Wpisy

Toksyczna matka Sensity.pl

Życzenia dla toksycznej matki

Dzień Matki był dla mnie w tym roku melancholijny. Może to ta deszczowa pogoda? Może niełatwe decyzje, które miałem do podjęcia? Może w końcu ostatnie doświadczenia coachingowe z pracy z mężczyznami, gdzie wątek toksycznej matki i nieodciętej pępowiny przewija się w każdym (sic!) przypadku? Tym niemniej postanowiłem złożyć mamom nieco gorzkie życzenia.


Droga toksyczna Mamo,

Twoje dziecko, nie jest twoje – zaakceptuj to

Twoje dziecko nie należy do ciebie. Zostało ci powierzone na kilkanaście lat, abyś je przygotowała do dorosłości, czyli do samodzielności. Większość swojego życie spędzi bez ciebie. Jeśli twoje dziecko ma dwadzieścia kilka lat lub więcej, żonę lub męża, a ty uważasz, że wciąż jesteś mu niezbędna, to może znaczyć, że twoja pedagogika zawiodła. Może to też znaczyć, że to nie ono potrzebuje ciebie, ale ty jego. Oba te scenariusze wydają się równie fatalne. Trójkąty żona – mąż – mama/teściowa oraz roszczeniowe i nieodpępnione trzydziestolatki to zmora naszych czasów.

Dawaj wolność i zaufanie

Nie da się wychować człowieka samodzielnego stale go kontrolując i wspierając. Ilość Twojego wsparcia musi być odwrotnie proporcjonalna do wieku dziecka. Mądra matka, z każdym miesiącem usuwa się z życia swojego dziecka oddając mu coraz więcej kontroli nad jego życiem i dopuszczając konsekwencje jego wyborów. Tak, konsekwencje! Jeśli się nie uczy i grozi mu powtarzanie klasy, to może właśnie taki scenariusz go otrzeźwi? Jeśli się upija, to może musi zakosztować nocy na izbie wytrzeźwień? Twoje dziecko, bez przerwy asekurowane przez ciebie, nigdy nie stanie na własnych nogach. Nigdy nie podejmie samodzielnych decyzji. Lęk przed wzięciem spraw we własne ręce będzie dla twojego “maluszka” coraz bardziej paraliżujący, a potrzeba twojej aprobaty uczyni z niego emocjonalnego żebraka. No ale przecież nie możesz dać mu akceptacji i zaufania, bo nie będziesz już potrzebna… Przecież sam(a) sobie nie poradzi… Potrzebujesz mieć kogoś, kim będziesz się “opiekować”…

Nie wzbudzaj wyrzutów sumienia i poczucia winy

Takie zachowanie to twoja smycz z kolczatką. Kiedy okazuje się, że sprawy idą nie po twojej myśli nic nie powiesz. Tylko się lekko skrzywisz. Jeśli nie wystarczy mały grymas i milczenie, zdanie “Jasne, rób co chcesz…. Nie przejmuj się mną.” lub “Wiedziałam… nie jestem dla ciebie ważna.” czy też “Tyle dla ciebie poświęciłam i taką mam nagrodę…”, skutecznie szarpnie smyczą pokazując twojemu syneczkowi lub córci jak bardzo cierpisz. W końcu “matkę należy szanować”. W końcu “matka tyle dla nas zrobiła”. Doskonale wiesz, że ta metoda zadziała w 99% przypadków. Muszę ci jednak powiedzieć, że to parszywa manipulacja. Znów liczy się to, co ty chcesz i czego ty potrzebujesz. Kształtujesz w nim przekonanie, że w zasadzie to, co on lub ona myślą, nie ma żadnego znaczenia. Także wobec pracodawcy, małżonka, w sporach, w walce o swoje…. Można mu splunąć w twarz, a on/ona jeszcze przeprosi, a swoją agresję wyładuje oglądając porno, bijąc żonę lub drąc się na dzieci, czy w inny, w podobny sposób. Tego dla niego chcesz?

