Martwię się, że realizując swoje plany, nie przyniesie mi to satysfakcji. Co robić?
Całe życie mam mnóstwo planów na swoją przyszłość i wiele z nich udało mi się już zrealizować. Ale tym samym, w każdym przypadku, im bliżej celu tym mniej mi się chce. Mam wrażenie, że co bym nie osiągnęła będę nieusatysfakcjonowana i w kółko szukam nowego.
Odpowiedź psychologa
Pani Aleksandro,
porzucanie projektów, wyznaczonych zadań, prokrastynacja, rezygnacja z hobby a nawet… bałagan w szafie. Wszystko to są drobiazgi lub bardzo ważne rzeczy, które z niewyjaśnionych przyczyn nie mogą zostać sfinalizowane. Niezależnie od pozostałych konsekwencji pozostawiają one w nas poczucie porażki i niezadowolenia z siebie w wewnętrznej walce z codziennością.
Pułapka perfekcjonizmu
Pani Aleksandro, przyzwyczaja się nas do tego, że mamy robić rzeczy dobrze… ale nie tylko „wystarczająco dobrze”. Rzeczy mają być wykonane bez zarzutu! Nie pozwalamy sobie na popełnienie błędu: idealne projekty, idealne dokumentacje, idealne posiłki, idealnie wysprzątane mieszkania, perfekcyjnie realizowany plan diety, itp..
Zaplątujemy się w natłoku zadań do wykonania, nie zastanawiając się nad ich dla nas istotnością. Toniemy pod falą niepotrzebnych rzeczy, które wymagają naszej uwagi. Ale właściwie dlaczego? Czyje wymagania tak naprawdę chcemy zaspokoić Pani Aleksandro? Kogo uszczęśliwić? Zachowujemy się niczym małe dziecko spragnione pochwały rodzica, która nigdy się nie pojawia.
Skoro nie jesteśmy chwaleni to zapewne oznacza, że robimy coś źle! To nie oznacza, iż nasi faktyczni rodzice mieli cel nas jakoś psychicznie poturbować. Jednak często sposób komunikacji, jaki zapada nam w pamięć już od dzieciństwa, nasila przekaz o naszych błędach i potknięciach. Nawet w szkole system oceniania opiera się na wynajdywaniu błędów, nie zaś na budowaniu pewności i wzmacnianiu potencjału. Z reguły po posprzątaniu kuchni usłyszymy komentarz: „śmieci nie wyniesione”, po posprzątaniu pokoju: „no jak nie Twój pokój”, a po otrzymaniu ciężko wypracowanej trójki na klasówce: „a dlaczego nie 4?”.
Ten krytyczny głos w dorosłym życiu towarzyszy nam wszędzie: w pracy, domu, relacjach, kiedy patrzymy w lustro. Szukamy błędów i potknięć. Porównujemy się, oceniamy. A finalnie mocno wierzymy, że inni robią to samo w odniesieniu do nas. Proszę zwrócić uwagę, Pani Aleksandro, jak popularne są filtry na Instagramie! Dlaczego tak bardzo musimy wszystko upiększać? Pojawia się więc nieświadoma pokusa, by może czasem lepiej nic nie zrobić, niż narażać się na krytykę. Może właśnie lepiej nieświadomie doprowadzić do katastrofy, bo odbędzie się ona na naszych zasadach?
Nieświadomy komfort
Pozostanie w poczuciu porażki jest bezpieczne! Owszem towarzyszy nam dyskomfort, poczucie frustracji, niezadowolenie ale to wszystko jest nam doskonale znane. Mamy bardzo sprawnie opracowany plan na tą ewentualność. No bo jak osiągniemy cel, to co dalej? Kolejna presja? Kolejne wymagania? Coraz trudniejsze zadania?
Porażka paradoksalnie chroni nas przed wyjściem poza strefę komfortu, czyli tego co jest nam bardzo dobrze znane (nawet jeśli mówimy o ciągłym braku zadowolenia z siebie). Ponieważ w naszym przekonaniu te wymagania nie przestaną się pojawiać, a poprzeczka zawsze będzie podniesiona wyżej, . To może lepiej potknąć się teraz niż narażać na śmieszność później?
Od czego zacząć zmianę?
Jak sobie z tym poradzić Pani Aleksandro? Kluczem do sukcesu jest zmiana wewnętrznej narracji – tego sposobu mówienia o sobie i do siebie. Nie zadzieje się to z dnia na dzień i jest to proces rozłożony w czasie.
Na początek trochę uważności. Warto rozejrzeć się za naszym wewnętrznym głosem, który będzie wyrozumiale wspierał – przecież, życie to nie konkurs na najlepiej pokolorowanego misia, najlepszą ocenę z matematyki lub równo poukładane książki. W naturze nie ma ideałów funkcjonowania. Nie istnieją idealne matki, idealni ojcowie, idealnie dzieci.
Spróbujmy złapać „na gorącym uczynku” tego „wewnętrznego krytyka” i zastanówmy się, czy to co mówi ma sens? Czy naprawdę musimy cały czas ganiać za perfekcją zamiast zatrzymać się na chwilę „tu i teraz” i powiedzieć sobie, że „jest wystarczająco dobrze”. Może warto z uwagą zacząć wyłapywać te elementy w naszym życiu, które są dobre, sprawiają przyjemność, które tak naprawdę chcemy robić dla siebie, a nie żeby zaspokoić innych (nawet tych z naszej przeszłości).
Zachęcam Panią do skorzystania z konsultacji u psychoterapeuty, który wspomoże Panią w dążeniu do komfortu własnego życia.
Dodaj komentarz
Chcesz się przyłączyć do dyskusji?Feel free to contribute!