Brak szczęścia w małżeństwie. Czy można jeszcze to naprawić?
Dzień dobry,
od dłuższego czasu moje relacje z żoną są bardzo złe. Właściwie trudno mi jest poczuć do małżonki jakieś cieplejsze emocje. W moim odczuciu jest tak, że żona nie zauważa wielu rzeczy, które wykonuję w domu – chodzi mi o obowiązki domowe. Mamy trzyletnią córkę i utrzymanie domu na wysoki połysk jest naprawdę wyzwaniem. Ciągle słyszę krytyczne słowa. Bardzo irytuje mnie, gdy żona mówi: „gdybym ja nie posprzątała, to by nie było posprzątane” lub szereg wypowiedzi tego typu. A to nieprawda, tylko żona w taki sposób przedstawia rzeczywistość. Innym razem oskarża mnie, że nie interesuję się niczym, co się dzieje wokół nas. Przykładowo, potrafi wywołać nerwową dyskusję o to, że nie pamiętam o podlaniu kwiatów w ogrodzie, gdy po południu wracam z córką z przedszkola. Nie pomaga moje tłumaczenie, że raczej koncentruję się na przygotowaniu dziecku kolacji.
Czuję, jakbym stale musiał się bronić przed jej atakami. Sam staram się nie przyjmować takiej pozycji jak żona. A przecież mógłbym, bo o szeregu rzeczy moja żona nie ma bladego pojęcia, jak np. polisa ubezpieczeniowa na auto i mieszkanie, które to sprawy są bardzo ważne (i kosztowne, więc trzeba to z dużym wyprzedzeniem planować i sprawdzać). Nie zarzucam jej, że się nie interesuje.
Wiele rzeczy zaczyna nas mocno irytować, mam na myśli, że nie lubimy się, nie mówiąc o głębszych uczuciach. Oboje jednak kochamy córeczkę, a ona potrzebuje nas obojga, widzimy to. Nie wiem, czy moje małżeństwo można uratować, nie wiem czy ja tego chcę. Na córce zależy mi najbardziej na świecie i dla niej chcę się postarać powalczyć o coś jeszcze w tym związku. Mam wrażenie, że wszystkie naleciałości naszej znajomosci (10 lat) teraz są nie do zniesienia. Myślę o rozwodzie, ale to ostateczność, której się obawiam.
Dzień dobry,
z tego co Pan pisze, wydaje się, że oboje zabrneliście w ślepy zaułek, z którego ciężko znaleźć wyjście. Mam wrażenie, że czuje się Pan niedoceniany oraz dewaluowany jako mąż i ojciec. To może rodzić złość i frustrację, ale jeżeli ten stan trwa bardzo długo, może pojawić się również bezsilność. Stąd myśli o rozwodzie jako jedynej możliwości rozwiązania tej sytuacji.
Stwierdził Pan, że to co się między Wami dzieje, to efekt 10 lat znajomości. To co niewypowiedziane, zostaje, ale później musi mieć gdzieś swoje ujście. Kiedy ostatni raz rozmawialiście o Waszych emocjach, potrzebach i oczekiwaniach? Krytyczne uwagi, które słyszy Pan pod swoim adresem, to nie wprost ujawniona złość i rozczarowanie. Nasuwa się pytanie, czy to Pan jest adresatem tej złości? Dodatkowo Państwa sposób komunikacji wydaje się nastawiony na walkę. Jeżeli czuje się Pan atakowany, to będzie się Pan bronił. Ten proces działa w dwie strony. Widzę tu olbrzymi obszar do pracy.
Jest Pan w krytycznym momencie swojego życia, ponieważ stwierdza Pan, że nie wie czy w ogóle chce ratować Wasze małżeństwo. Jednocześnie pojawia się cień nadziei, ponieważ stwierdza Pan, że rozwód to ostateczność. Być może na ten moment jedyną motywacją do walki o Wasz związek jest córeczka, ale to bardzo ważna motywacja. Zdecydowanie jest o co powalczyć! Jeżeli oboje z żoną macie gotowość walki o Wasze małżeństwo, warto wziąć sprawy w swoje ręce i udać się na terapię małżeńską. Potrzebna jest Wam osoba, która zobaczy i usłyszy Wasze perspektywy oraz pomoże się Wam ze Sobą skomunikować. Może się okazać, że łączy Was więcej niż tylko córka i sprawy bieżące. Warto to sprawdzić.
Dodaj komentarz
Chcesz się przyłączyć do dyskusji?Feel free to contribute!