Zadbaj o swoje małżeństwo, tam szukaj szczęścia, tam też bądź potrzebna

Nieszczęśliwa mamo, jeśli czujesz się adresatem tych gorzkich życzeń to prawdopodobnie ulokowałaś wszystko, co miałaś – cały swój kapitał emocjonalny, całe życie – w swoim dziecku. Z przerażeniem patrzysz na to jak dorasta lub jak opuszcza rodzinny dom i drżysz, bo wiesz, że zostaniesz totalnie z niczym. Cały twój kapitał zniknął lub właśnie znika. Zostajesz jakimś obcym facetem, za którego kiedyś wyszłaś, a który od lat praktycznie się nie odzywa. Widzisz tę pierdołę siedzącą przed telewizorem z piwskiem i masz ochotę uciekać. Masz masę obowiązków wokół pustego domu i tego śmierdziela/nieroba/obcego/… (niepotrzebne skreślić). Praktycznie nie masz wiedzy o świecie – ostatnio coś przeczytałaś 20 lat temu, podróżowałaś 15 lat temu, a cała twoja wiedza pochodzi z kilku seriali i Faktów TVN. Nie masz też zainteresowań – nie było czasu. Nic ci nie zostaje. Możesz tylko szarpać smyczą swojego zniewolonego dziecka, niszcząc jego życie i małżeństwo, przerażona pustką i samotnością każdego dnia. 

Matko, jeszcze nietoksyczna

Nawet nie wiesz, jak bardzo życzyłbym sobie teraz, czytelniczko, żebyś była młodą dziewczyną lub młodą mamą, której mógłbym powiedzieć:

  1. Dziecko nie jest twoją własnością. Jeśli je będziesz miała lub masz, pamiętaj, że wychowujesz je dla świata, nie dla siebie.
  2. Zadbaj o swoje relacje z mężem: rozmawiajcie, chodźcie na randki, wyjeżdżajcie tylko we dwoje. Nie pozwól by stał się dla ciebie obcy.
  3. O to, czego oczekujesz od syna, poproś męża. To, z czego chcesz zwierzyć się córce, powiedz przyjaciółce. Nie angażuj ich w wasze problemy małżeńskie!
  4. Znajdź czas dla siebie, rozwijaj swoje pasje.

Żal mi patrzeć jak wielu ludzi, jak wiele małżeństw jest niszczonych przez “kochajace”, nieszczęśliwe matki. Mamo, buduj swój kapitał, bo już za 18?, 10?, a może 3 lata? będzie ci bardzo potrzebny. Będzie niezastąpiony, kiedy twoim największym darem dla dziecka będzie ofiarowanie wolności i zaufania, ale też wielka radość, gdy spojrzysz jak twoje dziecko rozwija skrzydła i opuszcza rodzinne gniazdo rozpoczynając samodzielne i odpowiedzialne życie. To będzie twój sukces! Wasz rodzicielki sukces…

 

Masz podobny kłopot? Skutecznie pomagamy parom i rodzinom pokonywać kryzysy!

Krzysztof Włodarczak psychoterapeuta-par-coach

Krzysztof Włodarczak jest psychologiem i coachem. Prowadzi coaching dla rodziców, w szczególności dla ojców. Współpracuje też coachingowo z parami i małżeństwami. Od lat związany jest z tematyką parentingową. Prowadzi warsztaty parentingowe, oraz aktywności outdoorowe dla ojców i dzieci. Czytaj więcej…

Gdy zbliża się jesień życia

Gdy zbliża się jesień życia…

Przekroczenie pięćdziesiątego roku życia jest często uznawane za pokonanie symbolicznej granicy, rozpoczęcie nowego etapu życia. Postępujące zmiany społeczno– ekonomiczne, a w tym rozwój medycyny, przyczyniły się do znacznego wydłużenia ludzkiego życia. W konsekwencji w krajach rozwijających się stale wzrasta liczba ludzi starszych, a osoby po pięćdziesiątym roku życia stanowią coraz większy procent społeczeństwa.

Starzenie się to proces podzielony na kilka etapów

Warto zauważyć, że granice starości są płynne, a starzenie się jest procesem podzielonym na kilka etapów. Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) za właściwy początek starości należy uznać 60 r.ż. Dodatkowo zostały wyszczególnione trzy etapy starzenia się:

– od 60 r.ż. do 75 r.ż.- wiek podeszły,

– od 75 r.ż. do 90 r.ż.- wiek starczy,

– po 90 r.ż.- wiek sędziwy.

