że mają już koło sześćdziesiątki, malują sami, bo nie chcą fatygować syna, który przecież wraca zmęczony z pracy (sami również pracują), z resztą oni zrobią to lepiej. A syn, ich zdaniem, jeszcze coś popsuje.
- Rodzice jadą do tej samej miejscowości, w której ich dziesięcioletnie dziecko jest na zielonej szkole, wynajmują sobie niedaleko pokój, chcąc być blisko dziecka, aby w każdej chwili móc przyjść dziecku z pomocą.
- Rodzice kupują mieszkanie swojej trzydziestoletniej, niepracującej zawodowo córce, po to, aby się usamodzielniła. Ale zanim to nastąpi, wspierają ją finansowo płacąc rachunki i zapraszając do siebie na obiady, dając kieszonkowe. Na wizycie u psychologa mówią, że nie wiedzą, dlaczego córka nie może ułożyć sobie życia.
- Do psychologa zapisany jest dwudziestotrzyletni mężczyzna, ale na wizytę przychodzi z nim jego mama, przekonana, że syn nie opowie wszystkiego tak dobrze jak ona. Nadmieniam, że mężczyzna ten jest zdrowy fizycznie i sprawny intelektualnie, nie ma problemów z opowiadaniem o sobie.
- Mama uzupełnia piętnastoletniemu synowi zeszyt szkolny, tłumacząc, że syn wolno pisze, a ona zrobi to dużo szybciej i dokładniej. Syn w tym czasie leżąc na łóżku ogląda kreskówki w telewizji.
Dlaczego rodzice są nadopiekuńczy?
Przyczyny mogą być różne, na przykład:
- rodzic nie radzi sobie z nadmiernym lękiem o dziecko w obliczu wszelkich możliwych niebezpieczeństw,
- rodzic chce zrekompensować dziecku trudne doświadczenia, np. rozwód,
- rodzic jest bardzo zaradny i nadodpowiedzialny, bo np. pochodzi z rodziny, w której musiał z jakiś przyczyn opiekować się innymi, np. po stracie któregoś ze swoich rodziców,
- rodzic nie wierzy w zaradność dziecka, ma przekonanie, że dziecko samo z niczym sobie nie poradzi, podświadomie nie akceptuje dziecka w pełni,
- rodzic chce czuć się cały czas potrzebny, mimo upływających lat i dorastania jego dziecka,
- rodzic potrzebuje być najważniejszy dla swojego dziecka, chce być ciągle w roli mentora, prowadzącego swoją pociechę przez życie,
- rodzic nie ma satysfakcjonującego prywatnego życia, czyli dobrej więzi z partnerem/ką, więc przelewa wszystkie uczucia na dziecko, przeżywa też lęk przed samotnością,
- rodzic nie ma satysfakcjonującego życia zawodowego, czyli poczucia zawodowego spełniania się, więc ten deficyt zastępuje spełnianiem się w roli rodzica,
- rodzic nie ma swoich zainteresowań, więc żyje życiem dziecka, kolejnymi etapami jego życia, sukcesami, decyzjami i rozterkami dziecka.
Czym się kierują nadopiekuńczy rodzice?
Nadopiekuńczym rodzicom wydaje się, że kierują się dobrem dziecka, ale nie zdają sobie sprawy z tego, że tak naprawdę zaspakajają własną potrzebę bycia autorytetem, bycia potrzebnym, ważnym, mądrzejszym i wiedzącym zawsze lepiej niż dziecko.
Przy takim wszechwiedzącym rodzicu dziecko czuje się głupsze, słabsze, mniej zaradne, nie dostaje szansy, aby przekonać się o własnych możliwościach. Jaki jest przekaz od rodzica przy częstym pouczaniu dzieci? – “Nie poradzisz sobie beze mnie, nie wiesz nic o życiu. Jesteś bezmyślny, jesteś głupi.” Jaki jest przekaz od rodzica przy częstym wyręczaniu dzieci? – “Zrobisz to gorzej ode mnie, nie poradzisz sobie z tym. Niczego nie umiesz zrobić dobrze. Jesteś mało zaradny, słaby.”
