“Nie mam na nic czasu!” Czy to tylko wymówka?
Czas – pojęcie względne
Na temat czasu można prowadzić filozoficzne lub fizyczno-matematyczne dywagacje. Naukowcy do końca nie są zgodni czym jest czas. Ludzie przyjęli pewną miarę do określania jego upływu w odniesieniu do obserwacji przestrzeni (zmian w otoczeniu i przyrodzie) lub w postępie wykonywania różnych zadań i aktywności w przeciągu ich życia.
Na przykład, w naszym funkcjonowaniu na co dzień towarzyszy nam zjawisko rozwoju, które również można ulokować w czasie i przestrzeni. Można mierzyć upływ czasu fazami wzrostu czy rozwoju dziecka, przyjąć pewne granice co do których można się odnosić obserwując jakiś postęp lub jego brak. Pozwala to nam mieć większe poczucie kontroli nad tym, co dzieje się w naszym życiu, tym samym ma wpływ na nasze poczucie bezpieczeństwa.
Doba ma 24 godziny i kropka
Ogólnie przyjęta miara czasu rzutuje w jaki sposób możemy postrzegać naszą codzienność. Skoro doba ma 24h to w miarę możliwości jesteśmy w stanie sprawdzić, jak sami dysponujemy swoim czasem na co dzień. W ten sposób możemy również zaobserwować jak dobrze i skutecznie zarządzamy naszym czasem oraz jak ustalić sobie priorytety. Możemy sprawdzić jak dzielimy balans między pracą a odpoczynkiem, jak dzielimy wolny czas dla rodziny, bliskich i siebie oraz w jaki sposób to robimy.
Taka analiza oparta o zwykły grafik dobowy lub „plan lekcji”, może pozwolić nam dostrzec gdzie przekierowujemy nadmiar swojej energii i pracy, a gdzie może za mało poświęcamy uwagi. Sami wykonując swoisty „rachunek sumienia” możemy dostrzec, co właściwie robimy z naszym czasem. Podjąć próbę połączenia tego z różnymi konsekwencjami naszego sposobu ustalania i realizacji priorytetów.
Konsekwencje mogą być na pozór niewidoczne lub nie zawsze namacalne. Najczęściej jednak, sami jesteśmy w stanie zbadać siebie zadając sobie dwa może trzy pytania:
- Czy jestem szczęśliwy?
- Czy to jak funkcjonuję jest dobre dla mnie (zdrowia, samopoczucia) i dla moich relacji (związku, dzieci, przyjaźni itp.)?
- Jakie konsekwencje takiego stylu życia ponoszę i mogę ponieść w przyszłości?
Dlaczego nie mam na nic czasu?
Skuteczna racjonalizacja – nadmiar pracy
Zazwyczaj jednak łatwo nam jest uznać, że to co robimy jest właściwym działaniem (pozornie dobrym dla nas). Na przykład osoba, która bardzo dużo pracuje może sobie tłumaczyć ten stan potrzebą zadbania o dobro rodziny (bezpieczeństwo ekonomiczne).
O ile sama praca w sobie na pewno może pełnić taką funkcję, to nadmiar uwagi poświęcamy jaki przypisujemy pracy, prawdopodobnie ma negatywny wpływ na relacje z bliskimi i może zaburzać budowanie relacji z dziećmi (za mało czasu dla rodziny). Jednocześnie wtedy zazwyczaj dom staje się miejscem konfliktów i nieporozumień lub różnych trudności (np.: wychowanie dzieci), których ta sama praca pozwala uniknąć.
Mogę nie wiedzieć jak zajmować się dzieckiem, ale w zadaniach zawodowych radzę sobie świetnie. W pracy czuję się dobrze. Jestem doceniany, szanowany, ważny. Zaś w domu jestem mało skuteczny, obarczony obowiązkami i zadaniami, które są nowe i trudne – tracę kontrolę i poczucie bezpieczeństwa. A przecież chcę czuć się lepiej – dlatego nie mam czasu dla rodziny: „bo dużo pracuje dla dobra rodziny”.
Zagubiony czas – samopoświęcenie, czyli głupi bohater
Może też być inaczej. W pracy nie jestem za dużo, nie unikam odpowiedzialności za dom, rodzinę. Wręcz przeciwnie – balans między pracą, a życiem zawodowym jest zadowalający dla bliskich. Nie ma na tym tle konfliktów, nieporozumień – pozorny spokój.
Tylko nie wiedzieć czemu, gdy zadam sobie wcześniej wspomniane trzy pytania, to może jest tak, że nie potrafię mówić „nie”. Nie potrafię odmawiać i biorę na siebie za dużo odpowiedzialności. Może nawet nie widzę pytania, żebym mógł odpowiedzieć: „nie”.
Możemy funkcjonować w przekonaniu, że powinniśmy coś robić, gdyż tego właśnie oczekuje od nas świat, inni ludzie. Kiedy inni są zadowoleni mamy poczucie, że misja jest wykonana. Wówczas czujemy spokój – mamy kontrolę i poczucie bezpieczeństwa, że nic się nie wydarzy. Ale to oczywisty pozór, gdyż nie możemy mieć wpływu na wszystkie okoliczności, również te losowe.