Za najbardziej podstawowe cechy starości przyjmuje się:

– spadek zdolności (zarówno biologicznej jak i psychicznej) do adaptowania się do nowych sytuacji,

– zmniejszającą się samodzielność życiową, a tym samym stopniowy wzrost zależności od innych.

Czas doświadczania wielu trudnych sytuacji życiowych

Starość jest obecnie najczęściej rozpatrywana jako naturalny etap rozwoju psychicznego człowieka. Główne zadania rozwojowe stojące przed starszym człowiekiem to: przystosowanie się do zmniejszającej się sprawności fizycznej, do zmian zachodzących w wyglądzie zewnętrznym, poradzenie sobie z zakończeniem pracy zawodowej, pogodzenie się ze stopniowym odchodzeniem bliskich osób i własną śmiertelnością.

To właśnie w tym etapie życia doświadczamy wielu trudnych sytuacji życiowych. Dorosłe dzieci opuszczają dom rodzinny, co u wielu rodziców powoduje uczucie osamotnienia – o syndromie pustego gniazda pisała Marta Mauer-Włodarczak. Wraz z przejściem na emeryturę często pogarsza się nasza sytuacja materialna i pozycja społeczna. Zakończeniu pracy zawodowej towarzyszy zmniejszenie się ilości kontaktów społecznych, pojawia się dużo wolnego czasu, którego kiedyś brakowało, a teraz nie zawsze wiadomo jak go wykorzystać.

W skrajnych przypadkach może dochodzić do wycofania się z życia społecznego, przyjęcia biernej postawy wobec świata. Bolesnym i niezwykle trudnym doświadczeniem, jakie staje się naszym udziałem, jest ciężka choroba i śmierć współmałżonka. Wszystkie wymienione wydarzenia i zmiany powodują, że okres starości jest dla wielu z nas bardzo trudny i niekiedy wywołuje wiele obaw nawet u młodszych ludzi.

Czas na podsumowanie osiągnięć

Gdy przekroczymy pięćdziesiąty rok życia zaczynamy podsumowywać swoje dotychczasowe życie, dokonywać bilansu osiągnięć, jak  i popełnionych błędów. Coraz częściej zastanawiamy się czego żałujemy, co zawsze chcieliśmy zrobić, a nie zrobiliśmy, na co jest już za późno.

Gdy takie podsumowanie wywołuje u nas uczucie zadowolenia, spełnienia, a tym samym skłania do akceptacji siebie i swojego życia, to wtedy łatwiej jest bez lęku patrzeć na nadchodzącą starość. Jeśli jednak nasz „życiowy bilans” prowadzi do poczucia żalu i niezadowolenia z siebie, to doświadczając takich negatywnych uczuć, możemy mieć poważne trudności z pomyślnym przystosowaniem się do starości, a sam proces starzenia może wywoływać lęk i cierpienie.

Obraz starszego człowieka w kulturze wpływa na nasz lęk przed starością

Dodatkowo na nasz poziom lęku odczuwanego przed nadchodzącą starością duży wpływ mają panujące w danej kulturze przekonania na temat człowieka starego. Obraz niesamodzielnego, smutnego, szarego, słabego i nieporadnego starca, budzi wiele obaw i utrudnia akceptację nadchodzących zmian.

Lęk przed starością jest niekiedy tak silny, że zaczynamy udawać, że upływający czas nas nie dotyczy i robimy wszystko, by nie myśleć o zbliżającej się starości. Niestety, taka niezgoda na przemijanie i brak akceptacji siebie jako osoby dojrzałej, najczęściej prowadzi do psychicznego cierpienia i uniemożliwia korzystanie z dobrych stron, które przynosi pełnia dojrzałości (mądrość, doświadczenie życiowe, spokój, lepsza znajomość siebie i własnych potrzeb, więcej wolnego czasu na realizowanie życiowych pasji i  hobby). Warto podkreślić, że każdy z nas ma duży wpływ na to jak przeżyje swoją jesień życia.

