Nie potrafię rozmawiać ze swoimi dorosłymi dziećmi. Jak skutecznie rozmawiać o problemach?
Nie potrafię rozmawiać z moimi dorosłymi dziećmi. Problemy zamiatane są pod dywan. Jesteśmy w spirali niezrozumienia….
Odpowiedź psychologa
Pani Małgorzato,
Pani problem pomimo iż wydaje się pozornie błahy jest powodem destrukcji wielu relacji i dotyczy znacznej części osób dorosłych.
Z czego wynika problem komunikacji rodzica a dorosłych dzieci?
U podłoża eskalacji tego problemu może leżeć wiele przyczyn:
- Błędy komunikacyjne/niewłaściwa i niejasna komunikacja, język, miejsce, czas komunikacji.
- Często różna percepcja tego co właściwie jest problemem – czytelne nazwanie problemu.
- Błędne przekonanie – zwłaszcza w relacjach z bliskimi, że „ci nasi bliscy” powinni rozumieć sedno problemu (a często albo nie zdają sobie z tego sprawy, lub oceniają ten problem dużo niżej w randze ważności).
- Powielanie wyuczonych schematów komunikacyjnych, np.: „Ja mówię, a Ty masz słuchać”.
- W relacjach rodzic-dorosłe dziecko; błędne traktowanie dorosłego dziecka jak dziecka (nadmiernie protekcjonalnie – nie narażając na problem, mówieniem „piąte przez dziesiąte, dookoła, etc.”, lub mając zbyt duże oczekiwania – „powinieneś się tym zając, jesteśmy rodziną!”).
- Pominięcie faktu – z wiekiem każdy się ma prawo zmieniać. Zatem każdy ma prawo mieć odrębne zdanie na dowolny temat. Nawet jeśli wcześniej powielał nasz sposób patrzenia na dane zjawisko.
- Różnie ukształtowane hierarchie wartości ludzi (dorosłych dzieci) w danym okresie życia. Przykładowo: dla syna/córki, którzy mają swoje dzieci i swoje rodziny, związki, pracę etc.; znaczna część problemów rodziny generacyjnej („z domu”), przestaje mieć tak duże znaczenie jak np.: dla rodzica. Gdyby tak nie było nie byliby w stanie budować swoich rodzin, wychowywać dzieci, rozwijać się zawodowo itd.
- Pomijanie własnej autonomii, tj.: odrębności rodzica od dziecka i podejmowanie decyzji o rozwiązaniu problemu bez udziału dorosłych dzieci, lub ze wsparciem innych dorosłych – przyjaciół, rodzeństwa, szukanie wsparcia u specjalisty.
- Rodzaj problemu – np.: inaczej będziemy rozwiązywać sprawy spadkowe, inaczej konflikty z partnerami naszych dzieci, inaczej nasze własne z naszymi dziećmi.
Problemy zamiatane pod dywan
Jednocześnie z opisu Pani problemu wynika, że problemy są zamiatane pod dywan… Pytanie kto je zamiata? Jeśli „ja nie potrafię”, to może konsekwencją tego jest też to, że to „ja zamiatam”(?), więc problemy nie są wyrażone, lub nazwane.
Wtedy możemy mieć złudne poczucie, że inni też wiedzą o tym problemie i może się domyślą… Lub poprzez to że „nieumiejętnie komunikujemy problem”, wobec czego inni nie chcą rozmawiać, toteż „zamiatają problem pod dywan” – unikają konfliktu (?). Na przykład wtedy, kiedy w trakcie wywołania problemu jesteśmy zbyt ofensywni. To znaczy próbujemy zaczepiać kogoś o tym co chcemy powiedzieć poprzez swoiste „wrzutki”, też licząc na to, że ktoś nas zrozumie, np. podczas czasu spędzanego z bliskimi. Inni będą to odbierać jak zakłócanie spokoju, czepianie się, lub dążenie do intencjonalnego „psucia dobrej atmosfery”. Pomimo, że możemy mieć dobre intencje (bo chcemy rozwiązać problem) poniesiemy klęskę. Podobnie, jeśli próbujemy powiedzieć coś „między słowami”, albo „przy okazji”, „na rozchodniaczka” (np.: przy rozstaniu po niedzielnej wizycie) – to nic nie da. Pozostajemy niewysłuchani, a dzieci będą mieć tylko żal.