Nadopiekuńczy rodzice podcinają skrzydła swoim dzieciom
Nadopiekuńczy rodzice myślą za dziecko, bo uważają, że wszystko wiedzą lepiej, po prostu znają już życie. Przeżyli swoje lata, wiedzą, co jest dobre, a co złe. Pouczając chcą, aby dziecko nie popełniło “tych samych” błędów, co oni.
Nie pozwalają dzieciom popełnić ich własnych błędów, do których dzieci mają prawo, które w sposób naturalny mogą im pokazać, co jest dla nich korzystne, a co szkodliwe. Odbierają możliwość przekonania się, że nawet, gdy popełni błąd, to dziecko sobie poradzi, weźmie za siebie odpowiedzialność.
Dziecko nadopiekuńczego rodzica zatrzymuje się mentalnie na poziomie nastolatka, mimo że biologicznie jest człowiekiem dorosłym
Ciągłym wyręczaniem, nie tylko zwalnia się dziecko z obowiązków, ale i z samodzielnego myślenia, z wypełniania swojej roli, z dorastania emocjonalnego i społecznego.
Taki człowiek nie chce wchodzić w rolę dorosłego, bo:
- boi się, że sobie nie poradzi,
- boi się odpowiedzialności za swoje decyzje,
- nie wierzy w siebie,
- kontynuuje myślenie nadopiekuńczego rodzica o nim, że jest słaby i niezaradny i nic nie wie o życiu.
Zaburzenia, które mogą wykształcić się u dorosłych dzieci nadopiekuńczych rodziców:
- zaburzenia osobowości: osobowość niedojrzała, unikająca,
- zaburzenia lękowe: fobia społeczna, agorafobia, lęk uogólniony, napady lęku panicznego,
- brak pewności siebie, niska samoocena, lęk przed podejmowaniem decyzji,
- depresja, nerwica.
Niezaradność dzieci na “życzenie” rodziców
Nadopiekuńczy rodzice nie mają świadomości, że swoim postępowaniem wyrządzają dziecku krzywdę. Żyją jednocześnie w głębokim przekonaniu, że robią to dla jego dobra. Skutki takiego wychowywania w postaci np. zaburzeń osobowości u dziecka, czy bardzo niskiej samooceny, a w konsekwencji zaburzeń lękowych uniemożliwiających samodzielne, dorosłe życie, powodują utwierdzanie się rodzica we własnej prawdzie, że dziecko jest bardzo nieporadne i wciąż trzeba mu pomagać.
Często prowadzi to do sytuacji, w której na skutek nadopiekuńczości rodziców dziecko staje się faktycznie niezaradne życiowo i zarówno ono, będąc już dorosłe, trzyma się roli małego dziecka, jak i rodzice będący w roli stałych opiekunów utrwalają takie relacje. Rodzice i dzieci przyzwyczajają się do swych ról, ponieważ nie potrafią albo nie chcą już ich zmienić.
Pozwólmy dzieciom odlecieć z gniazda
Pamiętajmy jako rodzice, że dzieci wychowujemy po to, aby jak najlepiej poradziły sobie we własnym życiu. Budujmy w nich poczucie, że są w stanie same kierować swoim życiem, że dadzą sobie radę z porażkami.
Pomóżmy naszym dzieciom zbudować mocne skrzydła (pozytywną samoocenę opartą na doświadczeniach), pozwólmy w pełni je rozłożyć (nabrać wiary w siebie i własne możliwości) i na nich odlecieć z rodzinnego gniazda. Niech założą swoje rodzinne gniazda – to będzie ich a także nasz sukces.
Dodaj komentarz
Chcesz się przyłączyć do dyskusji?Feel free to contribute!