Psychoterapia pomaga przygotować się do nadchodzących zmian

Dla wielu z nas starzenie się jest jednak trudnym doświadczeniem, dlatego warto przygotować się do nadchodzących zmian, tak by lata te były okresem sprawnego, aktywnego i dającego satysfakcję  życia. Pomocne w takim przygotowaniu mogą się okazać spotkania z terapeutą, które ułatwią lepsze zrozumienie i zaakceptowanie zachodzących zmian, a tym samym pozwolą lepiej zadbać o jakość dojrzałego życia.

Logo Sensity.pl

Sensity.pl to poradnia psychologiczna, której misją jest pomoc rodzinom w pokonywaniu kryzysów, ze szczególnym uwzględnieniem pracy z parami i małżeństwami, które znajdują się w sytuacji około rozwodowej. Sensity.pl nie mediuje rozwodów, zawsze walczymy o uratowanie związku i rodziny.

Jesień życia Sensity.pl

“Pustostan” – o rodzicach dorosłych dzieci dla magazynu “Tylko dla dorosłych”

Przedstawiamy artykuł z udziałem Marty Mauer- Włodarczak, który ukazał się na łamach magazynu “Tylko dla dorosłych”.

————-

Pomidory sparzyłam, obierałam ze skóry, kroiłam na kawałki z pasją i zaciśniętymi szczękami. Ładowałam w słoiki. Żeby poradzić sobie z opuszczeniem, przerobiłam niemal pół tony!

Trudno mi nazwać to, co poczułam, kiedy mój syn zakomunikował: “Wyprowadzam się”. Złość? Niedowierzanie?
Dzieci tak szybko rosną… Komunał? Owszem, ale gorzko tego doświadczyłam na własnej skórze. Najpierw kawalerki kilka ulic od domu, trzy miesiące później córka wyjechała za granicę uczyć się i pracować. Zawsze chciałam, żeby byli samodzielni, ale dorośli zdecydowanie za szybko.

Nic mi się nie chce

Nieraz fantazjowałam, jak byli mali, że jak tylko dorosną, to ja wtedy… to my wtedy… och! To były marzenia ciągle odkładane na później. Aż tu nagle, po 22. latach, marzenia mogą się spełnić, zarówno ich, jak i moje. Czemu więc nie śpię po nocach, czas przecieka mi przez palce, nie mogę się skupić, nie chce mi się chodzić do pracy, nic mi się nie chce?

Wyprowadzka pierwsza – syn

Po rodzinnym przedyskutowaniu decyzji o wyprowadzce syna chciałam włączyć się w urządzanie jego kawalerki – miniatury domu rodzinnego. Na szczęście w porę uświadomiłam sobie – ze zdziwieniem! – że miałam dwa lata mniej niż on, gdy założyłam rodzinę.

No tak, moje dziecko wyprowadza się, bo chce żyć na własnych warunkach. Zabierze z domu najlepszy garnek, nasz ulubiony koc, ogołoci półki z książek… I, o zgrozo, sam będzie się utrzymywał, sam robił zakupy, sam będzie sobie organizował czas.

JA NIE BĘDĘ MU POTRZEBNA, ale… przecież o to chodzi! Odnieśliśmy jako rodzice sukces. Bo to jest sukces, gdy dziecko jest gotowe do samodzielnego życia. Tak się przekonywałam. I… złościłam się, że nie można tego zmienić.
Wchodziłam do jego pokoju, z którego ubyło tylko trochę rzeczy, i myślałam, że to na chwilę, że to jak wakacje, że niedługo wróci… I na razie, choć minął już rok, nic się w tym pokoju nie zmieniło.

Pół tony pomidorów

Żeby nikt nie poznał, jak mi jest trudno, rzuciłam się w wir pracy zawodowej i domowej. Myślałam, że domownicy nie zauważą mojej huśtawki nastrojów związanej z “opuszczeniem gniazda”, a jak zauważą, to łatwo zwalę winę na przemęczenie, brak wakacji albo inne okoliczności zewnętrzne.