Kiedy działamy tak, że nie widzimy siebie, w końcu dopadną nas konsekwencje: wypalenie, brak siły i energii do działania, pogorszenie stanu zdrowia. Inni nadal będą mieć oczekiwania w stosunku do nas, a my będziemy mieć coraz większe poczucie, że nie jesteśmy w stanie im sprostać. Wtedy też relacje z innymi mogą stać się dla nas niewygodne, praca zbyt trudna i nie przynosząca satysfakcji, a życie pozbawione celu i sensu. To prosta droga do depresji. Tracąc z oczu siebie, nie potrafiąc wygospodarować czasu dla siebie, jesteśmy bliscy utraty tego na czym nam zależy. Tracąc kontakt z sobą samym, tracimy uważność na innych ludzi, tracimy relacje. To też jest kwestią czasu.
Brak czasu – skuteczne unikanie
Nie odmawianiem, braniem wielu spraw na siebie, ucieczką w pracę budujemy w sobie wewnętrzne przekonanie: „nie mam na nic czasu”. Często zdarza się, że czujemy, że taka wersja nas jest tym czego inni od nas oczekują.
W kulturze człowiek, który nie ma czasu może być postrzegany jako człowiek silny i odpowiedzialny, bo zdolny do robienia wielu rzeczy. Brzmi pięknie i dumnie, ale powstają pytania: „Czy jest szczęśliwy?”, „Czy to jak funkcjonuje jest dobre dla niego (zdrowia, samopoczucia) i dla jego relacji (związku, dzieci, przyjaźni itp.)?”, „Jakie konsekwencje takiego stylu życia ponosi i może ponieść w przyszłości?”.
Może ciągły brak czasu jest również pewną formą wymówki, unikaniem wyrażania swoich potrzeb. Stanowi ucieczkę przed samym sobą. Dlatego też warto zadać sobie właśnie te trzy pytania. Na pozór proste pytania mogą dać nam odpowiedzi, które nam się nie spodobają. Odpowiedzi, które znaczyłyby, że jeśli chcę czuć się inaczej muszę coś zmienić, odpuścić potrzebę kontroli i narazić się na niebezpieczeństwo.
Możemy bać się odrzucenia wersji zgodnej z naszymi potrzebami, dlatego unikamy. Dlatego ciągle powtarzamy: „nie mam na nic czasu”, żeby nie myśleć, nie czuć i nie mieć kontaktu z samym sobą. W stwierdzeniu „nie mam na nic czasu” kryje się – nie mam czasu dla siebie.
Powielanie wzorców i schematów, ale nie brak czasu
Brakujący czas jest konsekwencją naszego działania, a nie cechą charakteru. To, że nam ciągle brakuje czasu jest pewną funkcją naszego umysłu, swoistym mechanizmem obronnym, chroniącym przed doświadczaniem siebie, uniknięcia zewnętrznych trudności, lęku przed porażką. W relacjach natomiast nie chcemy doświadczać lęku przed oceną lub przed bliskością i odrzuceniem.
W praktyce objawia się to tak, że żyjemy w przekonaniu, że coś powinniśmy robić i to robimy, bo to daje nam poczucie kontroli. Zarzucanie się zadaniami – rzutuje na brak czasu – bywa racjonalizacją tego dlaczego nam tego czasu może brakować. Konsekwencją tego w perspektywie czasu jest poczucie braku celu i sensu oraz ogólnej satysfakcji w życiu.
Źródłem takiego i podobnych modeli funkcjonowania jest najczęściej doświadczenie wzorców nabytych w domu i w dzieciństwie – poprzez wychowanie i socjalizację (oddziaływanie środowiska społecznego: szkoła, itp.). Niech przykładem będzie nieobecny i zapracowany ojciec, krytyczna i chłodna emocjonalnie matka, brak wsparcia motywującego (mało pochwał), a duże wymagania, brak więzi emocjonalnej z rodzicami. Mogą też być rodzice w ciągłym konflikcie, skupieni na własnych potrzebach i nie dostrzegający przez to potrzeb swoich dzieci.
Zarządzanie czasem = zarządzanie sobą. Potrafisz albo nie
Wychodzi na to, że brak czasu to tylko wymówka. Oczywiście są sytuacje i okoliczności, kiedy tak nie jest .W życiu zdarzają się okresy i momenty, kiedy rzeczywiście mamy za dużo zbyt oczywistych zadań „na głowie”.
Natomiast, gdy poczucia „braku czasu” doświadczamy ciągle i prawie od zawsze – oznaczać może to, że nie do końca potrafimy zarządzać sobą, a nie czasem. Łatwo przenieść odpowiedzialność na coś oczywistego – czas.
A gdzie w tym wszystkim nasz udział? Czy widzimy swoje potrzeby i potrafimy o nie zadbać? Czy można to robić nie tracąc z oczu potrzeb innych? Jak dbanie o swój czas może wpływać na nas i nasze relacje? Czego swoją postawą uczymy nasze dzieci? Czy czasami nie jest to powielanie wzorca, który sami dostaliśmy „w spadku”?
Wierzę, że można znaleźć odpowiedzi na te pytania i nauczyć się tego, jak zarządzać sobą. Ta nauka to też kwestia czasu, a krok w kierunku odpowiedzi może być pierwszą lekcją w obszarze „ja”.
Świetny artykuł. Szukam odpowiedzi dlaczego już mi się nie chce i właśnie chyba to znalazłem. Jakbym czytał o sobie. Wszystko wokół jest ważniejsze niż moja rodzina i ja.