Jak skutecznie rozmawiać o problemach?
Aby dobrze, tj. skutecznie rozmawiać o problemach należy spełnić kilka warunków, które pozwolą nam zredukować ryzyko wystąpienia błędów, pominięć, psucia atmosfery itd.:
- Zadbajmy o przestrzeń komunikacyjną – o sprawach dla nas ważnych rozmawiamy w atmosferze i w czasie, kiedy mamy możliwość wyrażenia tego co chcemy. Bez nadmiernego pośpiechu i bardzo czytelnie. Ważne, żeby najpierw umówić się na rozmowę w miejscu, które będzie wszystkim odpowiadało w terminie, który będzie pasował każdej osobie. Należy uznać autonomię swoją i swoich rozmówców (tutaj dorosłych dzieci). Trzeba się umówić na rozmowę „o ważnej dla nas sprawie”. Ustalamy wspólnie dzień, miejsce i czas.
- Sami musimy zadbać o to co chcemy powiedzieć. Dobrze się zastanowić nad tym wcześniej co dla nas jest problemem i postarać się go precyzyjnie nazwać przed samym sobą. Problem opisujemy przez pryzmat „ja”. Jaką trudność nierozwiązanie problemu nam stwarza. Np.: niech problemem będzie to że „ktoś nas rzadko odwiedza, a kiedyś było to częściej”. Wobec tego konsekwencją jest to, że czujemy się samotni. Błędny komunikat będzie: „wcale mnie nie odwiedzasz, dlatego mnie nie szanujesz”. Właściwy: „kiedyś bywałeś częściej, teraz jesteś u mnie rzadko, więc jest mi przykro”. Pierwsza wersja jest oceną (mało kto lubi słuchać krytyki). Druga jest odwołaniem do faktów i własnych uczuć, jest mówieniem o swoich odczuciach.
- Wobec zaistniałego problemu mamy przecież jakieś oczekiwania, tzn. chcemy żeby ktoś zmienił swoją postawę – w tym przykładzie, żeby zaczął częściej przyjeżdżać. Koniecznym wobec tego będzie ich wyrażenie. A więc prawidłowy komunikat mógłby brzmieć: „Jest mi przykro, że kiedyś bywałeś częściej, teraz jesteś u mnie rzadko. Chciał(a)bym żebyś odwiedzał mnie częściej, bo tęsknię”.
- Bierzemy pod uwagę, że pomimo, że adresat może zrozumieć, nie musi spełnić naszej prośby/wymagania. A z tym będziemy musieli się pogodzić i nauczyć żyć. Aż do następnego problemu, który należy próbować komunikować wg instrukcji podobnej do przedstawionej tutaj.
Zdaję sobie sprawę, że to tylko przykład oparty na mojej interpretacji mało szczegółowego opisu problemu jaki Pani przedstawiła. I chyba to może być Pani problem – patrz pkt 1 i 1. Możliwe, że moja odpowiedź nie będzie wystarczająca, ale zachęcam do zasięgnięcia wsparcia w żywej komunikacji ze specjalistą – psychologiem, psychoterapeutą. Wierzę że uda się z odpowiednim wsparciem pomóc Pani w rozwiązaniu przynajmniej części problemów z komunikacją, lub z pogodzeniem się z faktem, że dorosłe dzieci już są głównie dorosłymi, a dopiero w drugim rzędzie dziećmi…
Dodaj komentarz
Chcesz się przyłączyć do dyskusji?Feel free to contribute!