Po pracy robiłam za duże zakupy do domu, a potem wpadłam na pomysł, by robić przetwory. Trzy razy w tygodniu jechałam na targ po 15 kg pomidorów, bo tyle mieści się w wózku “starszej pani” i się nie gniecie. Oficjalny domowy komunikat brzmiał: “żeby mieć na zimę prawdziwe domowe zapasy”, a nieoficjalny był wewnętrznym przykazaniem, żeby dziecku nie zatruwać życia propozycjami pomocy przy przeprowadzce i zakupach.

Pomidory sparzyłam, obierałam ze skóry, kroiłam na kawałki z pasją i zaciśniętymi szczękami! Gotowałam gęstą pulpę z ziołami. Kompulsywnie ładowałam w słoiki. Żeby poradzić sobie z wszechogarniającym opuszczenie, przerobiłam niemal pół tony pomidorów! Po dwóch miesiącach słoiki nie mieściły się w spiżarni, ale napięcie i głupia złość zniknęły.

Wyprowadzka druga – córka

Gdy jakoś uporałam się z wyprowadzką syna, córka zakomunikowała, że załatwiła sobie pracę i półroczny kurs francuskiego za granicą. Spakowała walizki i wyjechała z obietnicą codziennego widzenia w internecie. COŚ było nie tak. Był styczeń i nie było pomidorów do przerabiania w słoiki, więc po cichu płakałam w poduszkę. Wydawało mi się, że nie jestem już prawdziwą matką, nie mam dzieci, dom się rozpadł… Miałam ochotę siedzieć cały czas w JEJ pokoju przed ekranem JEJ komputera. Moim ratunkiem było to, że jej też było na początku trudno zaadaptować się do nowej sytuacji, więc wieczorami gadałyśmy na czacie nawet więcej niż w domu.

A za dnia dziwiłam się, że pranie trzeba zrobić raz w tygodniu, a nie codziennie. W lodówce więdła sałata, bo znowu zrobiliśmy za duże zakupy, zmywarka zapełniała się rzadziej i nie miał kto jej wypakować. I w domu było cicho, ciemno, pusto… Najsmutniejsze było to, że po pracy przychodziłam do domu i zza żadnych drzwi nie sączyły się żadne dźwięki. Nawet głośno grające radio nie było w stanie ożywić tej nagle za dużej przestrzeni.

Na szczęście pomocną rękę wyciągnął mąż. Zaczął od szukania dobrych stron mieszkania bez dzieci i znalazł ich sporo. Dlaczego dla niego to było łatwiejsze, do dziś nie wiem. Zaczął zapełniać nasz kalendarz wyjściami do kina, wyjazdami na weekendy, spotkaniami ze znajomymi, aż zaczęliśmy czuć się jak młode małżeństwo na przedłużających się wakacjach.

Gdy wcześniej oglądałam amerykańskie filmy, nieraz zastanawiałam się, co czują rodzice stojący na podjeździe, gdy ich dziecko pakuje manatki do samochodu i odjeżdża na studia, wesoło im machając. Jak będzie wyglądać ich dom? Jakie będzie ich życie? Teraz już wiem.

Matka + ojciec = melancholia

Opuszczeni przez dzieci? Co to za sformułowanie! Czy gdy dziecko się wyprowadza, opuszcza nas?

Junona lamcha-Grynberg: Poczucie pustki, depresja, nadmiar wolnego czasu, alkoholizm, agresja wobec współmałżonka to tylko niektóre słowa, które wynotowałam w związku z syndromem “pustego gniazda”. Podobno to typowe przypadłości. Naprawdę jest tak źle?

Marta Mauer-Włodarczak: Warto sobie powiedzieć na początku, że przeżywanie melancholii w tym czasie jest naturalne i że to minie.

Czy ten czas faktycznie jest tak ciężki dla rodzica?

“Jeśli rodzice dbają o związek, wspierają się, wówczas będą mogli zbierać owoce i rozwinąć skrzydła. Ale jeśli ich związek funkcjonował tylko wokół dziecka, to zostają z pustką. I za zwyczaj nie pozwalają dziecko się usamodzielnić. Jego niezależność powinna napawać ich dumą, a wywołuje paniczny lęk przed samotnością.
Często wyprowadzka dzieci zabiega się w czasie z zakończeniem aktywności zawodowej rodziców. Mierzą się z poczuciem bycia niepotrzebnymi w dwóch najważniejszych aspektach życia. Każdy może czuć się zagubiony. Ale nie można przelewać odpowiedzialności na dziecko. Wielu rodziców tak robi, wzbudzając u dziecka poczucie winy za to, że założyło swoją rodzinę i “porzuciło” matkę czy ojca. Takie zachowania mogą mieć dramatyczne konsekwencje, np. rozpad nowej rodziny dziecka.

My, rodzice, czasem zapominamy, że naszym zadaniem jest nauczenie dziecka, by radziło sobie bez nas. Jeśli boli nas, że nie prosi nas o radę czy pomoc, powinniśmy zadać sobie pytanie, dlaczego mamy z tym problem. Jeśli to dziecko ma dostarczyć nam poczucie bycia potrzebnym i ważnym, to znaczy, że mamy problem ze sobą, a nie z dzieckiem.

A samotna matka?

– Ma bardzo trudne zadanie. Przez cały okres wychowywania dziecka musi dbać o to, aby dziecko nie było jej całym światem. To wymaga dyscypliny, dbania o siebie, pielęgnowania relacji z przyjaciółmi. Dla mnie wszystkiego samotne matki to bohaterki.

Czy ojcowie i matki inaczej doświadczają “pustego gniazda”?

– Ojcowie zwykle lepiej realizują się zawodowo, nie uzależniają swojego być albo nie być od bliskiej relacji z dzieckiem. Kobiety częściej niż mężczyźni budują poczucie wartości na podstawie relacji z innymi. A relacja matka-dziecko jest najsilniejszą z możliwych. Większym problemem jest brak zaangażowania ojców w rodzinę. Mężczyźni zaczynają dostrzegać potrzebę bliższej relacji z dzieckiem zazwyczaj po pięćdziesiątce. Choć wtedy bywa już za późno – dzieci, które podczas dorastania nie doświadczyły bliskiej relacji z ojcem, w dorosłym życiu mogą tę nagłą bliskość odrzucić.

Często po wyprowadzce dziecka zaczyna się kryzys małżeński.

– Jeśli do tej pory rozmowy rodziców dotyczyły głównie spraw związanych z dzieckiem, nagle okazuje się, że nie mają wspólnych tematów. Każde z osobna przeżywa swoją tragedią związaną z byciem niepotrzebnym, nawet porzuconym. Potrzebują wsparcia, ale zamiast podać sobie rękę, wylewają na siebie morze frustracji i obarczają winą za swoje złe samopoczucie.

Ale dla wielu małżeństw to okres rozkwitu związku. Rodzice czekają na wyprowadzkę dziecka, bo zostają wówczas zwolnieni z większości obowiązków, finansowych zobowiązań, stają się wyłącznymi dysponentami swojego wolnego czasu.

Gdzie ma szukać wsparcia rodzic opuszczony przez dzieci?

– Powiedziałaś “opuszczony przez dzieci”. Czy gdy dziecko się wyprowadza, opuszcza nas? Może to nieodpowiednie słowo? Dziecko zmienia adres, ale nie znika z naszego życia. To czas na nadanie tej relacji bardziej partnerskiego wymiaru. A pomocy najlepiej w pierwszej kolejności szukać u partnera. Ale na to, żebyśmy w tym przełomowym momencie potrafili się wesprzeć, musimy zacząć pracować dużo wcześniej.

Czy warto w tym momencie pójść do psychologa, terapeuty?

– Warto. Psycholog pomoże nam zrozumieć siebie, nasze często niekontrolowane zachowania, których się wstydzimy. A także nazwać emocje i znaleźć ich przyczynę. Każdy problem ma swoją przyczynę. Największy lęk odczuwamy wtedy, kiedy nie rozumiemy, co się z nami dzieje.

 

Masz podobny kłopot? Skutecznie pomagamy parom i rodzinom pokonywać kryzysy!

Marta Mauer-Włodarczak - psychoterapeuta par

Marta Mauer-Włodarczak jest właścicielem poradni Sensity.pl, w której prowadzi terapię par i małżeństw, a także konsultacje dotyczące problemów wychowawczych. Czytaj więcej…